NIETYKALNI

Przynależność do kasty nietykalnych w indyjskim społeczeństwie wiązała się z dyskryminacją. Jej przedstawiciele nie mogli korzystać z wielu zdawałoby się oczywistych praw przeciętnego obywatela. Mogli mieszkać jedynie w wydzielonych miejscach, nie wolno im było korzystać ze świątyń, szkół i.t.p.

Bohaterowie filmu Oliviera Nakache i Erica Toledano też są swoistymi nietykalnymi. Driss to emigrant z Senegalu. Żyje w jednym z blokowisk Paryża i utrzymuje się z drobnych przekrętów. Właśnie skończył odsiadywać wyrok sześciu miesięcy więzienia. Już samo jego pojawienie się w salonach milionera wydaje się zgrzytem. Naturalnie wygląda jedynie wśród egzystujących z dnia na dzień mieszkańców ponurego osiedla. Philippe znajduje się dokładnie po drugiej stronie piramidy społecznej. Teoretycznie może sobie pozwolic na wszystko, lecz przykuty do wózka inwalidzkiego również wyrzucony został poza nawias społeczeństwa. Wiedzie dostatnie życie, otoczony gromadą osób dbajacych o jego zdrowie, higienę, codzienne potrzeby. Tyle tylko, że pomimo uczciwego zaangażowania tych najemnych pracowników, jego codzienność jest przeraźliwie nudna. Spacery, koncerty i owszem, lecz wszystko w ustalonych stereotypowych granicach. Jeśli samochód to tylko przystosowany dla niepełnosprawnych. Jak muzyka, to poważna, bo przecież nie do tańczenia, jak spotkania towarzyskie to niemal zawsze według tego samego scenariusza z nutką mniej lub bardziej szczerego współczucia.

Los sprawia, że drogi życiowe obydwu niedotykalnych przetną się pewnego dnia. Driss w trochę niecodziennych okolicznościach zostaje zaangażowany do asysty niepełnosprawnego. Od tej pory nic już w ich życiu nie będzie takie samo.

Czarnoskóry emigrant nagle zamieszkuje w nieprzyzwoicie luksusowym domu i już nie musi się martwić o to co będzie jadł i gdzie będzie spać nastepnego dnia. Ba! Nie musi martwić się o nic, co przyprawia o ból głowy jakieś dziewięćdziesiąt procent obywateli. Niemal wszystko jest w zasięgu jego możliwości. Jego jedynym obowiązkiem jest być stale na potrzeby Philippe’a. Zmienia się również świat milionera. Bo Driss wcale nie jest służalczo nastawiony do swojego pracodawcy. Jest prostym człowiekiem, o prostych zasadach, wyrażanych nieskomplikowanym językiem i nie waha się przedstatwiać swoich poglądów. A, że w tradycyjnie poszufladkowanym świecie są one niemalże rewolucyjne, prowadzi to do zabawnych spięć. Bezkompromisowość i nieuleganie stereotypom wynikające częściowo z owej prostoty myślenia sprawiają jednak, że Philippe na powrót zaczyna korzystać z pełni uroków życia.

Nie jest to jednak prosty układ jak mogłoby się na początku wydawać. Między tymi skrajnie odmiennymi ludźmi nawiązuje się przyjacielska więź. Parias Driss nagle dostrzega, że w życiu nie liczy się jedynie kasa oraz najbardziej elementarne potrzeby. Philippe zaś nabiera wiary w siebie, otwiera się na ludzi i porywa na rzeczy dostępne do tej pory jedynie dla w pełni zdrowych ludzi.

Mógłbym opisać tu przynajmniej pobieżnie fabułę filmu, lecz nie uczynię tego, ponieważ sprofanowałbym ten obraz. To nie jest film akcji. Trzeba po prostu usiąść wygodnie i smakować poszczególne sceny. Dawno nie uśmiałem się w kinie tak szczerze. Nie był to wymuszony śmiech prowokowany nachalnie prostymi gagami, lecz coś zupełnie odmiennego. Piękna opowieść o urokach życia, o przyjaźni, o odpowiedzialności za bliskie osoby – wszystko opowiedziane bez choćby odrobiny patosu, a zarazem w taki sposób, że ciepło się robi na sercu. Ciepło na sercu, i boleśnie wokół przepony bo chwilami naprawdę boki się zrywa ze śmiechu.

Polecam gorąco. To właściwie mało powiedziane. Jest to jeden z tych filmów, które koniecznie trzeba obejrzeć, jeśli chce się uznać, że się zobaczyło wszystkie istotne premiery roku 2012.

Gdańsk; 08.05.2012;  01:00 LT

Komentarze