POŻEGNANIE NA ROK

           

Uff! Nie było łatwo. Przygotowywalismy się do tego dnia od kilku miesięcy, lecz im blizej, tym bardziej stress dawał się we znaki.

International Students Exchange. Tomek wymyslił to pod koniec ubiegłego roku i właśnie rozpoczął realizację swojego planu. Jeszcze tak niedawno był dzieckiem,  a dziś (wczoraj właściwie, bo już po północy) opuścił nas na rok wylatując za ocean by tam przez rok samemu, bez naszej, ciągłej opieki uczyć sie w jednym z liceów.

Pamiętam jego pełne niepewnosci pytanie zadane przez telefon kilka miesięcy temu.

– Mógłbym, tato?

I pamiętam chwilę milczenia po mojej stronie słuchawki, kiedy w ciągu kilku sekund starałem się rozważyć wszystkie „za i przeciw”. Ta chwila dla niego pewnie ciągnęła się w nieskończoność.

– To twoje życie – odpowiedziałem – Masz już prawie szesnaście lat i ufam, że wiesz na co się decydujesz. Nie chciałbym kiedyś żyć ze świadomością, że pokrzyżowałem twoje życiowe plany bo ja wyobrażałem je sobie inaczej.

– To znaczy… że zgadzasz się? – zapytał dla pewności.

– Tak.

W tym momencie nastąpiła taka eksplozja radości, która aż mnie zaskoczyła. Nie przypuszczałem, że może to być tak ważne dla niego i chyba nigdy nie widziałem go bardziej szczęśliwego.

Jestem pod wrażeniem jego dalekosiężnych planów. Nie chodzi mi o rozmach lecz o precyzję. Wygląda tak, jakby życie miał zaplanowane co najmniej pięć-osiem lat naprzód i konsekwentnie ten plan, kroczek po kroczku realizuje. A przeciez pamiętam co działo się, kiedy ja chodziłem do liceum. Ja akurat niemal od początku chciałem iść na morze, więc nie musiałem się wahać, lecz większość osób jeszcze w klasie maturalnej miewała rozterki na jakich studiach próbowac swoich sił.

Wierzę w jego rozsądek i ufam, że pokaże sie z dobrej strony. Pod tym względem jestem jakoś dziwnie spokojny. Ale pewnie dopóki żyć będę, pozostanie ten niepokój o jego i Pauliny bezpieczeństwo i odruch by starać się przewidziec wszystko i na wszystko ich przygotować. Odruch, który w chwilach logicznego myslenia staram się zwalczać, próbując przetłumaczyć sobie, ze zbliża się pora kiedy młode ptaki wyfruną z gniazda i jeśli same nie zatroszczą się o swój los, mój wysiłek w przewidywaniu i pokonywaniu problemów nic nie pomoże. Zwalczam, ale czekam na telefon, na sms, na jakąkolwiek wiadomość bo ten zwalczony niepokój tli się nadal i wybucha nowym płomieniem, gdy tylko przestaję się kontrolować. Przecież tyle niebezpieczeństw czyha już tuż za progiem mieszkania.

Będę mu kibicować przez cały rok jego wysiłków. Będę też musiał wspierać, by nie zawalił, roku w polskim liceum. Bo on planuje, że nadrobi zaległości i po powrocie zda komisy, aby móc kontynuować naukę w tej samej klasie. Dojdą mi nowe obowiązki, ale jakże przyjemne.

Tomek i Paulina przyjechali z Eks do Warszawy samochodem. Ja dojechałem z Trójmiasta pociągiem. Ostatnie popołudnie i wieczór spędziliśmy razem. Potem Paulina i Tomek stwierdzili, że nie pójdą już tej nocy spać. Dołączyłem do nich. Eks odpadła zmęczona zarwana poprzednią nocą i kilkugodzinnym prowadzeniem samochodu. Siedzieliśmy rozdyskutowani do trzeciej, przy kolejnych herbatach i kawach. Przypominałem sobie jeden z moich wyjazdów w rejs, kiedy w tym samym składzie (tyle tylko, że oni mieli wtedy po jakieś 7-8 lat) siedzieliśmy w oczekiwaniu na mój odjazd o czwartej nad ranem. Kochane dzieciaczki. Wtedy także same zadecydowały, że nie pójdą spać, a mi serce krajało się, że krzywdzę ich swoją nieobecnością. Zastanawiałem się wczoraj, o czym myślał Tomek podczas tej swoistej „zielonej nocy”, pełnej śmiechu i głupawych opowieści, rozmaitych wspomnień. Czego tam nie było! I o tym, że wszyscy ich znajomi w dzieciństwie bali się Buki z Muminków (potem analizowaliśmy dlaczego akurat Buka wydawała sie taka straszna), i o tym, że Google ma dopiero i aż kilka lat,.i o suchym prowiancie na wakacyjnych wyjazdach (z jakimi produktami się kojarzy i co w nich dobre a co nie), i o tajemniczym malowidle na greckich Meteorach, o którym wspominał Erich von  Däniken, i które Paulina wypatrzyła podczas zwiedzania, a takze o tym, że Paulina poczatkowo wyobrażała sobie, ze Meteory to będą jakies kratery po meteorytach, a nie wysokie, pionowe skały. Temat gonił temat. Zastanawiałem się, czy Tomkiem też targały wyrzuty sumienia, że pozostawia w żalu swoich najbliższych? A przecież musiał przejsć jeszcze ciężką próbę na lotnisku, kiedy po odprawie bagażowej odprowadziliśmy go do punktu, za który mógł iść już tylko sam. W tym ostatnim momencie polał się potok łez. O ile nie zaskoczyły mnie te matczyne, to nie spodziewałem się aż tylu siostrzanych. Tyle razy iskrzyło między nimi jak to u rodzeństwa, tyle razy dobierali wakacyjne wyjazdy oraz inne imprezy oddzielnie by móc swobodnie poświęcić czas wyłącznie swojej grupie znajomych, a teraz smutno było patrzeć na ich pożegnanie. Chciałem napisać „przykro”, ale uświadomiłem sobie, że to nie było uczucie przykrości. Owszem, rosła mi kula w ściśniętym gardle, ale w duchu cieszyłem się, bo było to w pewnym sensie spełnienie tych długich lat wychowywania, szczególnie kiedy były znacznie młodsze.

Dużo, dużo wcześniej zastanawiałem się co powiem mu w tej chwili odjazdu, jakie przesłanie pozostawię. A kiedy nadeszła moja kolej (po Eks, a przed Pauliną), uścinąłem go tylko i widząc na zapłakaną Eks, szepnąłem mu do ucha

– Pamiętaj o mamie. Pisz do niej.

Biedny Tomek. Dla niego napisanie kilku zdań to prawdziwa katorga. Będzie mieć więc kolejne wyzwanie.

Jeszce popatrzeliśmy jak przechodzi kontrolę security, i odwrócilismy się, by udać się do wyjścia z terminalu.

Rozpoczęła się wielka przygoda Tomka, po której z pewnością wróci odmieniony i głęboko wierzę, że na lepsze. Good luck, my son! Good luck!

Po powrocie widziałem jeszce jakieś wyścigi kajakarzy w telewizji i zmagania biegaczy, ale prawdę mówiąc w tamtej chwili niespecjalnie mnie to interesowało. Poszedłem spać do swojego pokoju. Paulina zrobiła to samo.Eks w końcu tez zasnęła w swoim łózku przed telewizorem, choć na krótko. Po odespaniu zarwanej nocy, po południu mieliśmy pójść zwiedzać miasto.

I poszliśmy, ale jak zwykle zabrakło mi miejsca by napisać o tym jeszcze w tym odcinku. Ciąg więc dalszy nastąpi.

Warszawa, 23.08.2008, 02:10 LT

 

Komentarze