PIENINY (2) – TRADYCYJNYM SZLAKIEM

Na drugi dzień  mieliśmy w planie zaliczenie polskiej części Pienińskiego Parku Narodowego z wejściem na najbardziej znane szczyty t.j. Sokolicę i Trzy Korony, Nie byłem tam chyba od czasów studenckich, więć z przyjemnością powędrowałbym starym, tradycyjnym szlakiem, jak to robilem w owych czasach.

Pieniny 55

Najrozsądniej byłoby zakończyć lub zacząć trasę nad brzegiem Dunajca u podnóża Sokolicy, lecz wymagało to przeprawy łódką z lub do Szczawnicy. Takie usługi są oferowane, lecz poprzedniego dnia idąc na Słowację mijaliśmy miejsce przeprawy dwukrotnie, lecz żadnego  śladu działalności nie zauważylismy. Być może flisak zagości na dobre dopiero w sezonie? Nie chcieliśmy ryzkować, więc zaczęliśmy i zakończyliśmy marsz w Krościenku. Wmagało to pokonania trasy Czertezik – Sokolica w obydwu kierunkach ale dawało pewność, że wszystko odbedzie się jak trzeba.

Wędrowanie w maju ma tę zaletę, że góry są jeszcze prawie puste. Na początku minęlismy jakąś szkolną wycieczkę, a potem trafiali już tylko pojedyńczy turyści. Jak na pienińskie standardy to prawdziwie pustkowie.

Pierwsze widoki zaoferowały nam skały Czertezika.

Pieniny 30

Dunajec z góry wyglądał jak zrebrząca sie wstążka, rzucona bezładnie pośród bajecznie zielone stoki.

Pieniny 31

Pieniny 32

Wyjście na grań było w najwyższej częsci zabezpieczone barierkami po obu stronach, ponieważ skała jest wysoka, a w górnej partii wąska. Opada stromo hen w dół gdzieś w kierunku Dunajca, lecz nie mniej stromo kilkanascie lub kilkadziesiąt metrów po „wewnętrznej” stronie. Ta wewnętrzna strona nie robi wrażenia tylko dlatego, że porośnięta jest gęstym lasem, który niweluje lęk wysokości wywołany otwartą przestrzenią.

Pieniny 33

Swoją drogą warto się przyjrzeć rozcapierzonym korzeniom tych drzew, szukających każdej szczeliny wśród skał, by tam zakotwiczyć roślinę. Kolejna lekcja ekspansji życia.

Pieniny 34

Z Czertezika trzeba było zejść w głęboką przełęcz tylko po to by niemal natychmiast ropocząć podchodzenie na podobną wysokość na Sokolicę. Kiedy już znaleźlismy się przed ostatnim podejściem na szczyt skały, drogę zastąpił nam pobierający myto pracownik parku. Cztery złote upoważniało nas nie tylko na wejście na Sokolicę, lecz także na Trzy Korony (gdzie ma swoje stanowisko inny strażnik) o ile zaliczymy drugi szczyt tego samego dnia. Trzeba przyznać, że widoki warte są wydanych pieniędzy,

Pieniny 35

Pieniny 36

Oczywiście nie mogłem sobie odmówić przyjemności sfotografowania rosnącej samotnie na szczycie skały sosenki. Tej samej, która znajduje się na niemal wszystkich widokówkach z Pienin. Ona i rozrzucone po mniej reprezentacyjnych miejscach jej siostry są reliktami dawnych pienińskich lasów porastających te tereny w okresie ostatniego zlodowacenia. Ponoć nietóre okazy porastające grań Sokolicy liczą sobie nawet 550 lat i są najstarszymi przedstawicielami sosny zwyczajnej na terenie Polski.

Pieniny 38

Zarządziliśmy krótki popas na skale. Zjedliśmy po bananie kontemplując wijący się daleko w dolinie Dunajec.

Pieniny 39

Na południowy zachód od nas wyrastały ośnieżone Tatry. Ponoć tego dnia jeszcze sypnęło tam śniegiem. Nic dziwnego. Jesteśmy wszak akurat w okresie Zimnych Ogrodników oraz Zimnej Zośki. Szczyty Tatr skryte w chmurach, a te chmury, gęste i bure rzeczywiście nie wróżą nic dobrego.

Pieniny 37

Popas popasem, ale trzeba było się sprężać jeśli mieliśmy zamiar wrócić o rozsądnej porze. Po drodze opowiadałem Romkowi o pewnej babci sprzedającej maślankę i kompot gdzieś w okolicach Polany Wyrobek. W górnych partiach Pienin nie ma schronisk. Turysta wybierający się na całodzienną wędrówkę powinien sam zabrać ze sobą prowiant. W upalne, letnie dni korzystałem jednak nieraz z napojów oferowanych przez tą panią. To było dobre dwadzieścia pięć lat temu jeśli nie więcej. I nagle… deja vu. Nie to niemożliwe… Kobieta sprzedająca kompot i maślankę wciąż siedziała na swojej ławeczce.

Pieniny 40

– Kolega właśnie mi o Pani opowiadał – zaczął rozmowę Romek

– Pięćdziesiąty ósmy sezon tutaj właśnie zaczynam.

– Który?!!!

– Pięćdziesiąty ósmy. Zaczęłam po maturze gdy nie dostałam się na studia i tak już zostało.

Próbuję sobie wyobrazić siedzącą naprzeciw nas ani chybi siedemdziesięciokilkuletnią kobietę gdy jako młoda dziewczyna zaczynała pracę tutaj. Całe życie na tej polanie. Każdego dnia wnosić tutaj cały ów majdan.

Pieniny 41

Kupujemy po oscypku i rozmawiamy dalej.

– Sama Pani to wszystko wnosi codziennie? Ma Pani jakiś wózek?

– Nie nie mam wózka. Wszystko samemu w rękach trzeba przynieść. Teraz pomaga mi córka. A wy skąd jesteście?

– Z Pomorza.

– Mój brat mieszka w Kołobrzegu, nad samym morzem.

– Odwiedza go Pani?

– Raz byłam, ale to nie dla mnie. Nudno. Ja wolę chdzić po górach.

– Chodzi Pani jeszcze?

– Tak ale przed sezonem.  Beskid Wyspowy, Makowski … W sezonie jestem tutaj.

Co za spotkanie! Ta kobieta to niemalże symbol Pienin. Pięćdziesiąt osiem lat na tym szlaku. Można przyjąć, że niemal każdy turysta chodzący w Pieniny musiał ją widzieć.

Ruszyliśmy dalej w kierunku Przełęczy Szopka i na Trzy Korony. Znów długi marsz pod górę. Pieniny może nie są duże ani rzesadnie wysokie, lecz tutejsze szlaki charakteryzują się licznymi podejściami i zejściami, nierzadko ściśnietymi na niewielkiej odległości. Nie mam już kondycji dwudziestolatka, więc przyznam, że mając już za sobą kilka godzin marszu po takim terenie, końcówkę podejścia na Trzy Korony czułem w nogach bardzo wyraźnie.

Zmieniło się tu od czasu mojej ostatniej wizyty. Postawiono metalowe pomosty i schody wiodące na szczyt. Uroku górom one nie dodają. Zastanawiają mnie takie ułatwienia. Przecież nie ma obowiązku chodzić po górach. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach to po prostu nie powinien iść. Wyobrażąm sobie te kolejki oczekujące na wejscie na szczyt  w pełni sezonu. My mieliśmy to szczęście, że byliśmy na Trzech Koronach zupełnie sami. Mogliśmy, przegryzając jabłka, w ciszy napwać się widokami.

Pieniny 42

Staliśmy na najwyższym wierzchołku Pienin (982 m.n.p.m.). O to zresztą zawsze są spory. Trzy Korony są bowiem istotnie najwyższe w Pieninach Właściwych, lecz pamiętać należy jeszcze o ciągnącym się wzdłuż polsko-słowackiej granicy na południowy wschód od Szczawnicy paśmie Małych Pienin, z najwyższym szczytem Wysoką – 1050 m.n.p.m, który powinien tak naprawdę dzierżyc palmę pierwszeństwa wywracając do góry nogami wiedzę wbijaną nam z podręczników do geografii w szkołach.

Po słowackiej stronie widać było zabudowania Červenego Klaštoru. To tam według legendy miał z Trzech Koron dolecieć brat Cyprian. Bliżej, na hali u podnóża góry trwał już wypas owiec.

Pieniny 45

Z Trzech Koron ruszylismy ku Górze Zamkowej. Na sterczącej wśród innych, niedostępnej skale pobudowano w XIII wieku zamek. Jego fundatorką była Święta Kinga. Był to zamek obronny i właśnie tam w 1287 roku fundatorka wraz z siostrami zakonnymi klasztoru klarysek w Starym Sączu przetrwały najazd Mongołów. Zakonnice chroniły się tam także przed dżumą dziesiątkującą miejscową ludność w połowie XVII wieku.

Pieniny 48

Potem budowla popadłą w ruinę. Na początku XX wieku z pozyskanego na rumowisku budulca powstał domek pustelnika. Podczas pobytu drugiego z nich, w 1949 roku dom spłonął. Obecnie trwają prace konserwatorskie mające na celu zabezpieczenie ruin.

Pieniny 49

To był ostatni szczyt na trasie wycieczki. Ruszyliśmy szlakiem wokół głębokiego jaru i pośród dzikich krajobrazów powalonych wiekowych drzew dotarlismy na ścieżkę, która w ciągu godziny doprowadziła nas na dół do Krościenka.

Pieniny 51

Z ogromną przyjemnoscią zapadłem się w samochodowy fotel, kiedy dotarlismy na praking. Najchętniej już bym się z niego nie ruszał do rana.

Szczawnica; 15.05.2012; 22:20 LT  

Komentarze