NIE TYLKO MALOWANIE

Postój w suchym doku to oczywiście nie tylko okazja do malowania statku. Przegląd podwodnych części kadłuba zawiea przede wszystkim inspekcję steru oraz śruby. Sprawdzenie luzów, ewentualna wymiana zużytych elementów, odnowienie uszczelnień. Są to ogromne i ciężkie elementy, lecz wymagają dużej dokładności montażu. W przecienym wypadku nie uniknie się przecieków albo wręcz szybkiego zużycia źle niedokładnie zmontowanych częsci.

Pracownikom stoczni trzeba było niestety wciąż patrzeć na ręce. Wyłaziła tu przysłowiowa chińska jakość. Starannie wypolerowane detale potrafili próbować montować zabrudzone piakiem (bo po co przecierać szmatką przed założniem). To samo z drogimi uszczelnieniami. Jak nikt nie patrzy to włożą byle jak, bo po co tracić czas na mozolne układanie? Mój kolega nie wytrzymał i w pewnym momencie zaczął to robić sam z załogą. Przynajmniej był pewny wykonania. No ale za to nie mógł w tym czasie nadzorować innych miejsc.

Całą noc trwała operacja wymiany łożysk sworzni steru. Łożyska te wykonane są ze specjalnego materiału, thordonu, dającego odpowiedni poślizg, a jednocześnie odpornego na ścieranie. Tuleje thordonowe (na zdjęciu ponizej widać jej niewielki, jasny fragment w otworze na sworzeń płata steru) montuje sie na wcisk. Nie może być zbyt zmontowana zbyt luźno, bo wtedy obracałaby sie razem ze sterem.

Thordon jest materiałem zmieniającym swoją objetość pod wpływem temperatury. Przed samym montażem tuleje zostrały więc umieszczone na kilka godzin w suchym lodzie. Pod wpływem bardzo niskiej temperatury skurczyły się znacznie i dzięki temu mogły zostać dość łatwo umieszczone w swoich gniazdach. Ogrzewając się ponownie do temperatury otoczenia rozszerzyły się zaciskając tym samym w gnieździe, którego średnica nie pozwalała na rozkurczenie do końca. Po tej operacji można było ponownie zamontować sworznie (to właśnie montaż jednego z nich widać na powyższym zdjęciu).

Na dziobie tymczasem trwały prace w tunelu steru strumieniowego. O ile klasyczna śruba na rufie stanowi napęd statku naprzód, to znacznie mniejsza od niej, umieszczona na dziobie w biegnącym w poprzek statku tunelu powoduje odchylanie kadłuba w lewo albo w prawo. Poprawia to doskonale sterowność statku. Dzięki sterowi strumieniowemu może on obrócić się niemal w miejscu.

Dok to równiez okazja do przeglądu stanu rurociągów, a przede wszystkim zaworów zaburtowych. Ich demontaż w noramlnych warunkach jest niemożliwy, bo oznaczałby zatopienie statku. Stąd obowiązek przeglądu i konserwacji lub remontu właśnie na doku. Musi ona wystarczyć do następnego razu (czyli za około 2,5 roku).

Spuszczenie wody ze wszystkich zbiorników balastowych oraz dostep do siły roboczej w postaci dużej ilosci stoczniowców pozwala na stoszunkowo szybkie usuniecie nadmiaru mułu ze zbiorników. Takie rzeki jak Jangcy, Amazonka, Mississippi niosą go ogromne ilości. Odklada się on potem w zakamarkach utrudniając wypompowywanie wody oraz… ułatwiając podróże trankontynentalne rozmaitym morskim żyjątkom. Ingerencja obcych, którzy dotarli w nowe miejsca w zbiornikach balstowych staje sie poważnym problemem w związku ze wzrostem ilości i wielkości statków. Nowe organizmy docierają w miejsca, gdzie nie mają naturalnych wrogów i dzięki temu rozwijają się gwałtownie, dewastując dotychczasowy ekosystem. Bliskim nam przykładem może być sprowadzona w ten sposób do wód Zatoki Gdańskiej babka – rybi chwast, który wypiera szlachetniejsze gatunki ryb.

Sprawdzając stan dna podwójnego, w jednym ze zbiorników natknąłem się na niewielkiego skorupiaka podobnego do krewetki, ktory w resztakch wody przemierzał zamulone dno.

Wymiana wód balastowych podlega od kilku lat coraz ostrzejszym restrykcjom, a czyszczenie zbiorników powoli staje się dokowym standardem. Jednak i w tym wypadku trzeba szczególnie patrzeć na ręce tamteszym stoczniowcom. To co widać, zostaje zebrane i wyniesione. Niewidoczne lub trudniej dostępne miejsca pozostają albo nietknięte, albo stają się magazynem mułu, który łatwiej przerzucić z miejsca na miejsce niż wynieść ze zbiornika. Dlatego ta praca to ciągła zabawa w kotka i myszkę. Wchodziliśmy do tych samych zbironików po kilkakroć, za każdym razem zapewniani, że teraz juz wszystko jest w najlepszym porządku, po czym w najdalszych zakamarkach odkrywaliśmy nadal istniejące złogi.

Była to zwykła gra na zmęczenie w nadziei, że w końcu odpuścimy i za któryms razem nie sprawdzimy. To jest zresztą szeroko stosowana taktyka nie tylko przy sprzataniu. Odbieranie poprawek tych samych prac w nieskończoność, często w środku nocy powodowało, że chcąc wyegzekwować przyzwoitą jakość, padaliśmy ze zmęczenia. W pewnym momencie zupełnie zatraciłem orientację w kalendarzu, majac czas jedynie na krótki sen , resztę doby poświęcając na ciągłe inspekcje.

Przychodzi jednak w końcu taki moment, kiedy już prawie wszystko jest wykonane. Ostatnie inspekcje, kosmetyczne poprawki…

Potem dok zostaje uprzatnięty, wszyscy wychodzą na górę i otwarte zostają zawory. Tysiące ton wody z zewnątrz zatapiają nieckę, w której osiadł statek.

  

Po kilku godzinach , gdy poziomy wody się wyrównają, wrota zostaną otwarte, a statek zostanie odholowany do nabrzeża.

Rzeka Jangcy, 20.11.2008, 11:10 LT    

Komentarze