POLICJANT, KONKURS I ŻYCZENIA

Kilka wynalazków wywołało rewolucję w naszym życiu na przestrzeni ostatnich lat podobną do tej na miarę radia czy telewizji. Jednym z nich (i moim zdaniem największym) jest internet. Liczba uzależnionych jest ogromna i nie jest to uzależnienie wynikające jedynie z przyjemności, lecz często także zawodowe. Sam często dla wygody klikam w wyszukiwarkę nie odchodząc od biurka, zamiast przerzucać strony książek telefonicznych, poradników, ogłoszeń w fachowej prasie. Dtrugim jest telefon komórkowy. Dziś trudno sobie wyobrazić egzystowanie bez „komórki”. Kiedy jej zapomnę wychodząc do pracy, narażam się na nieodebranie pilnych wiadomości zarówno słuzbowych jak i prywatnych. Niepokój z tym związany przeszkadza do czasu aż sprawdzę na wyświetlaczu liczbę nieodebranych połączeń. A przeciez jeszcze na początku życia moich dzieci chodziłem na pocztę zamawiać rozmowy międzymiastowe. Czasami czekało się na połączenie nawet kilkadziesiąt minut. Jeśli komuś się spieszyło, zamawiał „pilną”, albo jeszcze droższą „błyskawiczną”. Wsyzscy czekali w skupieniu, aż operatorka wezwała krzykiem n.p. „Radom, kabina czwarta!”.

Pamiętam jak wielkim marzeniem było dla mnie posiadanie faksu. Możliwość wysyłania przez telefon listów i rysunków z odległych portów albo wprost ze statku wydawała mi się przejściem na zupełnie odmienny, „kosmiczny” poziom komunikacji. Kiedy wreszcie, za niemałe pieniądze, kupiłem odpowiedni aparat, prawie go nie używałem, ponieważ kilka miesiecy później pojawił się w moim domu komputer oraz internet. Z rozrzewnieniem patrzę na dzisiejsze ceny faksów – trzykrotnie mniejsze niż wtedy, i to pomimo inflacji.

W samolotach po wylądowaniu wszyscy natychmiast włączają „komórki”. Ale co tu ganić pasażerów, kiedy zdarza się usłyszec sygnał telefonu na koncercie, w kościele, w teatrze. O kinie nie wspominam, bo to niemal normalka. Bywają też jednak i inne ciekawe miejsca, w których użytkownicy tych gadżetów decydują się ich użyć. Kilka dni temu agent wiózł mnie ulicami Jiangyin, Podoba mi sie chińska sygnalizacja świetlna, która każdy sygnalizator zaopatruje w wyświetlacz ilosci sekund, jaka pozostała do kolejnej zmiany koloru swiateł. Dzięki temu kierowcy nie muszą nerwowo przez całą minutę „stać w blokach”. Ruch jednak rośnie na tyle szybko, że nie wszędzie zdążono zainstalować sygnalizatory. Na takich newralgicznych skrzyżowaniach ruchem kierują policjanci. Stoją zazwyczaj na niewielkiej, podwyższonej wysepce – cokoliku na samym srodku krzyzujących się ulic. I właśnie kiedy przejeżdżaliśmy przez jedno z takich skrzyzowań, policjantowi niepodziewanie zadzwonił telefon. Kierujący ruchem niewiele się zastanawiając opuścił ręce, jedną z nich wygrzebał z kieszeni dzwoniacy telefon, po czym na spokojnie oddał się konwersacji. Stał sobie na tym cokoliku z telefonem przy uchu, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co dzieje się wokół niego.

Gdyby nie było internetu, nie byłoby tego bloga. Zapisywałbym być może coś w zeszycie, ale czy starczyłoby mi cierpliwości? Gdyby ni było internetu, nie byłoby też portalu „Podróże i herbata” sponsorowanego, przez producenta aromatycznych naparów. Poniewaz jest jedno i drugie, wysłałem jeden z wpisów na konkurs i z dumą donoszę, że wygrałem zestaw herbat. Będe miał co pić wieczorami i rankami po powrocie.

Wyniki konkursu

A póki co pora świętować Wielkanoc. Znów w Jiangyin, znów na stoczni, podobnie jak w zeszłym roku. Na relaks nie ma co liczyć. Oby tylko nie wynikły jakieś ponadplanowe sprawy…Wszystkim zaś, którzy do Mojej Szuflady zagladają, życzę właśnie odpoczynku, spokoju i czasu dla siebie. Niech to bedzie też czas na refleksję o przemijaniu i nadziei albo wiary w lepsze jutro. Niech będzie wiosennie, jajecznie, zajęczo i dyngusowo. Przede wszystkim zaś niech łaska Boża Was nie opuszcza.

Wesołego Alleluja!

Jiangyin, 03.04.2010; 16:50 LT

Komentarze