„Jeszcze tylko zobaczę co słychać u żubrów…” – to hasło stało się hitem internetu ubiegłej zimy doskonale opisując maniery licznej rzeszy uczniów, studentów i pracowników, wyszukujących rozmaite preteksty, aby nie wziąć się za wykonywanie swoich obowiązków.
My zaś o poranku mieliśmy sprawdzić co słychać u żubrów najzupełniej legalnie, bez poczucia winy, że zaniedbujemy cokolwiek.
Miejsc z żubrami w w naszym kraju jest wiele, jak widać na mapie opublikowanej na stronie „Żubry w Polsce”, jednak oglądanie ich w Białowieży, gdzie rozpoczął się polski program ochrony, hodowli i zwrotu tych ogromnych ssaków naturze, to szczególne przeżycie.
Bez wahania wyłożyliśmy więc po 9 zł za bilety wstępu do rezerwatu pokazowego.
Ścieżka zwiedzania w dużym przybliżeniu ma kształt okręgu. Jego wnętrze zajmuje właśnie zagroda żubrów. Ma wielką, jak na ograniczone warunki, powierzchnię, co pozwala na komfort obserwowania tych zwierząt w warunkach zbliżonych do naturalnych.
Ludzi było niemało, większość oczywiście stłoczona w miejscu, skąd w danym momencie do żubrów było najbliżej.
Trafiliśmy akurat na porę karmienia. Pracownicy ośrodka przerzucili przez płot naręcze gałęzi. Żubry przybiegły po nie natychmiast.
Nie przypuszczałem, że z takim smakiem zajadają całe, młode gałęzie.
Wkrótce do uczty zostały dopuszczone także młode byczki.
Moglibyśmy je obserwować godzinami. Kiedy jednak już się nasyciliśmy ich widokiem, zainteresowaliśmy się zagrodami leżącymi po zewnętrznej stronie okręgu. Przeznaczone były dla innych mieszkańców puszczy. Nas najbardziej ciekawił ryś, ale on nie odwzajemniał naszego zainteresowania. Ułożył się do snu w najdalszym kącie swojego terrarium i nie ruszył się stamtąd ani na chwilę.
Za to jeleń pięknie pozował do zdjęć.
Trochę żałosnie wyglądał żubroń, ze zwisającymi rogami sprawiającymi wrażenie jakby były wyłamane. Z poprzedniej wizyty w Białowieży pamiętam, że program tworzenia żubronia, czyli krzyżówki żubra z bydłem domowym nie powiódł się z powodu rozmaitych komplikacji i został zarzucony. Na wspomnianej stronie „Żubry w Polsce” znajduje się jednak bardzo ciekawa zakładka opowiadająca o owych krzyżówkach, z której wynika, że program wciąż trwa.
Wilki również skryły się głęboko w swojej zagrodzie, więc do obserwacji pozostały jeszcze tylko dziki, pomimo sjesty.
Warchlaki odznaczały się jeszcze brunatnym, pasiastym umaszczeniem, podczas gdy locha niemal wtapiała się w szare tło piaszczystej gleby.
Jeszcze raz odwiedziliśmy rysia przed opuszczeniem ośrodka, lecz ten spał dalej.
Sopot, 23.08.2014; 16:45 LT