POSTÓJ W PORCIE

 

Kolejne dwa ciężkie dni za nami. Wyładunek jak to często bywa podczas sporadycznych zawinięć do Europy mimo, że był powodem takiego zawinięcia, to jednak schodził na plan dalszy. A przeciez statek miał różnorodne towary w ładownich i rozmaitych odbiorców. Ot chociażby taki newsprint, czyli bele paieru gazetowego, które wkrótce trafią do drukarni by wyjechać stamtąd już w charakterze dzienników

Taki papier nie dość, że nie może złapać wilgoci, to na dodatek nie może zostać uszkodzony. Wystarczy powiedzieć, że kilkumilimetrowej głębokości uszkodzenie potrafi zdyskwalifikować całą ogromną belę. Kilka milimetrów to wielka ilość zwojów i bardzo długa, felerna taśma, a maszyny drukarskie są bardzo wrażliwe na uszkodzenia papierowej powierzchni.

Równocześnie z innej ładowni na zacumowaną obok barkę trwał wyładunek węgla.

W innej zaś trwały przygotowania do rozpoczęcia przeładunku na inny, czekający już w kolejce stateczek wielkich bloków granitowych.

I to wszystko nic, bo przecież tyle spraw do załatwienia przy okazji postoju w Europie. W stacji gaszenia dwutlenkiem węgla trwa właśnie demontaż butli CO2. Każda musi przejść próby ciśnienia (t.zw. hydrotest) raz na pięć lat i otrzymać stosowny certyfikat bezpieczeństwa. Właśnie upływa termin ważności dla siedemdziesięciu z nich. Każda waży sto dwadzieścia pięć kilogramów. Wytaczane są z ciasnego pomieszczenia stacji na zewnątrz, skąd dźwigiem transportowane są na samochód serwisującej je firmy. Do kapitana maszeruje w międzyczasie dwóch techników radiokomunikacyjnych. Otrzymali zlecenie naprawienia szwankującego odbiornika łączności satelitarnej, więc są. Kapitan woła dugiego oficera, który odpowiada za łączność i komunikację, a sam wraca do omawiania bieżących spraw z agentem. Agent musi odebrać z lotniska przylatujących załogantów, a potem odwieźć tam tych, którzy wybierają się do domu. Najpierw jednak niech koniecznie wyśle próbki oleju do analizy. Zaadresowana paczka z buteleczkami zawierającymi olej z rozmaitych silników ląduje na stole, a potem w przepastnej torbie agenta. Próbki wysyła się co trzy miesiące i teraz właśnie wypada kolejny termin. Agent mówi, że lada moment powinien się pojawić technik do przeprowadzenia testów czystości powietrza kompresora do napełniania powietrzem butli aparatów oddechowych. Ważny przez rok certyfikat również dobiega końca. Kapitan informuje trzeciego oficera odpowiedzialnego za sprzet przeciwpożarowy, aby był gotowy. Wieczorem ma zaś się pojawić barka z olejami. A co z pozostałym zaopatrzeniem? Agent nie wie. Dzwonimy więc do działu zakupów. Truck z farbą powinien być około południa, a dwa samochody z całym pozostałym zaopatrzeniem wyjechały niedawno z Vlaardingen koło Rotterdamu i wkrótce powinny być w Antwerpii.

I rzeczywiście, niedługo potem ustawiają się pod burtą trzy wielkie ciężarówki. Teraz trzeba wszystko załadować na burtę, sprawdzić czy zawartość zgadza się z kwitami dostaw, a te czy odpowiadają zamówieniom. A do tego czy same dostarczone towary nie odbiegają od tego, czego oczekiwano.

Wpadki są zawsze. Tym razem złączki do kabli spawalniczych są mniejsze niż te używane na statku. Nieprzydatne, idą do zwrotu. Wiertła też podejrzanej jakości. Chyba chińskie, najtańsze. Takie same niedawno wyginały się zamiast wiercić. Do zwrotu. Brakuje uszczelnień do pompy. Wszyscy szukają i nie ma. Kierowca trucka dzwoni do dostawcy, ale ten się upiera, że wysłał. Jeszcze raz szukanie. Są! Bosman przez pomyłke odłożył ten karton razem z innymi rzeczami działu pokładowego. Mechanicy odzyskali tak potrzebne im części. Z czeluści samochodów wyłaniają się kolejne palety, a załoga powoli zaczyna padać na nosy ze zmęczenia. Współczuję tym, do których przyjechały w odwiedziny żony. Czas płynie, one siedzą w kabinach same, a oni z trudem skończą to wszystko do wieczora. Kartony, skrzynie, worki, beczki… Mięso, warzywa, liny, stal, proszki do prania, chemikalia, narzędzia, farby, gazy spawalnicze… Lista zdaje się nie mieć końca.

Wśród tych wszystkich towarów wyłuskujemy drobny, mniejszy niz puszka coca coli zawór bezpieczeństwa do jednego z podgrzewaczy paliwa. Bardzo ważne, bo właśnie upływa termin ważności certyfikatu tego podgrzewacza, a zamontowanie nowego zaworu było warunkiem jego odnowienia. Musi go obejrzeć i sprawdzić w działaniu inspektor Lloyd’s Register of Shipping. Jeśli będzie ok, wystawi nowy certyfikat. Trzeba zdążyc przed weekendem.

– Chiefie, jeśli pańscy ludzie zaczną o szóstej rano, wyrobią się do kawy o dziesiątej.?

Chief odpowiada mi, że tak, ale na wszelki wypadek, przygotują częśc pracy już wieczorem. W takim razie można wołać inspektora.

– Dasz radę załatwić Lloyda na jutro? – pytam prze telefon kolegę w biurze.

– Zaraz wysyłamy do nich e-mail.

Przed wieczorem dostaję potwierdzenie, że inspektorzy przyjęli zlecenie i będą nazajutrz.

Dostałem przed wieczorem, ale przecież o czternastej agent miał mnie zabrać na lotnisko do Brukseli, skąd miałem odlecieć do Chin. Byłem już spakowany.

– Słuchaj, agent w Szanghaju pisze, że jest kongestia i tamci nie zacumują przed poniedziałkiem, – dzwoni z wiadomością mój kolega – anulujemy więc twój dzisiejszy lot. Zastanów się jak chcesz poukładać swoje plany: czy zostajesz w Antwerpii do niedzieli, czy wracasz do Gdańska?

Wracac do Gdańska! Brzmi kusząco. Muszę jednak dokończyć sprawe tego zaworu. I jeszcze ciąg dalszy zaopatrzenia jutro. Ale na ostatnie połączenia, żeby być w Gdańsku w piątek przed pólnocą może bym się wyrobił. O takie loty więc proszę.

– Wszystko już zabukowane. Ostatnie wolne miejsca z Brukseli są w piątek o czternastej – dostaję niedługo potem informację.

– Jeśli o czternastej, to musiłabym ze statku zejść najpóźniej o jedenastej. Nie ma szans. Załatwiajcie więc coś na sobotę rano.

Na sobotę rano się udało. Wylot z Brukseli o 08:45, przesiadka w Monachium i przylot do Gdańska o 12:25.  Co prawda już w niedzielę o 16:50 wylot via Monachium do Chin, ale zawsze to doba w kraju.

*   *   *

Jest późny, piątkowy wieczór. Większość statkowych spraw już dopięta. Zaraz ponownie spakuję swoje rzeczy i idę spać. Na szóstą rano mam zamówioną taksówkę na lotnisko w Brukseli.

Antwerpia, 03.04.2009; 23:15 LT

Komentarze