Niedzielny spacer

Poranna mgła przysłoniła nieco słońce nad mostem…

 

Mieliśmy zakończyć załadunek przed południem, a zanosi się na późny wieczór. Dlatego skorzystałem z okazji i wybrałem się na jeszcze jeden spacer zakończony wizytą w Starbucks Coffee.

Podoba mi się, że to bardzo stare jak na amerykańskie warunki miasto ma tyle zieleni. I , że nie są to zielone enklawy wśród morza betonu jak n.p. w Nowym Jorku lecz drzewa i skwery wplecione w zabudowę, skracające perspektywę i zachęcające do zwolnienia tempa albo wręcz chwili odpoczynku w cichym zaułku.

 

Można tam spotkać jakieś miłe zwierzątka, które pozornie płochliwe, nie robią wielkiego problemu z kilku fotek.

 

Chodziłem sobie uliczkami, oglądałem wystawy sklepów z antykami. A najbardziej podobał mi się sklep z szachami. Były tam cudeńka. Figurki żołnierzy, koni, hetmanów… Pięknie malowane całe armie. Stały naprzeciwko siebie oczywiście przede wszystkim Północ i Południe z Wojny Secesyjnej, ale też i Egipcjanie kontra Rzymianie oraz walczący o niepodległość Amerykanie przeciwko wojskom Jego Królewskiej Mości. Od tego sklepu było już całkiem blisko do kafejki, w której dziś, przy niedzieli, siedzi znacznie więcej ludzi niż wczoraj.

Potrzebny mi był wczorajszy wieczór i dzisiejsze przedpołudnie. Wyszedłem między ludzi, naoglądałem się drzew i kwiatów, a przede wszystkim przestałem mysleć o kolejnych inspekcjach, awariach, dostawach… Jak weekend to weekend.

 Savannah, 15.05.2005

 

 

Komentarze