PELPLIN I INNE

Nic mi się nie przysniło na nowym miejscu. Albo nic nie zapmiętałaem. Może byłem za bardzo zmęczony. W nocy obudził mnie tylko ulewny deszcz. Strasznie szumiało, ale nie otworzyłem oczu całkowicie lecz jedynie na tyle, by nieco przymknąć okno. Musiało zaś lać ostro skoro opowiadano o tym rano w pracy.

Poranek zaś przywitał mnie słoneczny. Oczywiście natychmiast podszedłem do okna i… zobaczyłem prom ze Szwecji wpływający właśnie do portu. Ten widok utwierdził mnie w przekonaniu, że słusznie zrobiłem wybierając to miejsce. Zanosi się na to, ze będzie tu fajnie.

Mam jednak zaległości podróżnicze do opisania, wiec na nich się dzisiaj skupię. Zakładałem, ze w tym roku nie będę z młodymi objeżdżać tych samych miejsc co w poprzednie wakacje. I poza Helem, słowa dotrzymałem. Żałuję tylko, że nie udało mi się ich nakłonić do obejrzenia kręgów kamiennych w Węsiorach. Może nastepnym razem zaproponuje im nocny wypad, to wykażą więcej zainteresowania.

Niewątpliwie największą atrakcją (przynajmniej dla mnie) trochę nieoczekiwanie okazała się katedra w Pelplinie. Głównie za sprawą przewodnika. Ten młody ksiądz miał prawdziwy dar opowiadania i to o sprawach najważniejszych, które powinny pozostać w pamięci każdego turysty. Nie zanudzał więc uczestników długim zestawem faktów historycznych i naukowymi terminami z architektury czy religii. Prowadził za to wycieczkę bardzo aktywnie sprawiając, że to zwiedzający wspólnymi siłami (bazując na własnych wiadomościach) krok po kroku odkrywali fakty z dziejów świątyni. On jedynie te wiadomości korygował, albo uzupełniał.  W ten sposób dowiedzielismy się, że:

1.  Katedra w Pelplinie powstała na dnie osuszonego uprzednio jeziora.

2. Jej sklepienie jest najwyższą formą gotyckiej architektury.

Nigdzie na swiecie nie znajdzie się bardziej skomplikowanej siatki łuków.

3. Ołtarz należy do najwyższych na świecie. Ustepuje wysokością jedynie ołtarzowi w Toledo i to tylko dlatego, ze do pomiarów nie zaliczono chorągwi Chrystusa Zmartwychwstałego umieszczonego na szczycie. Chorągiew ową bowiem uznano jako element nie będący integralną częścią ołtarza ponieważ można ją wyciagać.

4. Przy jednym z bocznych ołtarzy znajduje się obraz Hernmana Hana będący jednym z najstarszych (jeśli nie najstarszym) na świecie odwzorowaniem pędzlem gry swiateł, z czego zasłynęli malarze holenderscy błenie uważani za prekursorów tej sztuki.

Godzina spędzona w tak niesamowitej atmosferze coraz to nowych odkryc minęła jak z bicza strzelił. Byłem zachwycony.

Z Pelplina pojechalismy do Gniewu (Gniewa?), który w zastępstwie Malborka zwiedzonego rok temu miał byc największą atrakcją. Pewnie jednak za dużo się po zamku spodziewałem bo generalnie mnie rozczarował. Stamtąd udaliśmy się do Wdzydz Kiszewskich, ale przybylismy za późno by zwiedzić skansen. Wystarczająco wczesnie jednak by w świetle zachodzącego słońca rozpocząć przejażdżkę rowerem wodnym po jeziorze Wdzydze. Wróciliśmy, kiedy było już zupełnie ciemno.

Wycieczkę na Hel powtórzyliśmy ponieważ w ubiegłym roku nie udało nam sie zaliczyc fokarium. Pooglądaliśmy foki, zatrzymaliśmy się w przy wesołym miasteczku we Władysławowie (nie sposób było nie zauważyć potężnego diabelskiego młyna) gdzie uległem gorącym namowom by zaliczyc tylko kilka naprawdę niezbędnych przejażdżek. Za swój sukces uważam, że ilość przejażdżek była naprawdę nieduża zważywszy na fakt, że sam również odczuwałem pewien niedosyt. Trudno, nie zawsze można oddawać się wyłącznie ambitnej rozrywce. Lubię się czasem upodlić.  Zeszmaciłem się i wszelką krytykę przyjmuję z godnością.

Zafascynowany atmosferą Ustki z pamietnego prawie nocnego spotkania Drex i Asią, postanowiłem sprawdzic jak jest w Łebie. W Łebie też było wesoło, ale to miasto nie posiada tak żywej i spontanicznej promenady. Moge więc z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że jeżeli chodzi o atmosferę to Ustka bije Łebę, Gdynię, a może nawet i Sopot. Oczywiście moim skromnym, subiektywnym zdaniem. No i jeszcze te reklamy na bilboardach w Trójmieście: całująca się na plaży para i tylko jedno, dwuznaczne słowo: Ustka. Uważam pomysł za rewelacyjny. Przypomina mi grę słówek z niemieckojęzycznej reklamy Szczecina, która akustycznie brzmiała tak samo, lecz mogła byc odczytywana jako: „Szczecin, Oder, Meer” (Szczecin, Odra, morze) lub „Szczecin oder mehr” (Szczecin albo więcej).

Kończę bo kończy mi się bateria. Wyścig z czasem. A tak przyjemnie jest wieczorem na bulwarze.

Gdynia, 01.08.2006; 23:10 LT

Komentarze