PO DOBRYM MECZU

                            

Jak za dawnych, mundialowych czasów siedziałem dziś w kafejce na Monciaku i oglądałem mecz.  Mecz o Ligę Mistrzów Legii z Szachtarem Donieck. Wynudziłem sie nieprzeciętnie bo fajnych akcji było jak na lekarstwo, bramek także, ale na koniec dowiedziałem się od sprawozdawcy, że nasi piłkarze rozegrali w sumie dobry mecz, bo chociaż to i owo moznaby poprawić, to optymizmem napawa porażka tylko 0:1. Takich czasów przyszło nam doczekać, ze nawet porazka i jałowa gra napawają optymizmem.

W kafejce na koniec przypomniała mi sie piosenka o barmance z Vancouver śpiewana przez rybaka dalekomorskiego Jerzego Porębskiego. A to za sprawą uroczej barmanki, która za sprawą nudy na boisku zajmowała moją uwage bardziej niż telewizor. Chyba za długo już poszczę, bo podoba mi sie coraz więcej kobiet. Barmanka odwzajemniła moje spojrzenie takim przemiłym i długim usmiechem, a potem jeszcze jednym i jeszcze, że nawet przegrana Legii satała się łatwa do przełknięcia.

W ogóle jakiś ciekawy dzień dzisiaj. Dyrekcja popatrzyła w mój urlopowy kalendarz i… postanowiła wysłać mnie w poniedziałek w delegację do Szczecina.

– Po co pan będzie do Sopotu na jeden dzień przyjeżdżał? Popracuje pan w biurze szczecińskim.

Zamurowało mnie. Szok prawdziwy. Z tego wynika, że muszę się spakować do wyjazdu na urlop już jutro. W piątek po pracy wyjazd do Szczecina, a stamtąd w przyszłym tygodniu już dalej. Nie bardzo mi się chce dotykać te przypruszone budowlanym pyłem walizki, ale kiedyś i tak bym musiał się za nie zabrać. Najciekawsze jest to, że być może wrócę do mieszkania i do Trójmiasta dopiero w październiku. Remont na odległość – tego jeszcze nie praktykowałem. I po wakacjach oraz wieczorach w ogródkach już śladu nie będzie. Ale za to znajdą się na pewno inne atrakcje, a póki co muszę kończyć jeżeli mam w końcu znaleźć jakieś lokum na tych chorwackich stronach w internecie.

Gdynia, 09.08.2006; 21:55 LT

 

Komentarze