Mecz skończył się wczoraj późno i nie chciało mi sie juz zasiadać do pisania. Kibicowałem „Arsenalowi”, bo teoretycznie słabszy i na dodatek osłabiony przez idiotyczny faul bramkarza, który już w 18 minucie musiał opuścić boisko za czerwoną kartkę. Jedną nieprzemyslaną akcją pozbawił swoich kolegów możliwości równorzędnej walki. Londyńczycy długo trzymali Katalończyków w szachu, lecz wiadomo było, że ogromne poświęcenie by dorównać grającym w przewadze faworytom najcięższej próbie zostanie poddane w końcówce. No i zostało. Przyspieszenie, dwie bramki zdobyte w pięć minut i po meczu. Nie było już sił by nawet próbować zaatakować bramkę potężnego rywala. Hiszpania klubowym dominatorem Europy. Ciekawe jak na mistrzostwach świata wypadnie ich reprezentacja? Idę o zakład, ze jak zwykle, czyli blado. Zazwyczaj mają kłopot, żeby w ogóle wyjść z grupy, a jeśli nawet wyjdą to i tak nie na długo.
Jeszcze ciekawszy jestem jednak występu naszej reprezentacji. Czasem radykalne, niespodziewane decyzje przynosiły niezwykłe efekty. Bywało nawet, że druzyna która w ogóle nie miała jechać na mistrzostwa Europy i w ostatniej chwili zastąpiła wykluczonych z powodów politycznych, bez przygotowań, z marszu i w wielkim stylu zdobyła tytuł mistrza kontynentu. Mam jednak trochę wątpliwości, czy trener zrobił dobrze, wykluczając „pewniaków”. Pozostaje ufać jego koncepcjom. Osądzone zaś zostaną za miesiąc. Wtedy bedziemy już znać wyniki polskich meczów.
Sopot dziś pochmurniał, pochmurniał, aż w końcu rozpadało się na dobre. Siedzenie w porze obiadowej w ogródku na Monciaku wymaga jeszcze trochę samozaparcia bo chłodny wiatr wciska się pod marynarkę, ale wolę to niz obiad w biurze. Dziś jak zazwyczaj poszedłem też po pyszne rogaliki z wiśniami do cukierni przy ulicy Czyżewskiego. Sklepik to niepozorny, wchodzi sie do niego z klatki schodowej, a wystrój stanowiska sprzedaży sąsiadującego z pomieszczeniami biurowymi i samą piekarnią jest rodem niemal z PRL-u. Za to rogaliki mają przepyszne. Wożę je czasami nawet na weekend do Szczecina. A kiedy czasem po przerwie obiadowej przynoszę do pracy, znikają ze stołu błyskawicznie. Oprócz rogalików jest jeszcze coś, co wyróznia tę cukiernię. To atmosfera. Traktowanie każdego klienta w sposób szczególny. Często bywa, ze wystrój i wyposażenie sklepu aż kapie od bogactwa, obsługa jest przyjemna, ale z daleka się czuje, że jest to uprzejmość na dystans, wymuszona przez prawa rynku. Tutaj jest inaczej. Niejdenokrotnie zdążyłem zauważyć niebogatych ludzi, którzy przyszli zapytać, czy zostało jakieś wczorajsze ciasto, po niższej cenie. Zawsze byli traktowani z atencją godną klienta, który zostawia większą gotówkę. Wczoraj przyglądałem się pani, która zamawiała tort. Nie wiedziała dokładnie jaki chce, bo nie wiedziała ilu będzie gości. Nie wiedziała prawie nic, nawet imienia dziecka, dlaktórego ten tort miał być. Dziwaczna sytuacja, aż w końcu półszeptem, bardzo szybko oznajmiła:
– Bo to na komunię dla takiego dziecka, którego rodzice nie mają pieniędzy, żeby nawet skromne przyjęcie wyprawić.
– Wie pani co? To zrobimy taki tort w kształcie książki. Ja policzę za normalny – powiedziała pani z cukierni – Szkoda, że nie zna pani imienia, bo napisalibyśmy coś. Ale nie szkodzi. Zrobimy napis „Pierwsza Komunia Święta”. Dołożymy jeszcze to i owo… Za to też nie policzę. To będzie dodatek ode mnie dla tego dziecka.
W takich chwilach zapomina się o telewizji i gazetach, gdzie aż roi sie od wiadomości o aferach, rozbojach, oszustwach. Wierzy się, że świat nie jest tak zły, jak go opisują.
Dziś też przyszedłem po rogaliki. Na półkę kładziono właśnie ciepły jeszcze sernik. Pani ukroiła po kawałku na papierowe tazki i wręczyła stojącej przede mną pani oraz mi.
– Proszę bardzo i zyczę smacznego. Dla miłych klientów!
Ktoś moze powedzieć, ze to zwykła reklama, ale atmosfera tego poczęstunku była zupełnie inna od promocji w hipermarketach, gdzie hostessy dają mikroskopijny kawałek na spróbowanie i zachecają do kupna większej ilości. Tutaj był po prostu gest gospodyni, która poczęstowała nas swoim świeżym wypiekiem i zapytała, czy dobre. A była to normalna porcja, po której na dobra sprawę nie musiałbym już kupować rogalików J Ot po prostu sklep z duszą.
Gdynia, 18.05.2006, 23:50 LT