NASTĘPNE KRĘGI KAMIENNE

Długi weekend był długi na raty, ponieważ w piątek musiałem stawić się do pracy. Na domiar złego akurat w ten dzień wypadło mi kilka spotkań w trybie awaryjnym, więc zamiast skończyć nieco wcześniej, by móc o rozsądnej porze dojechac do Szczecina, skończyłem później, wobec czego dojechałem na miejsce dopiero około północy, wśród ulewnego deszczu, błysków piorunów i grzmotów błyskawic. Burzowe apogeum rozpętało się jednak dopiero nocą i musiałem spać przy zamknietych oknach, żeby potoki deszczu nie zalały mi mieszkania.

Czwartek postanowiłem uczynić sobie dniem całkowicie wolnym, nawe od podróży. Nie było sensu jechać w srodę wieczorem do Szczecina i we czwartek wracać, zważywszy, że opuściłem Szczecin we wtorek i miałem zamiar wrócić tam w piątek. Miałem przede wszystkim odespać zaległości, pooglądać mecze i ewentualnie dokończyć jakieś biurowe raporty gdybym znalazł czas. Plany były kuszące, bo juz dawno nie miałem w rozkładzie dnia, w którym nie musiałbym robic nic.

Wieczorem jednak zadzwonił do mnie kolega i tak długo przekonywał do wizyty w jego domku letniskowym, że w końcu zabrakło mi racjonalnych argumentów na „nie”. Spakowałem się i pojechałem. Musiałem sie spakować ponieważ prosto z owego domku na Pojezierzu Kaszubskim miałem jechać w piatek rano do pracy, a prosto z pracy do Szczecina.

Wizyta w domku letniskowym okazała się udana szczególnie z powodu kamiennych kręgów, na które natknąłem się po drodze. Znajduja się nieopodal wsi Węsiory. Nie mogłem sobie odmówić wycieczki, ponieważ zawsze moja wyobraźnia zaczyna pracować gorączkowo kiedy myslę o bezkresnych puszczach porastających nasze ziemie i tajemnicach jakich były świadkami na tysiąc i więcej lat przed pojawieniem się Mieszka I, od którego zaczyna się nasza państwowość. Jak wyglądały te ziemie i ludzie je zamieszkujący, gdy o Polsce jeszcze nikomu sie nie śniło, a prawdziwa cywilizacja zaczynała się gdzieś po drugiej stronie Alp?

                                               

Gdyby kiedyś były mozliwe wakacyjne wędrówki w czasie, jedną z wycieczek odbyłbym do przepastnych borów w krainie Światowida i Trygława. Chciałbym móc ujrzec starszyznę plemienną w otoczeniu dopiero co ułożonych kamiennych kręgów, poznać rytuały z nimi związane.

 

O tym myślałem w ubiegłym roku podczas wizyt w Borkowie i w Odrach, a kilka dni temu w Węsiorach. W Węsiorach przeczytałem o tajemniczej energii emanującej z kręgów, ale to juz uważam za zbyt daleko idącą teorię. Ot, niewierny Tomasz ze mnie.

  Między kamieniami doskonale zachowane kurhany.

A w Szczecinie dość ważne dla nas wydarzenie. Prawie miesiąc po wypadku, tato o własnych siłach, chociaż z askekuracją, zszedł o kulach po schodach i zrobiliśmy krótki spacer po ulicy. Wyglądało to tak dobrze, że dziś rzecz powtórzyliśmy. Spacer był dłuższy, a po drodze usiedliśmy w jednym z ogródków by napić się kawy i obejrzec na swieżym powietrzu kawałek mundialowego meczu. Wyzwoliło to w nas mnóstwo optymizmu. Do pełnej sprawności droga jeszcze bardzo daleka, ale ważna bariera została pokonana.

Szczecin, 18.06.2006, 00:30 LT

Komentarze