Wczoraj byliśmy z Moim Aniołem na filmie “W ciemności” i miałem zamiar go dzis opisać, lecz zmienię plany i najpierw wspomnę o orszaku Trzech Króli.
Do orszaku dołaczyłem w Szczecinie ponieważ wcześnie rano wsiadłem w Gdyni do pociągu i ruszyłem do mojego rodzinnego miasta. Przy okazji jeszcze w Trójmieście natknąłem się na panią konduktorkę, która mnie rozpoznała.
– A to pan, który często jeździ z „biletem podróżnika” – powiedziała uśmiechając się.
Ja też ją rozpoznałem i przypomniałem sobie okoliczności poprzedniego spotkania. To było chyba zeszłej zimy, kiedy reklamowałem brak ogrzewania w wagonie, a pani twierdziła, że jest wystarczająco ciepło, po czym dodała, że mnie pamięta jako „awanturujacego się”.
Pech chciał, ze teraz również spotkaliśmy się w okolicznościach bynajmniej nie przynoszących chwały PKP. Pani bowiem spotkała mnie, kiedy desperacko szukałem możliwości podłączenia laptopa do prądu. Gniazdek w odremontowanym wagonie było pełno, praktycznie przy każdym siedzeniu. I nawet rozkładane stoliki pod laptopy były. Prądu w gniazdkach jednak już nie.
– Niech pan lepiej idzie spać o tak wczesnej porze, a nie zawraca sobie głowy laptopem – poradziła mi pani konduktorka
– E tam spać! Robota czeka!
– Robota nie zając. Zdrzemnie się pan, a popracuje potem.
Nie chciałem znów wyjść na awanturującego się, więc postanowiłem skorzystać po prostu z półtoragodzinnego zapasu baterii, a resztę czasu rzeczywiście przeznaczyc na drzemkę zgodnie z zaleceniem pani konduktorki. Muszę jednak przyznać, że i ona starała się byc miła i chciała mi pomóc. Szukała gniazdek w innym wagonie, ale niestety nawet jeśli jakieś znalazła to również bez prądu. Dzięki temu ze spokojnym sumieniem mogłem przymknąć oczy, a laptopa odpaliłem dopiero w Sławnie.
W Szczecinie wypiłem z tatą herbatę i poszedłem zobaczyć wspomniany wyżej orszak.
Byli oczywiście trzej królowie, byli aniołowie, diabły, wojownicy, a przede wszystkim mnóstwo mieszkańców, którzy nie zważając na siąpiący deszcz przyszli wziąc udzial w marszu i wspólnym śpiewaniu kolęd.
Na Placu Grunwaldzkim orszak został zatrzymany przez diabły i siły sprzyjające Herodowi. Rozpoczęła się walka dobra ze złem.
Zwyciężyli aniołowie. Już po walce słyszałem jak jeden z diabłów westchnął ze smutkiem
– I znów przegraliśmy. Jak co roku.
Po zwycięskiej bitwie orszak ruszył w kierunku Placu Lotników, gdzie na potrzeby jasełek zaimprowizaowano Betlejem.
Tam królowie złożyli dary, arcybiskup pobłogosławił uczestnikom, po czym kontynuowano śpiewanie kolęd.
Wieczorem przeczytałem w internecine o orszaku. Na ogół artykuły chwaliły organizację i pisały o zadowolonych uczestnikach. Kilka komentarzy potwierdzało obserwacje dziennikarzy. Jednak niemal natychamiast doszedł do głosu komentarzowy foklor. Kilka przykładów:
– Nie uczestniczę w spędach narzuconych PO chamsku, organizowanych przez ateistów.
– współczuję oPiSdakom – strasznie im brakuje pochodów pierwszomajowych, jeśli oprócz rezurekcji, Bożego Ciała i Wszystkich Świętych muszą organizować jeszcze jakieś kolejne, kompletnie obce polskiej tradycji i kulturze…
– dziwne, ze trzeba ciagle chodzic po ulicach. nie moga sobie te wszystkie procesje, wycieczki, pielgrzymki, marsze, protesty pochodzic dookola parku? musza blokowac miasto?
– parada równości po szczecińsku
Pomyślałem sobie, że nie ma dla forumowych harcowników nie ma żadnych świętości. Nawet Betlejem trzeba sprowadzić do polityki i przy okazji wylewać na siebie wzajemnie kubły pomyj. Czy naprawdę tak trudno o te odobrinę tolerancji, szacunku dla innego człowieka bez względu na jego poglądy? Myślałem, że to może taka szczecińska specyfika, więc zajrzałem na forum gdańskie:
– Piorą czarnuchy mózgi, piorą… A potem krzyk, że dzieciaki są macane.
– pismaku czy w orszaku byla KASIA Tusk ????
Ot, nasze polskie świętowanie, przepojone duchem miłości. Ciekawe ilu z tych komentatorów przekazuje sobie co tydzień na mszy znak pokoju? Chcę wierzyć, że owe teksty tworzy jedynie krzykliwy margines. Niesmak jednak pozostaje.