PARYŻ (4) – PÈR LACHAISE

Pomimo dostojnego wieku stolicy Francji, cmentarz Pér Lachaise jest wobec niej stosunkowo młody. Jego sława jako nekropolii skupiającej znanych artystów i myślicieli rozpoczęła się dopiero za czasów Napoleona, czyli raptem jakieś dwieście lat temu. W skali Europy to niewiele.

Jest kilka innych cmentarzy w Paryżu, na których spoczęły doczesne szcątki znanych osobistości, lecz ja zawsze chodzę na Pér Lachaise. Może dlatego, że Chopin, i że Piaf…

Na trzeci dzień zaplanowalismy więc sobie spacer pomiędzy grobowcami, a późne popołudnie mielismy spędzić w Luwrze, korzystając, że w piątki muzeum otwarte jest aż do dwudziestej pierwszej.  Bez żadnej przesiadki, linią metra biegnącą przez Montmartre i potem na południe dojechaliśmy pod sam cmentarz. W pobliskim kiosku zaopatrzylismy sie w plan, na którym zanznaczono wszystkie ważniejsze groby, Warto odżałować dwa euro na tę mapkę, bo po pierwsze według planu zwiedza się szybciej, a po drugie można łatwo zaplanować trasę i skupić się na tym, co chce się zobaczyć. My tak zrobiliśmy i zaczęliśmy od Fryderyka Chopina.

Przed grobem naszego najsłynniejszego kompozytora nigdy nie brakuje świeżych kwiatów. Nie brak też biało-czerwonych akcentów.

Nie Chopin jednak, nie Molier ani nawet nie Piaf, której w ostatniej drodze towarzyszyło czterdzieści tysięcy wielbicieli wzbudzlali najwieksze zaintersowanie. W przeciągu kliku minut dwie osoby spytały nas jak trafić do miejsca, gdzie spoczywa wokalista The Doors, Jim Morrison. Rzeczywiście, nawet jeśli jest się blisko, trudno się zorientować ponieważ jego skromny nagrobek „upchnięto” gdzieś pomiędzy wysokimi grobowcami. Barierki odgradzają go od wielbicieli, którzy gotowi byliby manifestować swoje przywiązanie do jego utworów w sposób nie zawsze wyważony.

Od grobów Chopina i Morrissona do Piaf nie sposób było nie przejść przez najstarszą, dziewiętnastowieczną część cmentarza, z wysokimi grobowcami oraz licznymi rzeźbami. Uwielbiam spacery takimi właśnie alejami, z których spoglądają pokryte patyną zielonkawych porostów rozmaite postacie. I nieważne wtedy kto tam leży. Liczy się pełna zadumy o przemijaniu atmosfera, sprzyjająca wyciszeniu.

Przemijają zresztą nie tylko ludzkie szczątki. Równiez i to, co miało „na wieki” znaczyć miejsce ich pochówku. Czas obchodzi się okrutnie z pomnikami, które nie miały wcześniej szczęścia do konserwacji.

Z przewodnika dowiedzielismy się, że na Pér Lachaise spoczywa około sześćdziesięciu Polaków. Świadomie skierowalismy się tylko do grobu Chopina, ale i tak co parę minut natykaliśmy się na polskie ślady. Czasem była niepozorna tablica na niewielkim pomniku…

Innym razem pokryte zielonym nalotem polskie słowa modlitwy nad francuskojęzyczną inskrypcją.

A jeszcze gdzieś indziej trafiliśmy na odnowiony niedawno grób naczelnego prokuratora Senatu, który przede wszystkim przykuwał uwagę dwustuletnią polszczyzną.

Wkrótce doszliśmy do południowo-wschodniego narożnika, który zdominowąły znacznie mniejsze, typowe nagrobki z drugiej połowy XX wieku. Tam wyrózniał się pomnik ku czci Francuzów zamordowanych w hitlerowskich obozach koncentracyjnych.

Nieco wyżej spoczywa w rodzinnym grobie Edith Piaf. Jak zwykle w wazonie znajdował się bukiet świezych róż.

W drodze powrotnej zahaczyliśmy o grób Oscara Wilde’a. Pamietam z ostatniej wizyty, że cokół pomnika był niemal w całości obcałowanyZastanawiałem się, co takiego uczynił ów Irlandczyk, że po śmierci został w tak szczególny sposób wyróżniony. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy okazało się, że ów szczególny sposób manifestacji nie miał większego związku z twórczością pisarza. Ot po prostu jedna z wielbicielek ucałowała kiedyś cokół, potem następna, a potem potoczyło się już jak lawina. Do tego stopnia, że ucałowanie grobu stało się niemal żelaznym punktem zwiedzania jeśli nie Paryża, to juz na pewno cmentarza. W szminkach zaś znajdowąły się jakieś związki chemiczne, które destrukcyjnie wpływały na kamień. Coś w tym musi być, ponieważ nawet teraz, po oczyszczeniu, widać w niektórych miejscach ślady ust. Szminka została wyszorowana, lecz struktura kamienia została „nadgryziona”. Oscar Wilde, podobnie jak Jim Morrison spoczywa obecnie za barierkami, osłonięty dodatkowo przed natrętami wielkimi, szklanymi taflami.

Obejrzelismy jeszcze i Ogród Pamięci, i ściany z urnami, i grób Balzaca, i jeszcze parę innych, by w końcu wyjść na ulicę i wtopić się w jej zgiełk. W pobliskiej kawiarence usiedlismy by napić się kawy i uporządkować myśli przed wielkim logistycznym wyzwaniem, jakim jest zwiedzanie Luwru.

Gdańsk, 07.04.2013; 02:00 LT

Komentarze