PARYŻ (1) – PIERWSZE WRAŻENIA

Nasz hotel znajdował się w strategicznym miejscu, naprzeciwko Gare du Nord. Wystarczyło więc przejść na drugą stronę ulicy,  rozpakować się i ruszac na spotkanie miasta. Na początek wybraliśmy sie po sąsiedzku na Montmartre.

Zapadał już zmierzch, kiedy wspinalismy się po schodach ku kościołowi Sacre Coeur.

Paris 01

Umówilismy się, że nie będziemy odwracać się, dopóki nie znajdziemy się na górnym tarasie. Kiedy wreszcie to uczynilismy, cały Paryż mieliśmy u stóp.

Paris 02

Moją uwagę zwrócił jasny kolor budynków, kontrastujący z coraz badziej burym niebem. Na próżno szukalismy jednak Wieży Eiffla, która odnalazła się po bardziej medotycznie przeprowadzonej panoramie, gdzieś wśród drzew, ponad dachami najblizej położonych domów.

Paris 03

Całe wzgórze okupowane było przez tłumy Paryżan oraz turystów. Podobnie było i w kościele, wewnątrz którego najbardziej podobała mi się ogromna mozaika nad głównym ołtarzem.

Z głowami pełnymi pierwszych wrażeń zeszliśmy w dół by poszukać jakiejś kafejki, w której moglibysmy zjeść kolację. Usiedliśmy tak, jak to często bywa we Francji, przy stoliku wprost na ulicy. Siedzieć, jeść spokojnie, popijać wino i przyglądać się przechodniom. Ktoś właśnie potrącił oparty o słup rower, który przewrócił się z łoskotem. Opiera go teraz ponownie, rozgladając się z niepewnoscią czy gdzieś nie pojawi się rozgniewany właściciel. Dalej jakaś pani nerwowo przeszukuje torebkę. Niełatwe to zadanie, bo torebka duża, torba właścicwie. Kobieta kuca, kładzie torbę na chodniku i grzebie jeszcze raz. Stara się zachowac spokój, ale w końcu podnosi ją gwałtownie i szybkim krokiem rusza tam, skąd przyszła. Obserwujemy te scenki mimochodem, prowadząc w międzyczasie normalną rozmowę…

Z nowym zapasem sił nie chce nam się jeszcze wracać do hotelu, więc dyskutując idziemy w kierunku przeciwnym. Boulevard Clichy – neonów coraz więcej i gwar coraz większy. Im bliżej Placu Pigalle, tym częściej w miejsce zwykłych sklepów oraz barów pojawiają się sex shopy.

Paris 06

I wreszcie niemalże historyczne już nazwy: Chat Noir oraz przede wszystkim Moulin Rouge.

Paris 04

Paris 05

Paris 09

Przed słynnym kabaretem ogromna kolejka. Policja kieruje ruchem, a jakaś telewizja nagrywa jakiś reportaż z tancerkami (?) w roli głównej.

Paris 10

I nawet gdybyśmy chcieli odżałowac ponad sto euro od osoby za spektakl (a nie zamierzaliśmy), to i tak bardzo długa kolejka przed kasami nie wróżyła łatwego wejścia.

Paris 11

Poszliśmy dalej. Plac Pigalle ze swoimi przybytkami został daleko z tyłu. Na ulicach wciąż jednak było gwarno.  W ogóle nie odczuwało się zbliżającej się północy. Jakiż to kontrast w porównaniu na przykład z niemieckimi miastami, które często już o dwudziestej wyglądają jak wymarłe.

Metrem wrócilismy do hotelu. Postanowiliśmy nie nastawiać budzika, lecz dać sobie możliwość porządnego wyspania się nazajutrz.

I tak też uczyniliśmy. Kiedy wreszcie wyszliśmy z hotelu i w jednej z pobliskich kafejek chcieliśmy przekąsić coś na śniadanie, kelner kilkakrotnie pytał, czy nie chodzi nam przypadkiem o lunch? Ponieważ nie chodziło, z przykrością przyznał, że nie mają nic do zaoferowania. W kilku nastepnych było podobnie. W końcu gdzieś udało się dostać bagietkę z camembertem dla mnie i jakąś sałatkę dla Pauliny. Kiedy wyszliśmy, było już po dwunastej.

Pojechaliśmy zwiedzać Luwr.

Trzeba było swoje odstać w kolejce do szklanych piramid na dziedzińcu. Oczywiście dla konserwatywnie nastawionych znawców architektury taka piramida to świętoktradztwo. Burzy powszechnie zaakceptowany porządek. I pewnie w dziewięciu na dziesięć miast takie rozwiązanie byłoby nie do pomyślenia. Udowadnianoby barbarzyństwo, nieuctwo oraz brak gustu twórców. Paryżowi, Nowemu Jorkowi czy Szanghajowi wolno jednak więcej.

Paris 12

Nie jestem koneserem architektury i nie mi się wypowiadać na temat wartości owych nowoczesnych konstrukcji, które wyrosły na terenie Pałacu Królewskiego. Mogę jednak stwierdzić, że dla Luwru to był początek nowej epoki. Nigdzie w pałacowych wnętrzach nie zmieszczonoby tylu punktów serwisowych (bez szkody dla powierzchni ekspozycji) co tutaj.

Paris 13

Może to brzmi obrazoburczo, gdy w takiej świątyni sztuki zamiast o przesłaniu rzeźb czy obrazów, wspomina się o toaletach i bufetach, ale właśnie z tego powodu błogosławiliśmy podziemia pod szklaną piramidą kilkakrotnie. Poza tym pełno tam było… automatów biletowych. Prosta rzecz i powszechnie stosowana w na dworcach kolejowych, a przed muzeami wciąż widuje się kilkudziesięciometrowe kolejki do kas, tak jakby ręcznie sprzedany i skasowany bilet był lepszy od wydruku z automatu.

W Luwrze po bilet w kolejce się nie stoi. Automatów starcza na bieżące obsługiwanie wsyzstkich chętnych. Sprzedają bilety całodniowe, dzięki czemu odpada problem kasowania. Z kwitkiem, z wydrukowaną datą można wielokrotnie wchodzić i wychodzić z muzeum. Można więc w dowolnym momencie wyjść z sal, wrócić pod piramidę, by napic się czegoś, albo coś zjeść, skorzystać z toalety, a potem ponownie wrócić do strefy gdzie wstęp tylko za biletami.

Poza tym z centralnie położonych podziemi dogodne wejścia prowadzą na trzy strony muzeum, kierując i rozdzielając ruch zgodnie z zainteresowaniami zwiedzających. Ten proces wspomagają też windy, dzięki którym można od razu rozpocząć oglądanie niemal z dowolnego miejsca.

Paryż, 18.09.2010; 18:50 LT

Komentarze