MOŁDAWIA (2) – CRICOVA I WINA TUSKA

Kiedy wejdziemy do pierwszego z brzegu sklepu z winami, na dolnych półkach, wśród najtańszych butelek znajdziemy te z Mołdawii. Konkluzja jest jednoznaczna. To jakieś sikacze w stylu naszych dawnych „jabcoków”. Każdy woli wydać parę złotych więcej i kupić coś także niedrogiego, ale pewnego w smaku. Nic bardziej błędnego. Mołdawia to kraj z bogatą winiarską tradycją. Gleby doskonałe do upraw winorośli a nasłonecznienie lepsze niż we Francji. To dlaczego mołdawskie wina są tak tanie? Bo Mołdawia to jeden z najbiedniejszych jeśli nie najbiedniejszy kraj Europy. Musi godzić się na takie ceny, bo prawa rynku są bezlitosne. Z czasem jednak, wraz ze wzrostem zamożności swoic obywateli, ceny tyc trunków będą stopniowo rosnąć. Warto więc korzystać z niskich cen, póki jeszcze takie są i wydają się odwrotnie proporcjonalne do oferowanej jakości. Co prawda na próżno szukałem w naszych marketach win z uznanych winiarni Cricova czy Purcari, ale mołdawski rynek win jest bardzo rozległy i warto odkrywać swoje nowe preferencje.
Jeżeli jest się w Kiszyniowie, warto wygospodarować czas na zwiedzanie Cricovej. Leży bowiem tak blisko miasta, że żal zmarnować taką okazję.
A oglądać jest co. Cricova to podziemny labirynt około stu dwudziestu kilometrów korytarzy, w których składuje się butelki, a także produkuje na przykład wina musujące t.zw. metodą francuską, opracowaną przez mnicha Dom Perignon, którego imieniem nazwano jeden z nasłynniejszych, francuskich szampanów. Mołdawskie wina musujące nie mogą nazywać się szampanami pomimo identycznego cyklu produkcyjnego, ponieważ ta nazwa jest chroniona prawem i dozwolona tylko dla regionu Champagne. Tę produkcję, a raczej jej fragment mogliśmy obejrzeć w owych podziemiach.
W długich tunelach leżakują butelki szyjkami w dół, obracane delikatnie co jakiś czas. W szyjkach zbiera się osad. Potem te szyjki są zamrażane Kostka lodowa trunku z osadem zostaje, podczas gdy reszta czystego już płynu przelewana.
Zacznę jednak od początku. Cricova oferuje zwiedzanie piwnic specjalnym transportem – elektrycznymi busami. Wsiada się na ulicy dojazdowej przed budynkiem z kasami, po czym bus wjeżdża do kompleksu piwnic, gdzie panuje stała przez cały ro temperatura 12°C.


Ile czasu i w jaki sposób tam się spędzi zależy od wykupionego pakietu. Wybrać je można choćby na oficjalnej stronie: http://cricovavin.md/en . My zdecydowaliśmy się na pakiet „National”. Półtorej godziny to mniej więcej tyle, ile Franek byłby w stanie wytrzymać. Na koniec w tym pakiecie była degustacja czterech gatunków win połączona z poczęstunkiem złożonym z mołdawskich snacków. Trochę mi było żal, że jako kierowca musiałem ograniczyć się do dosłownie rozumianej degustacji pozostawiając prawie nietknięte kieliszki.
Degustacje odbywają się w specjalnych salach, z których każda ma niepowtarzalny wystrój. Nie wiem w której, a może w żadnej z nich, lecz gdzieś indziej w piwnicach Cricovej swoje pięćdziesiąte urodziny świętował Władimir Putin.
Władimir Putin jaki i wiele innych znanych osobistości ma swoją kolekcję win w Cricovej. To podziemne miasto skrywa w swoich tunelach około milion dwieście pięćdziesiąt tysięcy butelek.
Oczywiście nie wszystkie należą do kolekcjonerów, ale znaczna część tak. Podczas zwiedzania można znaleźć się na wyciągnięcie ręki od butelek należących do Angeli Merkel, Johna Kerry, czy Władimira Putina właśnie.
Chlubą winiarni jest kolekcja win… Hermanna Göringa. To było jedno z wojennych trofeów Rosjan, wywiezionych do ZSRR, a ponieważ wówczas Mołdawska Socjalistyczna Republika Radziecka była częścią sowieckiego imperium, Stalin postanowił właśnie w Cricovej umieścić znaczną część kolekcji. Od czasu do czasu butelki marszałka Rzeszy wystawiane są na aukcje i jak się można domyśleć osiągają ogromne ceny.
Nie brak i polskich akcentów. W Cricovej ma swoje butelki także Donald Tusk.
Jak ktoś przytomnie zauważył, „oczywista oczywistość, że to wina Tuska”.
W piwnicach Cricovej jest też urządzona sala kinowa. Odbywają się w niej projekcje filmów o winiarstwie w Mołdawii, a tym kompleksie w szczególności. Przed seansem jeszcze jedna degustacja – cricovskiego szampana, którego szampanem nazywać nie można.
Największą część piwnic zajmują jednak beczki z winem. To zrozumiałe.

Wrażenie jednak robią dopiero beczki – olbrzymy. Średnice tych największych osiągają nawet trzy metry.

Cricova ze swoimi 120 kilometrami podziemnych tuneli jest drugim co do wielkości kompleksem piwnic w Mołdawii.

Ustępuje jedynie piwnicom Milesti Mici, których długość wynosi około dwieście kilometrów i jest to największe, podziemne, winne miasto na świecie. Już choćby to świadczy jak wielką wagę przywiązuje się w Mołdawii do wina. Dlatego nie warto przejmować się ich ceną i ekspozycją na najniższych półkach naszych sklepów. Wręcz przeciwnie – trzeba docenić okazję i smakować mołdawskie, doskonałe wina, póki jeszcze na tych dolnych półkach są. Za ileś lat taka ekspozycja może być tylko sentymentalnym wspomnieniem.
Gdańsk, 13.12.2018; 23:00 LT

Komentarze