MIŁOŚĆ Z SUPERMARKETU

Leje deszcz. Jak przez cały dzień od samego rana. Zimny, południowy wiatr za nic ma sobie letnie koszule. W taką pogodę nie chce sie wychodzić ani na krok. Nawet Chrystus na Corcovado dawno skrył się w niebiosach. Pojawi sie znów dopiero z nadejściem słońca.

Nasza sytuacja jest jak ta dzisiejsza aura. Smętni czekamy na jakieś decyzje lecz młyny sprawiedliwości nie tylko w Polsce mielą wolno. Mogę wyjechać stąd już jutro, a moge dopiero za tydzień, albo dwa. Dobrze, że przynajmniej gonitwa się skończyła. Niewiarygodne, ale znalazłem czas, by sięgnąć do walizki po jakis odlot. Tym razem był to zabawny „Notting Hill”. W sam raz na taki nastrój. Film śmieszny, ale bez nachalnego rozbawiania. Pełen ciepła, lecz nie przesłodzony. No i romans, a to przecież temat samograj. Czegoś takiego było mi trzeba. Prawdziwa odskocznia od szarzyzny codzienności. Hm, prawdziwą odskocznia byłby pewnie prawdziwy romans, ale wtedy zupełnie pomieszałoby mi sie w głowie i albo nie robiłbym nic z głową gdzieś w chmurach, albo czyniłbym same głupoty jak po alkoholu. Prawdziwy romans byłby pewnie taką odskocznią, że nieopatrznie mógłbym się odbić za daleko.

Dawno temu czytałem jakąś książkę na temat historii świata. Niewiarygodne jak wielki wpływ na dzieje ludzkości miały zwykłe damsko-męskie relacje wielkich przywódców. Te ujawniane w świetle reflektorów (albo pochodni gdy rzecz działa się przed wiekami), a jeszcze bardziej te skrywane czy to w zaciszu alkowy, czy w zakamarkach świadomości królów, cesarzy, prezydentów, którzy podbijali całe armie, a czasami nie byli w stanie podbić jednego serca. Wielka polityka wówczas okazywała się zaledwie tłem dla zupełnie innych rozgrywek. Co więcej, zawierano sojusze, przesuwano granice często wyłącznie z potrzeby serca. Zabawne, jak niewiele zmieniliśmy się pod tym względem od czasów gdy nasi przodkowie hulali jeszcze wśród gałęzi. Pobudowalismy drapacze chmur, latamy w kosmos, bombardujemy komety, nosimy dziwaczne ubrania z tworzyw sztucznych, produkujemy dość żywności, by w najbardziej nawet wyrafinowany sposób zaspokajać instynkt głodu (przynajmniej w niektórych krajach), lecz nadal nie poradzilismy sobie z zaspokajaniem innego ważnego instynktu. Poza śmiercią, która wydaje się być aż do bólu sprawiedliwa dotykając wszystkich bez wzgledu na stan, odnalezienie prawdziwej miłości jest drugą dziedziną, gdzie żadne szachrajstwa, przekupstwa, układy, stanowiska nie mają żadnego znaczenia. I to chyba nasze ogromne szczęście, bo cóż stałoby sie z naszym zyciem, gdyby miłość można było kupić jak mrożoną pizzę w supermarkecie? Wystarczyłoby uzbierać troche grosza, albo poprosić bank o kredyt i… szczęście zapewnione. Bez żadnego starania się, podchodów. Już nic nie trzeba byłoby robić, bo przecież miłość jest jak narkotyk – nie dostrzega się wtedy niedostatków żywota. I zniknęła by też owa dramatyczna, lecz też słodka niepewność czy zostanie się przyjętym, czy też może odrzuconym. I przez kogo? Bo przecież budząc sie rano, nie wiemy co dzień przyniesie. Gdyby kiedyś, nie daj Boże, wymyślono ów płatny sposób zaspokajania miłości (mówię o miłości prawdziwej, bo te udawaną można kupić już od tysięcy lat, podobnie jak wyrób czekalodopodony zamiast czekolady za komuny) róznica byłaby mniej więcej taka jak miedzy rybą złowiona na wędkę a tą kupioną w supermarkecie. W supermarkecie często są smaczniejsze i per saldo nawet tańsze. Ba!, wyfiletowane nawet, a mimo to tysiące ludzi marzną zimą nad przeręblami by złowić marną płotkę, a czasami wrócić z pustą siatką.

Nie, chyba nie chciałbym takiej miłości. Nawet najprawdziwszej.

Rio de Janeiro, 14.08.2005

Komentarze