MIĘDZY ŻELAZKIEM A KOMPUTEREM

        

No cóż, pora zamykać walizki i ruszać w dalszą drogę.

Nie wymieniłem opon na zimowe. Nie mogłem dodzwonić się do warsztatu gdzie leżą zdeponowane moje, a wiedziałem, że kolejka i najzwyczajniej szkoda mi było soboty. Będę jechać ostrożniej, a na wymianę umówię się telefonicznie na przyszły weekend.

Ten weekend minął dość przyjemnie, jeżeli nie liczyć dwóch telefonów dzisiejszej nocy z jednego ze statków. Mają problemy, ale czekam na ten trzeci telefon, w którym, mam nadzieję, będą już dobre wiadomości. Powinni zadzwonić lada chwila. W Kanadzie już jest rano.

Rano obejrzałem reportaż o drodze naszych siatkarek do drugiego złota. Miłe wspomnienie. Potem doszedłem do wniosku, że wypadałoby przynajmniej umyć podłogi, jeżeli nie zamówiłem pani do sprzątania. Szło mi dobrze, podczas wycierania kurzu, przejrzałem raz jeszcze zapomniane płyty i puściłem sobie Vanessę Mae. „China Girl” nastroiła mnie do prasowania. Stos wypranych lecz pomniętych ścierek kłębiących się na dnie szafy zniknął. Pozostały jeszcze jakieś koszule i T-shirty, ale miałem wybór: kontynuować prasowanie i zrezygnować z kompa albo nie rezygnować i zadowolic się tym, co jeszcze wisi na wieszakach. Wybrałem to drugie. I tak zawsze koszulę do pracy prasuję sobie dopiero przed wyjsciem z domu więc na dobrą sprawę zapas nie jest mi potrzebny. Podróż w walizce i tak by je zmaltretowała.

Pozakręcałem kaloryfery, zawiązałem worek ze śmieciami i wsadziłem do wiadra czysty, sprawdziłem czy w chlebaku nie pozostaje bomba ekologiczna w postaci jakiejs zapomnianej bułki i chyba już moge wychodzić. Rozwieszone pranie może sie nieco zakurzyć przez najbliższe dni, ale chyba nie tak bardzo. Gorzej było we wrześniu bo gdy wyjeżdżałem do Vancouver 13 pazdziernika na kilka dni, uznałem, że mogę rzutem na taśmę wyprać sztruksy i zostawić je do wyschnięcia. A tymczasem wszystko sie tak pokręciło, że wróciłem do swojego mieszkania w Gdyni dopiero 13 listopada. Sztruksy były suche jak pieprz i wystarczyło tylko wytrzepać kurz by znów nadawały się do użytku.

No to w drogę! Wpadnę jeszcze na kolację do rodziców, a po prognozie pogody już na trasę.

Szczecin, 20.11.2005 18:55

Komentarze