NA DWORCU W KRAKOWIE

Mile, szybko i spokojnie upłynęła mi podróż do Krakowa. Pan konduktor wytłumaczył mi, że najbliższy pociąg w kierunku Strzelc będę mieć niestety dopiero o 11:47. Ściślej, będzie to pociąg jadący przez Gliwice, gdzie powinienem wysiąść i tam szukac szczęścia, bo następnego połączenia on nie jest w stanie podać. Zastanawiało mnie dlaczego nie jest w stanie podać skoro ma przy sobie gruby rozkład jazdy, z którego sam korzystałem nie raz. Przypomniało mi sie jednak, jak kiedys musiałem przejąć rozkład w swoje ręce od pani w okienku informacji, ponieważ nie była ona w stanie wyszukać połaczeń z innego rejonu (po prostu znała na pamięć tych parę stron lokalnych, a gdy trzeba było odwołać się do schematu sieci kolejowej odpadała. Obawiałem się, że podobnie rzecz się ma z konduktorem, a nie miałem ochoty na długie dyskusje.

Zresztą blisko dwie godziny w Krakowie były też fajną alternatywą. Mogłem pójść gdzieś na krótki spacer.

Najpierw jednak postanowiłem puścić w sieć poprzedni wpis i korzystając z obecności w internecie, sprawdzić co z tym dalszym połączeniem do Strzelc. Wyszedłem z dworca, usiadłem w Coffe Heaven, zamówiłem kubek czarnego, aromatycznego napoju i otworzyłem laptopa. Uzupełniłem bloga po czym otworzyłóem rozkład jazdy PKP. Podkusiło mnie, żeby wpisać jako stacje początkową nie Gliwice, lecz Kraków. Ku mojemu zdumieniu wyświetliło się… bezpośrednie połączenie o 10:54. Niech to szlag! I zaufaj tu konduktorowi. Spojrzałem na zegarek: 10:40. Szybko spakowałem komputer do plecaka, chwyciłem kubek kawy i biegiem z tą kawą puściłem się w kierunku dworca. Kiedy dotarłem do tunelu zobaczyłem napis, że pociąg jest opóźniony sto dwadzieścia minut! Pani zapowiadała przez megafon, że jeśli ktoś chce jechać do Katowic, to będzie mógł to zrobić opóźnionym pociągiem, który wkrótce nadjedzie z Tarnowa.

Po nastepnych kilku minutach rzeczony pociąg został zapowiedziany, że wjedzie na peron drugi. Pobiegłem wraz z innymi na peron drugi, ale zaniepokoiło nas, że na swietlnej tablicy napisano: peron 5. Zdezorientowani staliśmy na drugim, aż w  końcu zobaczyliśmy skład wjeżdżający na piąty. Wszyscy rzucili się w tamtym kierunku. Kiedy dobiegliśmy, zauważyliśmy napis na swietlnej tablicy: „pociąg skończył bieg”. Ponieważ dalszych komunikatów przez megafon nie było, podróżni sami zaczęli rozmowy z obsługą składu. Tamci zdziwieni o niczym nie wiedzieli i oświadczyli, że żadnej dalszej podróży nie będzie, ponieważ właśnie odjeżdżają na bocznicę.

Wszystko to zajęło tyle czasu i kosztowało tyel energii, że w zasadzie nie było już sensu iść na spacer. Postanowiłem łapać ten pospieszny o 11:47 do Gliwic. Pozostały czas wykorzystać zaś na złożenie reklamacji w związku z opóźnieniem składu z Helu.

Pani w kasie w tunelu powiedziała, że takie rzeczy to tylko w Centrum Obsługi Podróznych w starym budynku dworca. Poszedłem do starego budynku, szukałem i szukałem, lecz nic oprócz okienek kasowych nie znalazłem. Kolejki były okrutne. Jedna kasa była nieczynna, lecz jakaś pani wykonywałą w niej pracę biurową. Postanowiłem zapytać ją, gdzie owo centrum obsługi podróżnych sie znajduje.

– Przepraszam panią… – zagadnąłem

Cisza. Pani przekłada jakieś kartki.

– Dzień dobry – zaczałem jeszcze raz – mam pytanie…

Cisza. Pani dalej przekłada papiery.

Właściwie powinienm zapytać wzorem „Wielkiej Gry”: „czy pani mnie słyszy?”. Ja jednak dale swoje:

– Przepraszam, chciałem tylko zapytać…

Pani nie drgnęła ani powieka. Nie zstrzygła uchem ani w żaden inny sposób nie dała poznać po sobie, ze dotarła do niej choćby jedna sylaba z tego co mówiłem. Zawiedziony odszedłem do okienka. Ustawiłem się przy innym.

– Przepraszam, gdzie tu jest centrum obsługi podróznych?

– Jakie centrum obsługi podróznych?

– No takie obsługujące podróznych.

– A co pan chce?

– Złożyć reklamację.

– W Krakowie nie ma centrum obsługi podróznych, ale niech pan zaczeka.

Pani poszła gdzieś i po chwili wróciła z dwiema kartkami papieru.

– Proszę to wypełnić i zdać do dowolnej kasy.

Kartki były jednakowe.

– W dwóch egzemplarzach mam wypełnić? – zapytałem głupio

– No przecież jeden bedzie pan chciał zostawic sobie.

No tak. Ja durny myślałem, że zrobia mi fotokopię. Pani była tak zbulwersowana maoja głupotą, że wolałem nie prosic o kalkę, aby uniknąć podwójnego pisania. Zresztą była juz zajeta następnym podróznym.

Pociąg relacji Przemyśl – Szczecin przyjechał o czasie, ale był tak załadowany, że o miejscu siedzącym nie było mowy. Zrobiłem się ostatnio na tyle wygodny, że odechciało mi się stać i znalazłem wolny fotel w jedynce,. Zrobię dopłatę. Mam nadzieję, że pan konduktor nie wlepi mi kary za to, że go nie powiadomiłem wczesniej o takim zamiarze, Wszak nie od dziś wiadomo, że na kolei obowiązki ma jedynie pasażer.

Gdzies koło Katowic, 01.08. 2009; 12:40 LT

Komentarze