PIĘKNA I BESTIA

          

No i okazało się, że jestem bardziej dziecinny od swoich dzieci. One już w listopadzie stwierdziły, ze na „King Konga” sie nie wybiorą. Ostatnio dodały, że zbojkotują również „Opowieści z Narni” po tym jak porównały zwiastun filmowy z trescią książki. Ja na temat „Opowieści z Narni” się nie wypowiadam, ale „King Konga” nie potrafiłem sobie odmówić. Wyrosłem już dawno z filmów o potworach, ale ciekawiło mnie jak bedzie wyglądać na nowo opowiedziana tragedia wielkiej małpy.

King Kong jest chyba jedynym fantastycznym bohaterem stworzonym przez Hollywood, który tak mocno wrył się w świadomość ludzi, że niemal realnie jest związany z Empire State Building w Nowym Jorku. Do tego stopnia, że doczekał się nawet swojego miejsca w hallu słynnego budynku:

Pierwszą wersję z lat trzydziestych oglądałem dawno temu w telewizji. Nie pamiętam jej już dokładnie. W pamięci utkwiła mi finałowa scena walki goryla z samolotami . Wtedy zrealizować takie coś było nieporównywalnie trudniej niz dziś. Nie chciałbym ferować radykalnych sądów, ale kto wie, czy tamta sekwencja nie przewyższała jakością przekazu współczesnej. A właśnie po scenie fnałowej spodziewałem się wiele. Wiadomo – technika komputerowa i niemal nieograniczone mozliwości.

Najsłabsza z całej trójki była moim zdaniem wersja z lat siedemdziesiątych. Od początku drażniło mnie naciągane zakończenie z wieżowcami WTC zamiast Empire State Building oraz momentami zbyt powierzchownie potraktowana akcja.

Scenariuszowi także i obecnej wersji również można wiele zarzucić. Dla mnie irytujące było szczególnie połączenie opowieści o King Kongu z „Parkiem Jurajskim”. Wiadomo, dinozaury wciąż dobrze się sprzedają, promować ich nie trzeba więc ryzyko prawie żadne. Szkoda, bo odnosiłem wrażenie, ze lada moment gotowe jeszcze pojawić się obcy z „Wojny Światów” albo nawet i Batman. Wszystko aby przyciągnąć jeszcze szrszą widownię.

Zrzędzić na scenariusz można, ale scenie szaleńczej gonitwy stada potężnych gadów w głębokim wąwozie, a potem na skraju urwiska trudno odmówić widowiskowości. Zrealizowana była świetnie. Gorzej z walką Konga z grupą tyranozaurów. Była ona z założenia przedstawiona z przymrużeniem oka, ale po co pokazywać zaciskające się po kilka razy szczęki potworów na konczynach małpy, jeżeli jedyne zadraśnięcie jakie po walce było widoczne znajdowało się na klatce piersiowej i wcale nie było głębokie. Musiał mieć ów goryl niesamowicie twarde kości i mięśnie. Wystarczająco jednak miękkie by zginąć potem od kul.

Nie wiem też skąd się wzięła wielokrotnie powtarzana informacja o sześćdziesięciometrowej małpie kiedy widać było, że metrów ma najwyżej kilkanaście. Błąd w tłumaczeniu?

Również scena ofiarowania blondynki przez tubylców, jak i cała ich cywilizacja zresztą była moim zdaniem zbyt udziwniona. Ten wątek zdecydowanie lepiej, bardziej realistycznie przedstawiono w wersji sprzed lat trzydziestu.

Wielką zaletą obecnej wersji jest z kolei gra aktorska Konga, jego mimika. Kłania się animacja komputerowa, przy produkcji poprzednich filmów niedostępna. Być może dlatego przedziwna więź łącząca kruchą piękność z ogromnym stworem tak dobrze tutaj sie ogląda. Oczywiście z góry należy przyjąć, że ogląda się komiks, że nie będzie tam wielkich rozterek natury filozoficznej. Krótko mówiąc – podejść z dystansem.

Amerykanie z wielką nabożnością podchodzą do kultury komiksowej, którą wykreowali. Już chyba większość najpopularniejszych doczekała się adaptacji filmowych. Nawet nie próbowałem ich oglądać. Nie mam pewności, czy King Kong miał swój pierwowzór w książeczce z obrazkami, czy też od pierwszy film zrealizowano na podstawie oryginalnego pomysłu. Historia uczucia łączącego piękną i bestię to jednak temat samograj i chyba bardziej strawny niż rozmaite Hulki, Spidermany i Batmany. Jest to też w pewnym sensie klasyka kina i dlatego trochę mam żal do swoich gimnazjalistów, że chodzili na różne dziwadła typu „Noc żywych trupów” albo „Dark water”, a zbojkotowali biednego goryla, którego zgubiła miłość do blondynki o pełnych melancholii oczach.

King Kong

Może jednak uda mi się ich dyskretnie na ów seans namówić J

Gdynia, 03.01.2006; 23:50

Komentarze