NA PROMIE

Siedmiogodzinny rejs promem uświadomił mi jakosciową różnice między podróżami różnymi srodkami lokomocji. W samolocie jest przeważnie tak mało miejsca, że z konieczności ograniczam się do lektury książek i czasopism. Na promie rozkładam się z komputerem na stoliku, stawiam obok kawę i ciastko albo kanapkę i mogę zrobić mnóstwo rzeczy. Dziś te siedem godzin wystarczyło na spokojne przeczyatnie słuzbowych e-maili, odpisanie na wszystkie, uporządkowanie folderów, po czym bez niepotrzebnego stressu, z czystym sumieniem mogłem poczytać prasę, a nawet trochę sie zdrzemnąć. W samolocie i w pociagu doskwiera mi świadomość traconego niepotrzebnie czasu i konieczność nadrabiania zaległości po przybyciu na miejsce.

Bałtyk jest dziś spokojny więc podróz jest prawdziwą przyjemnością. Patrzyłem na główki portu w Świnoujściu, na mijane boje i przypominałem sobie jak wiele razy przepływałem tamtędy stojac na mostku nawigacyjnym i koncentrując uwage wyłącznie na bezpiecznym prowadzeniu statku. Dziś, nie bacząc na biegnący łukiem falochron, przyglądałem sie zamglonym plażom i żółto-rudym połaciom lasów tuż za nimi.

Lubię patrzeć jak znika w oddali miejsce skąd dopiero co wystartowałem. Do zobaczenia Świnoujście za jakieś osiem dni.

Morze Bałtyckie, 03.11.2005

Komentarze