Zamiast konkursowego tekstu powitalnego napiszę o powitaniu w stolicy. Nie, nie, jestem skromnym człowiekiem i nie oczekiwałem ani czerwonego dywanu na dworcu, ani przemwień, ale żeby aż tak…?
Ledwie wysiadłem na dworcu Warszawa Centarlna, ledwie wychyliłem się z czeluści przejść podziemnych, zadarłem głowę by ogarnąć spojrzeniem iglicę Pałacu Kultury, aż tu zajeżdża mi drogę radiowóz, a w nim czterech policjantów
– Pan pozwoli dokumenty.
Zacząłem nerwowo grzebać w kieszeniach
– A zrobiłem coś złego? – zapytałem dla zyskania na czasie.
– A czy trzeba od razu zrobić coś złego? – zapytał retorycznie pan policjant.
No tak, durny ja. Jasne, że nie trzeba.
Wygrzebalem dowód osobisty.
– O, pan aż ze Szczecina tu przyjechał. A po co?
– Poblogować.
– Po co?!!! – przeraził się pan policjant.
– Poblogować.
– A co to jest?
– No, pisanie bloga
– I płacą za to?
– Nie to takie hobby.
– Aha. Ale żeby coś pisać to trzeba najpierw miec o czym.
– No właśnie. To najważniejsze. Mieć o czym.
Drugi z policjantów tymczasem kończył spisywanie moich danych
– Pan pozwoli, że sprawdzimy w centrali. To potrwa chwilę.
Tę chwilę wykorzystałem na dokładne zlokalizowanie ulicy Czerskiej na policyjnym GPS-ie. To znaczy panowie policjanci byli, na tyle uprzejmi, by mi pokazać, gdzie redakcja Gazety Wyborczej się znajduje.
– Ale żeby aż ze Szczecina jechać do Warszawy, żeby bloga pisać? – dziwił się pan policjant.
Jako osoba z natury prawdomówna już miałem na końcu języka, by powiedzieć, że w zasadzie to przyjechałem z Gdyni, ale w ostatniej chwili, zorientowałem się, że wtedy zaplątałbym się w zeznaniach i mógłbym nie zdążyć na osiemnastą. Pozwoliłem więc sobie na zatajenie tej informacji.
Panowie policjanci oddali mi dokumenty, zawrócili swoje auto, a ja dzięki temu zdążyłem jeszcze wpaść jeszcze na sernik do Bliklego i o 17:50 zameldowałem się w Agorze.
Warszawa, 17.10.2009, 19:15