OWOCE MORZA

Jedliśmy śniadanie, gdy pojawiła się Sarah z miejscowej agencji, która przygotowała właśnie transport do ich biura i przyszła się przywitać. Meetingi połączone z audytem przeleciały tak szybko, że ani się obejrzeliśmy, jak zrobiła się osiemnasta. Mieliśmy pojechać obejrzeć słynne (rzekomo) grające fontanny, lecz trasę, która rano zajęła kwadrans, tym razem z powodu korków zaliczyliśmy w półtorej godziny. Przepadło więc owo widowisko, a my zdążyliśmy się zdrzemnąć w samochodzie, bo jet lag zaczął dawać znać o sobie.

Pojechaliśmy prosto do restauracji nad brzegiem zatoki.

Nie był to jeden lokal, lecz cały ciąg knajpek oferujących owoce morza. Przy wjeździe w uliczkę do nich prowadzącą nasze auto otoczył nagle tłum naganiaczy, przekrzykujący się nawzajem. Byli tak zdesperowani, że gdybyśmy nie byli oddzieleni od nich szybami, chyba poszarpaliby nam ubrania, przejmując jako „łup” silniejsi od słabszych. Nie słuchaliśmy ich, ponieważ mieliśmy już zarezerwowany stolik w restauracji o dziwnej nazwie „878”, ale naganiacze o tym nie wiedzieli i przepycanka trwała nadal. Kierowca jechał uliczką, a zwyciężcy (w ich mniemaniu) biegli co sił, próbująć dotrzymać nam kroku. Jeden trzymał samochód za lusterko, jakby w obawie,  że mu uciekniemy, a drugi niczym sprinter biegł przodem wymachując rękami i wskazując dogodne miejsce do parkowania przed „ich” knajpą. Odpuścili zawiedzeni dopiero wtedy, gdy nasz kierowca minął ich lokal i jechał dalej wyraźnie ich zignorowawszy.

My tymczasem zatrzymaliśmy sie przed…. straganami oferującymi świeże ryby i owoce morza. Okazuje się, że jest tu taki zwyczja, iż klient kupuje sobie na owych straganach to, co zamierza zjeść i owe produkty wręcza wraz z instrukcją jak je przygotować personelowi restauracji.

Było w czym wybierać. Na pokruszonym lodzie leżały homary, krewetki, muszle, rozmaite glony no i oczywiście mnóstwo ryb.

Manila 04

Sprzedawcy co chwilę brali w ręce nierzadko żywe jeszcze stworzenia i zachwalali ich jakość.

Manila 05

Manila 06

Ryby kusiły egzotycznym dla nas ubarwieniem.

Manila 03

Kto zaś chciał spróbować kawałek jakiejś większej sztuki jak na przykład łosoś albo tuńczyk, miał do wyboru pokrojone już na kawałki, z których można było odciąć żądaną ilość.

Manila 02

Jak dla mnie, wizyta na owym targu mogła wystarczyć za cały wieczór, ale nakupiwszy wszystkiego po trochu poszliśmy do umówionego lokalu i rozpoczęliśmy ucztę, która trawała do późnego wieczora. Bardzo syci wróciliśmy do hotelu.

Manila, 09 grudnia 2010; 07:00 LT

Komentarze