REMANENTY

Pora wygasić logo konkursu „Blog Roku 2010”. Z ciekawości wszedłem na stronę zwycięzcy tegorocznej edycji i przekonałem się jak wielki dystans dzieli mnie od niego.  Może kiedyś uda się go zmniejszyć.  A póki co po kilka zdań na tematy, o których pisłabym kilka dni wcześniej, gdybym miał czas.

W Szczecinie już nawet nie przedwiośnie, ale prawie wiosna. Piękna, słoneczna pogoda i pąki na drzewach. Tydzień temu ustrzeliłem fotki zamontowanej nowej wieżyczki, t.zw. sygnaturki na dachu katedry.

Sygnaturka 1

Cieszę się, że po latach zastoju znalazła ta świątynia znakomitego gospodarza, duchownego – managera.

Sygnaturka 2

Już podczas wizyty w ubiegłym tygodniu zauważyłem zupełny brak śniegu w tym mieście. Zaledwie trzysta pięćdziesiąt kilometrów od Gdańska, a jaka różnica! Tam śnieg nadal zalega w dużych ilościach. W ubiegły weekend Zatoka Gdańska wciąż była skuta lodem, a mniejsze statki miały problemy z zawinięciem do Gdyni.  Znów więc przed wyjściem do pracy przespacerowałem się chwilę po gdyńskim bulwarze by zatrzymać w kadrze ten widok.

Gdansk 2011-02-19 -004

Gdansk 2011-02-19 -003

Zima w takim wydaniu zwsze mi się podobała. Tak długo jak śnieg jest czysty, a niebo błękitne, przyjemnie jest spacerować nawet i na mrozie.

Gdansk 2011-02-19 -002

Niestety, w tej chwili znajdujemy się w fazie roztopów. Śnieg brudny, chmury i wiatr niosą wilgoć, więc aż nie chce się wychodzić z domu.

Zanim jednak mrozy pusciły, zdążyłem jeszcze uchwycić na fotografii pięknie podświetloną, niedawno oddaną do użytku halę Ergo Arena na pograniczu Gdańska i Sopotu.

Gdansk 2011-02-19 -005

Ciekawe jak będzie prezentować się wieczorami stadion budowany na Euro 2012. Wizualizacje są bowiem wielce obiecujące.

Nieopodal Ergo Areny, tuż przy plaży stoi hotel, który w tym momencie dopełniał wieczorny spektakl barw współtworzony przez naturę i człowieka.

Gdansk 2011-02-19 -001

 

*  *  *

W piątek, po sześciu tygodniach od śmierci jednego z naszych pracowników, brałem udział w jego pogrzebie. Zwykły zawał serca, a tyle formalnosci, by sprowadzić prochy do kraju.  A odbywało się to i tak sprawnie, ponieważ rodzina zdecydowała się na kremację na miejscu, tam w Dominikanie, co znacznie uprościło formalności. Byłem zszokowany, gdy dowiedziałem się, że procedura sprowadzania ciała do kraju mogłaby trwac nawet kilka miesięcy. Najpierw trzeba uzyskac pozwolenie z Urzędu Miasta. To wydawane jest na podsatwie aktu zgonu, który musi być tłumaczony ( w tym wypadku z hiszpańskiego). Potem wymagana jest zgoda Sanepidu, który może ją wydać o ile otrzyma zaświadczenie, że zmarły nie chorował na chorobę zakaźną i.t.d. i.t.d. Ubezpieczyciel przysłał mi artykuł opisujący dramatyczną sytuację z powodu braku koronerów na Doiminikanie. Ponoć w tym kraju jest tylko siedmiu lekarzy, którzy badają zwłoki i wydają stosowne orzeczenia. Po jednym lekarzu na na każdą prowincję. Ponoć wiele rodzin cierpi dodatkowo, ponieważ nie tylko nie są w stanie pochować w normalnym terminie swoich bliskich, ale nawet nie są w stanie przteransportować w rozsądnym czasie zwłok do kostnicy, ponieważ muszą czekać aż zjawi się ktoś, kto stwierdzi zgon oraz wpisze jego przyczynę do wystawionego dokumentu. W tym przypadku, polscy obywatele mieli jeszcze o tyle utrudnione zadanie, że wszelkie formalności musieli organizować przez ambasadę w Kolumbii, ponieważ na Dominikanie polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego nie ma.

W czwartek umarła Irena Kwiatkowska.

Kolejna wielka artystaka odeszła… Jak napisała Gazeta Wyborcza „w filmie rzadko dostawała role na miarę jej talentu”. Rzeczywiście, trudno by szukać jej ról, które byłyby kamieniami milowymi historii polskiego kina, ale przecież trudno też wyobrazić sobie polski repertuar bez jej bodajże najbadziej rozpoznawalnej roli Kobiety Pracującej w „Czterdziestolatku”, gdzie w każdy odcinek był okazją do jej osobnego popisu.  Trudno także sobie wyobrazić Kabaret Starszych Panów bez jej piosenek jak chociażby tej jednej z moich ulubionych:

Tango kat

Ogromny żal. Mam nadzieję, że doczeka się upamiętnienia nieopodal Alei Gwiazd w Międzyzdrojach i Kobieta Pracująca pojawi się tam gdzie teraz stoi z trąbką kasiarz Kwinto.

Odchodzi, na szczęście tylko ze skoczni narciarskiej, Adam Małysz. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jaki to szmat czasu odkąd emocjonujemy się jego startami. Moje dzieci chodziły jeszcze do wczesnej podstawówki gdy w każdą zimową niedzielę śledziliśmy zmagania skoczków. A wieczorami grywaliśmy w grę komputerową „skoki narciarskie”, oczywiscie z Adamem Małyszem w roli głównej. Właściwie wszystko już o nim napisano i cokolwiek bym tu nie zamieścił, będzie trącić banałem. Wspomnę więc tylko, że byłem poruszony gdy usłyszałem jak redaktorowi Szaranowiczowi załamał się głos na antenie gdy kończył relację z ostaniego konkursu mistrzostw świata z udziałem tego zawodnika. Jeżeli taki komentator sportwy, który z niejednego pieca chleb jadł, nie jest w stanie opanować wzruszenia podsumowując karierę sportowca, to znaczy, że mamy od czynienia rzeczywiście z czymś wielkim. Jeżeli dobrze pamiętam, to tylko raz byłem swiadkiem podobnej sceny, gdy niezapomniany Jan Ciszewski płacząc kończył relację z pamiętnego meczu z Anglią na Wembley w 1973 roku, który dał naszej reprezentacji upragniony, pierwszy po wojnie  awans do finałów mistrzostw świata.

Dołączam się do chóru podziękowań dla Pana Adama za to co zrobił dla nas wszsytkich i życzę by mógł teraz w spokoju odcinać kupony od ciężko zapracowanej sławy, która nigdy nie uderzyła mu do głowy.

Gdynia, 07.03.2011; 01:05 LT

Komentarze