O trzynastej ropoczęła się ceremonia zakończenia maratonu. Potem jeszcze obiad i o piętnastej zaczęliśmy się rozjeżdżać do domów. Ja jeszcze zjrzałem na chwilę do centrum Mikołajek, skoro już tu, pierwszy raz w życiu, przyjechałem. Cicho i spokojnie tu po sezonie.
Jechało się lepiej niż się spodziewałem. To znaczy, senność nie była tak dokuczliwa. Ot, raptem parę ziewnięć.
O dwudziestej pierwszej dotarłem do domu. Wypakowanie, kolacja i marsz do łóżka, zeby nazajutrz być w formie w pracy. Jeszcze tylko rzut oka na przywiezione, konkursowe upominki
Gdynia, 25.10.2010; 07:20 LT