PRAGA (2) – PRZEZ MOST KAROLA NA HRADČANY

Może wreszcie w najbliższych wpisach uda mi siędokończyć relację z sierpniowej wycieczki do Pragi..

Po upalnym piątku sobota miała bardziej sprzyjać zwiedzaniu. Większą część dnia mieliśmy przeznaczyć na Hradčany, ale dzień zaczęliśmy od pomnika Św. Wacława na placu noszącym jego imię. Nasz hotel miescił się po sąsiedzku, więc trudno było nie przejść obok. Plac i pomnik były świadkami wielu ważnych wydarzeń w czeskiej historii, z których ostatnie to chociażby wiece podczas pamiętnej aksamitnej rewolucji 1989 roku bedące jak ostatnim aktem dramatu, którego apogeum rozgrywało się w tym samym miejscu podczas sowieckiej inwazji 1968 roku, w której swoją niechlubną kartę zapisało także polskie wojsko.

Praga 51

Turystycznym barbarzyństwem byłaby jazda na Hradčany metrem czy innym środkiem miejskiej komunikacji, kiedy niemal aż prosi się by pokonać tę trasę pieszo, oczywiście przechodząc przez słynny, XIV-wieczny Most Karola. Zanim tam doszliśmy, podziwialiśmy Hrad z Katedrą Św. Wita z drugiego brzegu Wełtawy. Piękny to widok: górujące nad miastem ogromne budowle z omijającą je w dole łukiem wstęgą rzeki.

Praga 52

Na Moście Karola tłumy. Nie sposób obejrzeć go dokładnie, przyjrzeć się wszystkim figurom kiedy człowiek niesiony jest zwartą, ludzką ciżbą. A przecież swoje miejsce zajmują (i ruch tamują) związani z mostem grajkowie. Każdy choć na chwilę chce się zatrzymać, posłuchać, więc zator jeszcze większy.

Praga 53

W tym tłumie staraliśmy się nie przeoczyć figury Świętego Jana Nepomucena. Ów duchowny zginął w nurtach Wełtawy wrzucony tam przez zazdrosengo króla Wacława IV, który żądał złamania tajemnicy spowiedzi, aby potwierdzić podejrzenia o niewierność swojej małżonki. Ponoć dotknięcie figury ma przynieść szczęście, więc każdy próbuje na wszelki wypadek. Nic dziwnego, że stosowne tablice są wyszlifowane do gołego metalu. I to zarówno te pod samą figurą świętego, jak również płaskorzeźba przedstawiająca męczeńską śmierć Jana Nepomucena i pięć gwiazd wokół jego głowy – symboli cnót męczeńskich. Taka aureola ponoć pojawiła się w miejscu wrzucenia go do rzeki (w tym miejscu ustawiono zresztą ową płaskorzeźbę i krzyż w balustradzie).

Praga 54

Dotknąwszy wizerunku świętego mogliśmy już spokojnie przejść na drugą stronę, gdzie witały nas wieże i kamienice zabudowy u najniższego fragmentu hradczańskiego wzgórza.

Praga 55

Praga 56

Coś chyba jednak zrobiliśmy źle. Przynajmniej w krótkoterminowej perspektywie. Zamiast bowiem po dotknięciu figur zaznać pomyślności, sprawiliśmy, że po chwili się zachmurzyło i wkrótce zaczął siąpić deszcz. Postanowiliśmy przeczekać go przy lampce wina w niewielkim barze „U kliču”, czyli „Pod Kluczem”. W natłoku nastawionych na turystów knajp była to fajna oaza spokoju, w której najpierw byliśmy zupełnie sami, a potem gościło tam dwoje miejscowych – typowych mieszkańców, którzy zaszli na chwilę na piwo po drodze wracając z zakupów albo z załątwiania innych codziennych spraw.

Praga 58

Praga 57

Piwo zresztą jest w Pradze wszechobecne. Trudno wyobrazić sobie wizytę w tym mieście bez skosztowania złocistego, chmielowego napoju chociaż raz (a zalecane jest częściej).

Praga 59

My także przysiedlismy na piwo i przy okazji na obiad – tradycyjne knedliki, które spożyliśmy „U Kocoura”. Szkoda tylko, że w tak pięknie nazywającej się knajpie, kocurów i tych na ścianach, i tych żywych było jak na lekarstwo.

Praga 60

Deszcz niestety nie przestawał padać, a nawet wyglądało, jakby zaciągnęło się mocniej. Na szczęście jeszcze kilka kroków i już bylismy na szczycie wzgórza. Stamtąd dopiero ukazała się nam Praga w całej swej okazałości.

Praga 61

Nie mieliśmy jednak czasu ani ochoty na dłuższe podziwianie jej w owej chwili, zważywszy na to, że już nie siąpiło lecz padało. Lepiej było czym prędzej schronić się w Katedrze Św. Wita. Jest ona symbolem czeskiej państwowości. W tym miejscu pierwszą świątynię wzniesiono w 925 roku, a więc na ponad czterdzieści lat przed chrztem Polski. Była to skromna rotunda o srednicy trzynastu metrów. Sto trzydzieści pięć lat później zburzono ją i zbudowano bardziej okazałą świątynię, w której w 1085 r. Odbyła się pierwsza koronacja króla Czech. Rozwijająca się stolica prężnego państwa, podniesiona do rangi arcybiskupstwa potrzebowała jeszcze wspanialszej świątyni i decyzja o budowie takowej zapadła w 1344 roku. Pod koniec tamtego stulecia ukończono jej znaczną część zamykając prowizorycznie od strony zachodniej. Ponieważ prowizorki trzymają się najmocniej, do dlaszej rozbudowy świątyni powrócono blisko pół tysiąca lat później, w 1872 roku, dobudowując całą część zachodnią z zachowaniem oryginalnej stylistyki. Właśnie od owej zachodniej części weszliśmy teraz do środka.

Praga 62

Na zewnątrz uwagę naszą przykuwały liczne rzygacze. Wciąż padało, więc mogliśmy ich funkcje obserować w całej pełni.

Praga 63

Na Hradčanach możnaby spokojnie spędzić cały dzień albo i dwa. My nie chcieliśmy stać się niewolnikami przewodnikowej rozpiski i zaliczania po kolei poszczególnych arcydzieł. Za mało było na to czasu jeśli chcieliśmy mieć spokojny, weekendowy wyjazd zamiast maratonu. Dlatego troszkę z bólem serca, ale niedużym odpuściliśmy sobie zakup biletu wstępu na dużą trasę i skierowaliśmy się w stronę Złotej Uliczki. Ale o tym opowiem już w następnym wpisie.

Praga 64

 W pociągu Szczecin – Gdynia, 06.11.2011; 20:30 LT

Komentarze