MOSKWA (1) – ZAJAWKA

Zmarznięci po całodziennym zwiedzaniu przed snem pijemy szampanskoje zagryzając czarnym chlebem z kawiorem.  Kawior kupowany na wagę, z wiaderka w supermarkecie.

Jest późno, ale nam to nie przeszkadza. Przyjechaliśmy wszak ze strefy czasowej opóźnionej w stosunku do Moskwy. Gorzej jest rano. Ludzkie majstrowanie przy czasach urzędowych doprowadziło do tego, że zamiast jednej lub dwóch godzin różnicy, obecnie między naszym krajem a rosyjską stolicą ta różnica wynosi aż trzy. Wystarczająco dużo, by rano nie chciało się wstawac z łóżka o rozsądnej porze. Moskiewska dziesiąta to przecież nasza siódma, a my jesteśmy na wakacjach. Zresztą jak tu wstawać o rozsądnej godzinie kiedy o dziewiątej panują jeszcze głębokie ciemności, a słońcu niespecjalnie chce się budzić?

Tyle razy ogladałem w telewizji Plac Czerwony, Kreml, Cerkiew Wasyla Błogosławionego. Tyle razy słuchałem w piosenkach Bułata Okudżawy o Arbacie, a teraz jesteśmy tutaj. Wieczór, pada śnieg. „Rżą konie u sań, Aleksander Sergiejewicz przechadza się, ach głowę bym dał, że juz jutro wydarzy się coś…”


Moskwa; 09 grudnia 2012, 13:20 LT

Komentarze