Nowa podróż tu i tam

Ciekawy dzień chociaż tak napięty, że kończę go pisaniem po północy.

Wczoraj napisałem o spotkaniach w sieci, a dziś koło południa, w samym oku cyklonu słuzbowych e-maili trafił mi się na GG kontakt perełka. I to wcale nie z gatunku tych zarzucanych jak wędka, na slepo, co ucieszyło mnie szczególnie.  Był jak nagły promyk słońca, który przebił się na chwilę przez potężne zwały cumulonimbusów.

Miałem zamiar skończyć pracę wcześniej, by wcześniej dotrzeć do Szczecina, ale słusznie ktoś kiedyś zauważył, że gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy. Akurat wtedy rotacja służbowej korespondencji nabrała tempa, a przy okazji część wiadomości nie została doręczona i trzeba było powtarzać. Z trudem udało mi się opuścić biuro o 14:30.

Za to potem było to co lubię. Spokojna jazda (bo nie ma się co wygłupiać gdy zacina snieg z deszczem) i odtwarzacz CD włączony prawie na maxa. Lubię szanty, więc niektóre puszczałem sobie po kilka razy, aż dojechałem do Słupska. Tam przerwa na kawę oraz tankowanie, a potem dalsza jazda w towarzystwie ulubionej, popołudniowej „Trójki”. Skończyła się już daleko za Koszalinem więc znów do łask wrócił odtwarzacz i Szczecin powitałem w spokojnych klimatach Cohena. Nie starczyło czasu na „Koty”, ale przecież mam jeszcze sześć godzin jazdy do Brake jutro.

Pączków zjadłem dzisiaj sześć. Trzy w Gdyni rano i trzy w Szczecinie wieczorem, żeby było sprawiedliwie. Kiedy skończyłem szóstego, zadumałem się nad szkodliwością spożywania takich ilości kalorii. Wcześniej się nie zadumałem, ponieważ byłoby mi przykro podczas jedzenia.

Na zakończenie dnia musiałem dokończyć to, co zostawiłem rozbabrane ewakuując się w pośpiechu z biura, czyli zaległą korespondencję. Tak mi zeszło do północy. Oj, krótka to będzie noc we własnym łóżku. A miałem jeszcze choinkę rozebrać. Nie powinna stać dłużej niż do Matki Boskiej Gromnicznej, ale co miałem zrobić, gdy po Nowym Roku byłem tu jedynie dwa razy przejazdem? Trudno, rozbiorę ją po powrocie z Niemiec. 2 lutego już minął więc nie ma wielkiej różnicy, czy zdejmę bombki dwa czy pięć dni po terminie.

Szczecin, 03.02.2005

Komentarze