MALBORK I NIE TYLKO

Czekając w hotelu na statek ma wreszcie na tyle czasu, żeby uzupełnić braki w zapisach dotyczących wizyty dzieciaków w Gdyni. Jeśli nie zrobię tego teraz, to juz na pewno pochłonie je kiedyś niepamięć.

W niedzielę 3 lipca postanowiliśmy wybrać się do Malborka, ale wycieczkę zaczęliśmy od porannego spaceru na wieżę, którą niedawno ustawiono na Górze Donas. Wieża służyc ma przede wszystkim operatorowi telefonii komórkowej, ale jak się okazuje, można połączyć pożyteczne z przyjemnym i wybudować ku uciesze okolicznych mieszkańców platformę widokową, z której widać Półwysep Helski, Mierzeje Wiślaną i wiele innych miejsc. Wszystko jeszcze świeżutkie, lśni, a samo wejście na górę ażurowymi schodami dla wielu tez stanowi wyzwanie.

Gora Donas

Potem wcale nie pojechaliśmy w kierunku Malborka lecz na zachód. Musielismy bowiem zaliczyć kaszubskie Truskawkobranie. Złota Góra, gdzie impreza miała miejsce znajduje się kilka kilometrów od Kartuz. Pojedliśmy truskawek, ale musze przyznać, że byłem nieco rozczarowany. Był to bowiem zwykły festyn, w którym przepyszne owoce ledwie zaznaczyły swoją obecność. Gdzież mu tam do n.p. wojny na pomidory bodajże we Włoszech czy innych tego typu szaleństw. Myślałem, ze będą jakieś konkursy związane z truskawkami, degustacja potraw, ciast, deserów, a do wyboru były truskawki zwykłe, z bitą smietaną oraz koktail mleczny. Trochę mało jak na dumne aspiracje truskawkowego święta. Może w przyszłoścci będzie ciekawiej.

Truskawkobranie

Zlota Gora – Truskawkobranie.

Truskawkobranie

Całe szczęście, ze przybyliśmy tam około południa, bo kiedy odjeżdżaliśmy, przed Złota Górą stał już ogromnej długości korek. Oszczędzilismy więc sporo czasu.

Młode towarzystwo sie zdrzemnęło, a kiedy sie ocknęło, do Malborka pozostawało juz tylko kilkanaście kilometrów. Wkrótce potem bylismy na miejscu. Zamek robił wrażenie już z daleka, a z bliska tym bardziej. Równie jak jego majestat, powalała na kolana cena biletów wstepu. 30 złotych za bilet normalny, 17.50 zł za ulgowy albo 82.50 zł za rodzinny (4 osoby). Bilety na wieżę kupuje się dodatkowo, więc cały wstęp kosztował nas ponad 100 złotych.

Bilet do zamku

Bilet wstepu do zamku.

Cóż, jesteśmy w Unii Europejskiej. W ramach oszczędności zrezygnowałem z zakupu biletu – zezwolenia na fotografowanie. Muszę jednak przyznać, że pieniądze z biletów wydaja się mądrze inwestowane. Po zamku oprowadzają przewodnicy, otoczenie wydaje się zadbane i wrażenia są na pewno duże. Ponieważ cała wycieczka z przewodnikiem trwa około trzech godzin, my postanowilismy nieco ją przyspieszyć i zwiedzaliśmy na własną rękę przyłączając się tu i ówdzie do przechodzących właśnie grup, gdy chcielismy się dowiedzieć czegoś więcej.

Malbork

Krzyzacy po wiekach serdecznie zapraszaj do swojego zamku.

Malbork

Po wyjściu pojechalismy coś zjeść w centrum miasta, a stamtąd ruszyliśmy do Fromborka. Dojechalismy na miejsce przed dziewiętnastą, więc niestety nie było już mowy ani o zwiedzaniu planetarium ani katedry ani wieży, w której Kopernik pisał swoje słynne dzieło, ani nie zobaczyliśmy wahadła, które słuzy jako dowód ruchu obrotowego Ziemi (szkoda, bo chcieliśmy się dowiedzieć na czym ten dowód polega). Tym niemniej pospacerowaliśmy wokół katedry i jej dziedzińcu, obejrzeliśmy ową słynną wieżę od zewnątrz, a potem poszliśmy na spacer do portu, skąd rozciągał się piękny widok bynajmniej nie na Zalew Wiślany, ale w kierunku katedralnego wzgórza właśnie. Myślę, że Frombork ma duże szanse stać się perełką Zalewu Wiślanego a może i nie tylko, ale niestety narazie poza ładnie utrzymanym wzgórzem z katedrą, miasteczko jest dość zaniedbane. Kiedy odnowi się liczne zabytki u stóp wzgórza, uporzadkuje teren wokół dworca kolejowego i byc może wykarczuje troche trzcin by wygospodarować miejsce na niewielką chociażby plażę, zrobi sie tam całkiem fajnie, a i mieszkańcy zarobia więcej na turystach, którzy przyjadą nie tylko na kilkugodzinną wycieczkę aby zobaczyć gdzie pracował Kopernik.

Frombork

Widok z portu wyjatkowo fajniejszy jest w kierunku ladu.

Zmierzchało gdy ruszylismy w drogę powrotną. Zatrzymaliśmy się jeszcze w Kadynach, przy najstarszym chyba dębie w Polsce. W jakimś przewodniku czytałem, ze ma około tysiąca lat, ale tabliczka twierdziła, że siedemset. I tak nieźle. Pomyśleć, że ten dąb był juz w sędziwym wieku, kiedy nasz wielki astronom mieszkał w okolicy. Może nawet wypoczywał kiedyś pod nim, jak pod lipą Kochanowski?

Dab w Kadynach

700-letni dab w Kadynach byl ostatnim punktem niedzielnej wycieczki.

Późnym wieczorem wrócilismy do Gdyni. Wszyscy chyba mielismy juz troche dość siedzenia w samochodzie, ale zaczynał sie nowy tydzień i wiadomo było, że znów czeka mnie siedzenie w biurze co najmniej do osiemnastej, więc bedzie czas by długą jazdę odreagować.

Szanghaj, 17.07.2005

Komentarze