POKRÓTCE

 

Dziś na pewno o Pelplinie juz nie napiszę. Dobrze, ze w ogółe siadłem do bloga. Jesteśmy znów w Szczecinie i kończy sie wspólny, dwutygodniowy pobyt w Gdyni. Dzieciaki (he, obraziliby się pewnie wiedząc, że tak ich nazywam) mają swoje plany i najbliższą część wakacji spędzą po swojemu. Jeśli nie wyjadę na jakiś statek, a dyrekcja bedzie na tyle łaskawa by dać mi troche urlopu, to może wyskoczymy jeszcze gdzies razem pod koniec sierpnia.

Sobota znów minęła intensywnie. Wizyta u taty, wspólny wypad na cmentarz, po obiedzie wizyta w naszym szczecińskim biurze, potem kawa u rodziców koleżanki Pauliny, dwie godziny na słuzbową korespondencję i na koniec spotkanie w dawnym, klasowym gronie. Lubię je, chociaż niezbytr często moge sobie na nie pozwolić. Tak już jest, że samemu ciężko mi podjąć jakąś inicjatywę w tym zakresie, bo zawsze znajduję mnóstwo ważniejszych spraw do zrealizowania. Kiedy dzwoni ktoś i meeting staje się bardzo konkretny, wtedy, bywa ze machne ręką na inne rzeczy i oddaję się radościom zycia towarzyskiego. Wtedy wiem, że nic nie jest warte zaniechania takich imprez, ale za tydzień znów tyle jest do zrobienia.

Tym razem wyszedłem około północy, bo obiecałem młodzieży wspólne oglądanie jednego z filmów. Mieli czekać, ale trudy wczorajszej,nocnej podróży jeszcze były widoczne. Odlecieli w krainę Morfeusza niemal zaraz po skonsumowaniu kolacyjnej pizzy. Trudno, obejrzymy innym razem.

Mogłem za to wreszcie wyciągnąć zimne piwko z lodówki (samochód już odpoczywa w garażu) i wrzucić jakąś notatkę na blog. Jak bardzo ważne jest systematyczne pisanie przekonałem się na dzisiejszym spotkaniu. Towarzystwo opowiadało mi wrażenia ze wspólnego wyjazdu do Czech przed kilku laty i najwiecej czasu zajęły im spory kto kiedy dojechał i czy dana wycieczka miała miejsce pierwszego dnia zaraz po przyjeździe, czy też może nazajutrz. Powiedziałem im, ze to są skutki braku dziennika wyprawy, który dyskusję na temat faktów zamknąłby natychmiast.

Szczecin, 30.07.2006, 01:10 LT

Komentarze