RENTA OD POŁOŻENIA BIURA

Wszyscy zawsze zazdrościli nam położenia miejsca pracy. Biuro w pierwszej linii zabudowy przy sopockiej plaży to prawdziwy rarytas. Tyle tylko, że latem zazwyczaj jesteśmy jedynymi w tamtym rejonie, którzy zamiast plażowych atrybutów niosą w torbach laptopy i pliki rozmaitych dokumentów. Wszyscy idą się kąpać albo wygrzewać na słońcu, a my w ostatniej chwili skręcamy w bok, by usiąść za biurkiem.

W doskwierające ostatnio upały postanowiliśmy z Aniołem wykorzystac chociaż trochę potencjał drzemiacy w adresie naszego miejsca pracy. Od trzynastej do czternastej mamy przerwę na lunch, więc zamiast jak wszyscy skonsumować to, co nasz kucharz świezo nam przyrządził, pakujemy jadło do pojemników do późniejszego odgrzania w mikrofalówce i biegniemy na plażę. Zamieniamy biurowe ciuchy na stroje kąpielowe (nie w biurze oczywiście, by nie drażnić przełożonych) i korzystamy ze słońca oraz wód Bałtyku, który tego lata jest już ciepły niemal tak jak południowe morza.


Potem przebieramy się z powrotem w oficjalne ubrania i jak gdyby nigdy nic wracamy za biurka. Niesamowita jest taka przerwa w środku pracy.

A obiad? Podgrzałem i zjadłem go przed chwilą, to znaczy kilka minut po drugiej w nocy. Bo po pracy ćwiczylismy z Aniołem walce i rumby, a potem przygotowywałem się do wyjazdu na kolejny (po zeszłorocznym) meeting ludzi z Niemcowej, czyli tych, którzy chatkę w Beskidzie Sądeckim odwiedzali mniej lub bardziej często, oraz tych, którzy tylko o niej słyszeli, ale poprzez rodziny i znajomych czują się z nią (a raczej z nami) w jakiś sposób związani.

Samochód gotowy, zakupy zrobione. Jutro po pracy czyli około osiemnastej wyruszam z Gdańska z Krystianem i Dorotą na Opolszczyznę w gościnę do Araba.

Gdynia, 23.07.2010; 02:40 LT

Komentarze