REKLAMA – PRZETWORNIK EXMOR R W APARATACH SONY

Lubię robić zdjęcia wieczorem. Nawet najbardziej banalne miejsca zmiaeniają zupełnie swoje oblicze w zapadających ciemnościach, zwłaszcza jeśli oświetlenie dyskretnie wydobywa z mroku tylko niektóre detale.

Lubię robić zdjęcia w muzeach, świątyniach, pałacach, na koncertach. Lampa błyskowa odpada. Zresztą nawet jeśli byłaby dozwolona, to gwałt  na fotografii, ostatecznośc raczej niż norma.

Dlatego skazany jestem na maszerowanie ze statywem. Nie składam go po każdym zdjęciu, więc maszeruję z wysokim na półtora metra trójnogiem obijając się czasami o maszerujący wokół mnie tłum. 

Dobrze jeśli objuczony torbami, futerałami, pokrowcami zgubię jedynie pusty z nich jak ostaniego lata w Pradze.

Zazdrościłem ludziom z lustrzankami wyposażonymi w obiektywy o dużej jasności. Mogli fortografować detale w muzeach z ręki, bez statywu.

A tymczasem przeczytałem niedawno o nowym przetworniku, który prawdopodobnie zrewolucjonizuje rynek aparatów kompaktowych (a lustrzanek w przyszłości pewnie też). Rewolucja wydawała się aż do bólu logiczna i nieunikniona, aż dziw, że ktoś na to nie wpadł dużo wczesniej. 

W standardowych przetwornikach  drobne przewody przewodzące pobudzone wpadającym światłem impulsy elektryczne do i z każdego piksela rozsiane są na powierzchni fotodiod. Pomimo niewielkich rozmiarów tłumią wpadające światło, w związku z czym sygnał musi być elektronicznie wzmacniany. Powoduje to powstawanie „szumów” i wrażenie „ziarna” oraz braku ostrości.

W opracowanych przez Sony przetwornikach Exmor R owe przewody zainstalowano pod fotodiodami, dzięki czemu padający na światłoczułą poowierzchnię obraz nie był już tłumiony. Szczegóły można znaleźć na stronie producenta 


Ten drobny z pozoru zabieg pozwolił ograniczyć ilość szumów o połowę. Aparaty wyposażone w ten procesor stały się bardzo czułe i pozwalały na robienie w słabym oświetleniu z ręki dobrych zdjęć, porównywalnych jakością z lustrzanką.


Rozwiązanie to oczywiście natychmiast trafiło do seryjnie produkowanych aparatów, z których pierwsze to były Sony DSC-WX1 oraz DSC-TX1. Obydwa trafiły na rynek w sierpniu 2009 i obecnie dostępne są (w zalezności od sklepu) za cenę od 600 do 1100 zł. Są to małe cacka w odważnych kolorach w sam raz do damskiej torebki, lub nieco bardziej stonowane do kieszeni kombinezona albo marynarki faceta wykorzystującego aparat w pracy zawodowej.

W kwietniu bieżącego roku na rynek trafi Sony DSC-HX200V i to już jest prawdziwe cudo w klasie aparatów kompaktowych. Cena, w zależności od sklepu, szacowana na 1800-2000 zł. 

Aparat ten oprócz przetwornika CMOS  Exmor-R wyposażony został w 30-krotny zoom optyczny wspomagany dodatkowo przez zoom cyfrowy (w technologii Sony Clear Image Zoom) dający aż 60-krotne powiększenie.

Z dodatkowych gadżetów wymienić należy bardzo szybki autofocus (0.13 s) co pozwala na błyskawiczne wykonywanie zdjęć bez obawy o ostrość, oraz wbudowany GPS pozwalający łatwo sortować zdjęcia z podróży. Warty polecenia ludziom fotografującym przyrodę i przede wszystkim dużo podróżującym.

 

Aparat z GPS-em, telefon z aparatem, GPS z odtwarzaczem muzyki – funkcje elektronicznych gadżetów powoli się unifikują. W miare postępu technologii zbliżamy się do standardu, którym jedno urzadzenie zastąpi nam wiele rzeczy: od dowodu tożsamości, i kart płatniczych, przez telefon, aparat fotograficzny, komputer, telewizor, odtwarzacz muzyki, czytnik książęk, baza danych i Bóg wie co jeszcze. Oczywiście ciągle jesteśmy jeszcze w początkowej fazie tej drogi, więc póki co aparat lepiej żeby był aparatem. Amatorów bardzo dobrej jakości zdjęć Sony DSC-HX200V z pewnoscią zadowoli.

Szczecin, 24.03.2012; 23:40 LT

Komentarze