Na północ

Piękna, słoneczna pogoda. Morze spokojne, widzialność świetna. Wspaniałe warunki do żeglugi. Ech, znów to przyjemne uczucie całkowitej wolności, odseparowania od świata. Niby gonią nas terminy, trwa wymiana e-maili, ale nikt nie nachodzi, nie zawraca głowy. Lubiłem długie postoje w portach, kiedy po pracy był czas na zwiedzanie, ale lubiłem także długie, oceaniczne przeloty, kiedy przez kilka tygodni żeglugi był czas i na spokojną pracę, i na zajęcie się swoim hobby.

Mapa podejścia do Nowego Jorku. Na niej WTC jeszcze stoi.

Eastport leży na odludziu, schowany w jednym z fiordów i osłonięty dodatkowo od oceanu potężnym falochronem Nowej Szkocji. Inspektor, który wczoraj był na statku, opowiadał, że wyjazd stamtąd, w snieżnej zadymce to jedno z jego najgorszych doswiadczeń i dlatego stara się unikać przeprowadzania tam inspekcji. Myślę, że pod koniec marca wielki śnieg już mi groził nie będzie, aczkolwiek agent przysłał list informujący, że z uwagi na znaczną odległość od lotniska powinienem wyjechać ze statku pięć godzin przed planowanym odlotem. Z Bangor (tam znajduje się najbliższe lotnisko) polecę do Bostonu, a potem do Frankfurtu. Dzieki temu, że będę startować z północnych krańćów USA, lot do Europy skróci się do 6,5 godziny.

Obejrzałem postęp prac na statku, dodałem nowe punkty do „work listy”, omówiłem bieżące problemy z kapitanem i chiefami, a teraz czeka mnie najmniej przyjemna część – pisanie raportu. Biurokracja, pożerająca coraz więcej czasu pisanina, która zapełnia kolejnymi tomami skoroszytów coraz to nowe półki rozrastajacych się archiwów. Wszystko znormalizowane, na każde wydarzenie jest osobny formularz i biada temu, kto nie wypełni go we właściwym czasie. Specjalistyczne instytucje kontrolują je skrupulatnie. Brak formularza oznacza brak wykonanej pracy i może skutkować nawet utratą certyfikatów zezwalających na żeglugę. Nie ma znaczenia czy spędziłem na statku dwie godziny czy dwa tygodnie – raport w tej samej, zunifikowanej formie musi być. Opisuję więc statek od masztów i anten po zakamarki podwójnego dna, dokumentuję inspekcję zdjęciami, a na koniec zajmę się ocenianiem każdego członka załogi z osobna.

No dobrze, nie da się już dłużej odwlekać tej czynności, chociaż pisanie bloga jest znacznie przyjemniejsze.

 

Atlantyk, 22.03.2005

 

Komentarze