PIĘKNY WSCHÓD (11) – LUBLIN

To moja druga wizyta w Lublinie w ciągu ostatniego roku. Nie mogliśmy pominąć tego miasta podczas naszej wakacyjnej podróży po wschodzie Polski. Zatrzymaliśmy się w tym samy hotelu co poprzednio, by móc ponownie zwiedzić synagogę w jesziwie.

PW 240

PW 241

W hotelu otrzymaliśmy klucze do furtki starego, żydowskiego cmentarza. Opisywałem go rok temu, więc teraz jedynie dwie fotki z kronikarskiego obowiązku.

PW 242

PW 243

Z cmentarza pojechaliśmy do lubelskiego zamku, by zwiedzić tamtejsze muzeum.

pw 256

W bramie prowadzącej na dziedziniec strzałka z napisem „do muzeum i kaplicy” wskazywała boczne drzwi. Zaraz za nimi w korytarzu znajdowała się kasa.

– Poproszę dwa bilety.

– Jakie?

– Normalne.

– Ale jakie? Muzeum czy kaplica?

– To są oddzielne?

– Panie! Przeczytaj pan sobie! – krzyknęła zirytowana kasjerka i machnęła ręką w kierunku ściany, że niby tam gdzieś jest napisane.

Poczułem się jakby żywcem przeniesiony na plan „Misia” Barei.

Odszedłem od kasy. Rzeczywiście, obok niej wisiała na ścianie karteczka informująca o wejściówkach. Bilety do kaplicy były na określone godziny i pani z epoki Gierka poinformowała, że na najbliższe godziny są niedostępne. Postanowiliśmy więc skorzystać tylko z muzeum, a kaplicę zostawić na lepsze czasy.

PW 245

PW 246

Najpierw natknęliśmy się na odcisk czarciej łapy.

PW 244

Opis pozostawię tekstowi z muzeum:

pw 265

Potem zaczęła się galeria obrazów. Wśród nicj obraz Wojciecha Kossaka „Poczet sztandarowy”.

PW 247

Dla mnie od samego obrazu ciekawsza była jego historia. Został on bowiem… wycięty z wielkiej panoramy przedstawiającej odwrót Napoleona spod Moskwy. „Berezyna”, bo tak nazywała się owa panorama, była wspólnym dziełem Wojciecha Kossaka, Juliana Fałata oraz Jana Stanisławskiego. Nie dowiedziałem się dlaczego w 1907 pocięto owo ogromne malowidło (120 x 16 metrów) na kawałki. Na poniższej fotografii strzałka wskazuje niewielki prostokąt oznaczający oryginalne umiejscowienie „Pocztu sztandarowego” w panoramie. Szokujące, jak niewielki to skrawek.

PW 249

Skręciliśmy do bocznego skrzydła, a tam… portret Stanisława Augusta Poniatowskiego. Słynny obraz autorstwa Marcello Bacciarellego przedstawiający ostatniego króla Polski w stroju koronacyjnym pamiętam z podręczników historii. Po raz pierwszy mogłem obejrzeć go w oryginale.

pw 251

Najważniejszym celem naszej wizyty w muzeum był obraz Matejki „Unia Lubelska” zamykający perspektywę zankowego skrzydła.

pw 250

Krzesła ustawione przed obrazem pozwalały kontemplować go długo i w spokoju. Specjalna ulotka z konturami postaci przedstawionych na malowidle informowała kto jest kto co miało dość istotne znaczenie dla rozumienia na co się patrzy.

pw 252

Drugie skrzydło zamku zajęła eksp[ozycja poświęcona sztyuce ludowej. Mnie zainteresowała szczególnie sala poświęcona cermoni zaślubin. Gadżety odchodzące dziś w przeszłość, zwyczaje coraz częściej znane już tylko z nazwy, a także bogata kolekcja rozmaitych przyśpiewek. Dobrze, że ktoś to zbiera zanim całkowicie rozmyje się w niepamięci.

pw 253

Nie mogło zabraknąć sztuki religijnej, a wśród niej tak wrośniętego w polski krajobraz, znaczony przydrożnymi kapliczkami, Chrystusa Frasobliwego. Nie wiem, czy jest jeszcze jakiś inny kraj na świecie, gdzie na rozstajach polnych dróg Chrystus z takim smutkiem spoglądał by na Boże dzieło harendowane przez człowieka.

 pw 255

Jest tam też trochę ikon. Nie tyle co w Supraślu, ale warto przyjrzeć sięciekawie przedstawionemu procesowi pisania ikony (bo ikony się pisze, a nie maluje) – od gołej deski, po budzący respekt wizerunek.

pw 254

Zeszliśmy na dół. Przed kasą stałko kilkoro turystów. Wśród nich jakaś para z Uzbekistanu. Zapytali mnie po rosyjsku, czy ta świątynia na zdjęciach to tutejsza kaplica. Potwierdziłem.

– A gdzie można kupić bilety?

– Tu, w kasie – pokaząłem na okienko obok.

– Dwa biljety – poprosilli rosyjską polszczyzną.

– Które?! – ryknęła na nich pani w kasie. „Miś” odgrywany był nadal.

Z zamku poszliśmy na Stare Miasto

pw 257

pw 258

Tylko na chwilę. Wróciliśmy tam jeszcze raz dopiero pod wieczór, w poszukiwaniu jakiejś fajnej knajpy na kolację. Lublin oferował ich sporo.

pw 259

Nasz wybór padł na restaurację żydowską. Dobrze trafiliśmy, bo jadło było pyszne, szczegolnie pierogi z gęsiną.

– Czym popijemy? Lokalnym piwem?

– Jasne. Tylko, żeby nie wyszło, że to wycieczka szlakiem lokalnych browarów.

Po „Łomży” oraz białostockim „Żubrze” przyszedł czas na lubelską „Perłę”.

pw 260

Zanim skończyliśmy zapadł zmrok. Poszliśmy na spacer po starówce zakończony w okolicach Placu Unii Lubelskiej (tam ponoć stacjonowali Litwini przybyli by podpisać słynny dokument w lubelskim zamku). 

pw 263

pw 262

pw 261

Okazale prezentował się efektownie podświetlony „Grand Hotel”.

pw 264

Potem wrócilismy do samochodu i pojechaliśmy w kierunku Lubartowa. Przy drodze na Lubartów mieliśmy zarezerwowany nocleg – bazę wypadową do Kozłówki.

Nie opisałem co działo się pomiędzy zwiedzaniem muzeum, a kolacją. To temat na oddzielną notkę.

Gdańsk, 18.10.2014; 00:45 LT

Komentarze