Lotnisko w Rebiechowie prawie spalo, kiedy przyjechalem tam o swicie. Odprawa pasazerow do Frankfurtu zaczynala sie o 06:45, a kuchnie w barze otwierano o 07:00. Al nic to.Zdazylem za to kupic przed odlotem swieza Wyborcza.
Lot do Frankfurtu prawie przespalem, nadrabiajac niedostatki tarwanych nocy. A teraz w oczekiwaniu na kolejne polaczenie, do Denver, obserwuje przemieszczajace sie w te i wewte potoki pasazerow. Kogo tam nie ma – dystyngowani biznesmani, obiezyswiaty w dzinsach i T-shirtach, Arabowie w dzelabijach, hindusi w turbanach… Jesli mowi sie o globalnej wiosce to chyba najbardziej widoczne jest to wlsnie w takich hubach, molochach skad tylko krok do najbardziej egzotycznych miejsc naszej planety.
Pora i na mnie. Trzeba poddac sie drobiazgowej kontroli zanim wpuszcza do samolotu lcacego do USA. Potem ponad 10 godzin lotu, a w Denver kolejna przesiadka, do Vancouver. Nastepnie juz tylko 2 godziny promem do Nanaimo oraz godzina jazdy samochodem i dotre do Cowichan Bay – celu mojej podrozy. W Polsce bedzie juz pora sniadania.
Frankfurt nad Menem, 16.02.2005