PRZYSYPIAJĄC NAD KLAWIATURĄ

Wygrałem sto dolarów! W konkursie fotograficznym organizowanym przez naszą firmę moja panorama Rio de Janeiro wygrała w jednej z kategorii.

Niby nic wielkiego, ale miło.

Nie pojechałem do Chin. Po raz kolejny pojechał mój współpracownik, bo tak zarządziła dyrekcja. Na dobre zapuściłem korzenie w biurze tego roku. Coraz mniej podoba mi sie ten wariant, bo bez podróży czuję się jak ryba bez wody.

Ale oczywiście jest i pozytywny aspekt obecnej sytuacji. Dzięki temu mogę więcej czasu spędzić z moim Złotowłosym Aniołem, który wprost z Siódemgo Nieba przybył by uczynić mnie szczęśliwym. Jesteśmy parą dokładnie od miesiąca i przez ten czas moje życie odmieniło sie kompletnie. Na lepsze oczywiście. Przytrafiło mi się coś, za czym bezskutecznie uganiałem sie mając lat dwadzieścia, co wydawało mi się na zawsze utracone w wieku lat trzydziestu i czego już nawet nie starałem sie szukać skończywszy lat czterdzieści. Bez względu na przyszłe losy będzie to jedna z najpiękniejszych jesieni mojego życia.

Po drodze wypadło Wszystkich Świętych. Po raz pierwszy przyszło mi iść z tej okazji na grób mamy. Jeszcze pojawiają się w telewizji reklamy, które wiosną razem komentowaliśmy, jeszcze trwają niektóre wątki seriali, o które czasem wspólnie oglądaliśmy. Jeszcze czasem łapię sie na tym, że myślę „opowiem o tym mamie” gdy zdarzy się coś ciekawego. Trwa to ułamek sekundy, po którym przychodzi otrzeźwienie, że już nie. Wizyta na cmentarzu nie była już jednak jakimś sczególnym wydarzeniem. Chodzę tam w każdy weekend jeśli akurat jestem w Sczzecinie.

Jeszcze tego samego dnia wieczorem rozpoczęła się zima. Niesamowite, jak szybko nastąpiło przejście z lata wprost do zimy. Nawet nie zdążyłem zmienić opon na zimowe. Śniegiem sypnęło tak, że postanowiłem nie ryzykowac jazdy na letnich oponach. Wsiadłem do pociągu i z iście zimowym, blisko dwugodzinnym opóźnieniem dotarłem do Szczecina. Wstałem wcześnie, o siódmej, by obejrzeć kolejny mecz naszych siatkarskich Złotek na mistrzostwach świata. Niestety, passa trzech zwycięstw została zakończona i nasza reprezentacja musiała w czwartym meczu uznać wyższość Tajwanu. Jutro rano ostatni mecz w grupie, którego stawką będzie drugie miejsce.w tej fazie rozgrywek. Nie będe musiał zrywać się rano, bo planują zacząć dopiero o dziesiątej.

Kończę bo już przysypiam nad klawiaturą.

Szczecin, 04.11.2006; 22:55 LT

Komentarze