PERU (18) – CUSCO I TWIERDZA SAQSAYWAMAN

Rok 2015 mam nadzieję, że będzie rokiem porządkowania wpisów. Postaram się dokończyć część relacji, które z braku czasu utknęły gdzieś tam i stopniowo wypierane były przez kolejne podróże. Na początek zabiorę się za Peru, gdzie jeszcze jakieś trzy odcinki dzielą nas od powrotu do Polski.

Cusco. Większość ludzi wędrujących po Peru po przyjeździe do Limy właśnie tu kieruje się najpierw. My przez cały czas poruszaliśmy się jakby pod prąd i Cusco oraz Machu Picchu zostawiliśmy sobie na koniec.

Widzieliśmy już miasto poprzedniego wieczoru, a teraz zwiedzaliśmy za dnia. Oczywiście zaczynając od Plaza de Armas (jakże by inaczej mógł się główny plac nazywać?).

P 230

Cusco. Stolica „Królestwa Czterech Kierunków Nieba”. W okresie świetności imperium Inków sięgało od dzisiejszego Ekwadoru i Kolumbii na północy, aż po środkowe Chile na południu.

P 249

Tutaj, w Cusco, stolicy państwa, na Plaza de Armas (wówczas nazywanym Placem Huacaypata, czyli Placem Łez) krzyżowały się drogi zmierzające z najdalszych zakątków imperium. Tu znajdował się ówczesny „pępek świata”.

P 231

Ogromnie nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności było, że akurat w okresie swojego największego rozkwitu, za panowania dziewiątego władcy Inków Pachacuti Yupanki, do Ameryki dotarli Hiszpanie. Było tylko kwestią czasu, kiedy ich wojska wejdą na ziemie Inków. Szkoda, bo nie wiadomo do czego doszłaby tamtejsza cywilizacja, gdyby dać jej więcej czasu. Kiedy dziś czytam historię wczesnego podboju Ameryki wydaje mi się, że Indianie po prostu albo zlekceważyli najeźdźców, licząc, że uda im się z nimi paktować, i że zawarte porozumienia będą przestrzegane, albo przecenili ich siłę obawiając się stawać do walki dysponując być może gorszą technicznie bronią, ale za to ogromną przewagą liczebną w ludziach.

Dość powiedzieć, że 15 listopada 1533 roku oddziały Pizarra wkroczyły do Cusco bez większego oporu ze strony miejscowej ludności. To co Hiszpanie ujrzeli mogło doprowadzić ich do pomieszania zmysłów. Cusco bowiem, jak na imperialną stolicę przystało było ogromnie bogate. Wokół placu, gdzie dziś dominuje kolonialna zabudowa hiszpańska, w owym czasie znajdowały się liczne świątynie i pałace Inków. Większość z tych dystyngowanych budowli miała elewacje wyłożone w całości płytkami ze złota.

Oczywiście złoto to, zostało natychmiast przez konkwistadorów zrabowane i przetopione. Świątynie i pałace wkrótce zostały zniszczone, a na ich fundamentach pobudowano chrześcijańskie kościoły oraz pałace przybyszów.

P 232

Poszliśmy oglądać w wąskich uliczkach stare (inkaskie) i nowe (hiszpańskie) mury. Bloki skalne wygładzone i dopasowane przez Inków pasują idealnie. W szczeliny z trudem dałoby się wcisnąć nóż.

P 233

P 235

W szczeliny między blokami ustawionymi przez kolonizatorów nie tylko nóż można by wepchnąć lecz nawet i całą pięść.

P 236

Potem pojechaliśmy na górę, gdzie nad miastem wznosiła się twierdza Sasqsaywaman. Wzniesiona została do obrony miasta ogromnym wysiłkiem. Pisanych informacji nie ma, lecz ocenia się, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi pracowało przy jej wznoszeniu nawet i siedemdziesiąt lat.

P 237

Poniekąd się opłaciło, ponieważ już trzy lata po przybyciu Pizarra miało miejsce pierwsze powstanie Inków, którzy odbili Cusco i przez kilka miesięcy przetrzymywali w twierdzy pojmanych w charakterze jeńców Hiszpanów.

Twierdza składa się z ułożonych schodkowo murów.

P 238

Najniżej położony z nich ma dziewięć metrów wysokości, kolejny dziesięć metrów, a następny pięć metrów. Ich długość wynosi około sześćset metrów.

P 243

P 240

Jak ogromny był trud wzniesienia takich bastionów niech świadczy fakt, że największy z kamieni (wpasowany w inne, a jakże) ma wymiary 6,2 x 5 x 4 metry i waży około czterdzieści dwie tony!

P 244

Ze szczytu twierdzy rozciąga się wspaniały widok na Cusco.

P 242

Kiedy nasyciliśmy oczy panoramą, wygodną, brukowaną drogą wróciliśmy do miasta.

P 245

Na dole znajduje się brama. Całe wzgórze to bowiem park archeologiczny zamykany na noc, a wejście odbywa się za okazaniem biletów, które zresztą do najtańszych nie należą.

P 246

Weszliśmy pomiędzy domy. Przed jednym z nich kupiliśmy po kolbie gotowanej kukurydzy i konsumując je ruszyliśmy dalej w dół. Gdzieniegdzie na budynkach wisiały charakterystyczne, tęczowe flagi. Nie, nie, Drogi Czytelniku, niech nie zmyli Cię ta symbolika. To nie żadne gejowskie transparenty, lecz flaga Inków. To państwo bowiem nie umarło wraz z podbojem. My Polacy, rozumiemy to szczególnie doświadczywszy zaborów oraz związanych z II wojną światową okupacji. Tak jak wspomniałem pierwsze powstanie Inków wybuchło już trzy lata po wkroczeniu Hiszpanów do Cusco. W jego wyniku, przywódca, Manco Inka założył w 1537 roku nowe państwo ze stolicą w Vilcabamba. Hiszpanie zamordowali Manco Inkę podstępem siedem lat później, ale nową stolicę zdobyli dopiero w 1572 roku. Jest to taki odcinek czasu jak pomiędzy anschlussem Austrii, a olimpiadą w Monachium. Tyle czasu cieszyła się niezależnością nowa stolica.

Manco Inca rzekomo pozostawił testament, w którym przepowiadał odrodzenie państwa, a do tego czasu ludność miała kultywować tradycje, religię i nie dać się wynarodowić. Trochę przypomina mi to naszą pozytywistyczną „pracę u podstaw” pod zaborami. Powstania ciągnęły się aż do osiemnastego wieku. W 1781 roku powstańcy pod wodzą Tupac Amaru II ponownie zdobyli Cusco. Po kontrofensywie kolonizatorzy zabili przywódcę oraz zakazali używania indiańskiego języka keczua i kultywowania inkaskich zwyczajów. Powstanie w 1821 roku niepodległego Peru mogło w pewnym sensie stanowić spełnienie testamentu, jednak nowe państwo z urzędowym językiem hiszpańskim i stolicą w Limie było raczej tworem postkolonialnym. Dla rdzennej ludności stolicą wciąż pozostawało Cusco, a narodowym językiem keczua. Od 1975 roku tęczowa flaga Inków oficjalnie z godnością powiewa nad tym miastem. Wtedy też, na krótko, język keczua stał się obok hiszpańskiego drugim językiem urzędowym Peru.

P 247

Wróciliśmy na Plaza de Armas. Słońce powoli zachodziło. Nadchodził czas by zjeść gdzieś kolację i powoli wracać do hotelu. Nazajutrz trzeba było wstać raniej, bo czekała nas droga do Aquas Callente – bazę wypadową do Machu Picchu.

P 248

Sopot, 10.01.2015; 17:35 LT

Komentarze