Z kronikarskiego obowiązku odnotuję, że zrobiło się odrobinę cieplej. Niedużo, ale dobilismy już do +41˚C. Że będzie cieżko, czuło się już gdy jechałem rano na statek. Przed dziewiątą było już +37˚C. Dopiero około szesnastej słupek rtęci opadł poniżej czterdziestu stopni. Po inspekcji zbiornika kombinezon można wyżymać
Przywołaliśmy do porządku stewardów i kucharza. Chodzi o czystość. Poprawiło się, ale nie jestem przekonany, czy to trwały trend. Jesli ktoś nie czuje, że jest brudno, to zwracanie uwagi traktuje jako „czepianie się”. Kiedy wyjedziemy, wrócą do swoich standardów. Póki co, uczymy, że winogrona należy kłaść na czysty półmisek, a najlepiej każdemu na oddzielny talerzyk, a nie na stojacy na bocznym stoliku półmisek, który służy zarazem jako podstawka do jakiegoś kwiatka doniczkowego. Zwrócilismy tez uwagę, że po umyciu podłogi brudną wodę z wiadra należy wylać, a wiadro i mopa opłukać, nie zaś zostawiać ową wodę z mopem we wiadrze do ponownego użycia nazjautrz.
Po takim „gospodarczym” dniu na kolację zaserwowano nam pieczone ziemniaki oraz pieczony schab z sosem. Smaczne. Byłem zszokowany.
– No, zobacz – nie ukrywał jednak sceptycyzmu mój kolega – pod nas zrobili te kolację. Specjalnie tak! Już ja ich znam!
Odnosiłem wrażenie, że odrobinę się czepia. A może rozgoryczenie nienajlepszą współpracą ciężko już przykryć kawałkiem pieczonego schabu?
Jiangyin, 13.08.2010; 07:15 LT