To już jest chyba koniec. W sali zrobiło się od jakiegoś czasu zupełnie cicho. I gdyby nie ta muzyka… Zbliża się szósta. Ostatnie notki idą na tapetę.
Musze przyznać, że na jakiś czas (zapewne dopóki się nie wyśpię) nasyciłem się blogowaniem. To była fajna odskocznia – zająć się tym co lubię, bezstressowo, w chrakterze towarzyskiej imprezy, poznając nowych ludzi. Jeśli nie dosłownie to przynajmniej twarze w realu. Warto być, by przekonać się, że tam po drugiej stronie kabla są żywi ludzie z krwi i kości tacy, których mijamy każdego dnia na ulicach, a nie tajemnicze nicki w bezdusznych maszynach.
Poza tym jest to jakieś nowe doświadczenie, Pisanie w grupie, pisanie non-stop, pisanie na czas na zadany temat… No i to zwiedzanie. Fajnie było zobaczyć miejsce, gdzie powstaje moja ulubiona gazeta.
Jeśli więc będę mógł za rok, z przyjemnością spróbuję raz jeszcze.
Do zobaczenia.
Warszawa, 18.10.2009; 06:00 LT