Cóż za brak konsekwencji! Napisałem wczoraj: „kibicowanie ma to do siebie, że zawsze doszukuje się minimalnych chociażby szans na dobry wynik i podtrzymuje nadzieję do końca.” W tym samym tekście stwierdziłem także: „Nasi reprezentanci powrócą z igrzysk bez żadnego trofeum.” Zgrzeszyłem przeciwko żelaznemu kodeksowi kibica. Przeciwko temu, co sam o kibicowaniu napisałem. Straciłem wiarę – przyznaję. Dziś pozostaje mi tylko odszczekać : hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau, hau! Mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone. Gotów jestem szczekać do rana jeśli trafić by sie nam miał jeszcze medal dla Tomasza Sikory jutro. Jakże miło! Przyzwyczailiśmy się przez ostatnie lata, że zimą jesli nie Małysz to nikt. Małysz zaś, nie ujmując mu nic z jego chwały, ląduje coraz bliżej, więc wydawało się, że pozostanie przykry niedosyt.
Podróż samochodem wzdłuż wybrzeża pokazała mi dziś dwie odmienne Polski. Na Kaszubach wciąż jeszcze sporo śniegu, natomiast im bliżej Szczecina tym barziej czuć stojącą za progiem wiosnę. Co prawda za progiem, a ściślej tuż za niemiecką granicą czai się także ptasia grypa, ale czasem odnoszę wrażenie, że realne zagrożenie jest nieporównywalnie mniejsze od katastroficznej wizji lansowanej w mediach. Szczególnie jeśli zestawi się śmierć siedemdziesięciu osób na całym swiecie ze smiercią milionów w wyniku AIDS, zawałów serca albo wypadków samochodowych.Tamte śmierci wydają się jednak tak banalne, że tytuły nie przyciągnęłyby czytelników, widzów, słuchaczy.
Przed domem przykra niespodzianka. Nie pasuje klucz do drzwi na klatke schodową. Widocznie wspólnota zdecydowała się na wymianę zamka. Nie yło mnie dwa tygodnie, to nie wiedziałem. Trzeba było domofonem obudzić któregoś z sąsiadów. O wpół do pierwszej w nocy.
A teraz do łóżka. I nie zamierzam wstać w sobote zbyt wcześnie J
Szczecin, 25.02.2006; 01:50 LT