MAJÓWKA (1) – JURA PARK

  

Pociąg odjechał, pożegnałem się z Tomkiem, i tym samym zakończył się kolejny fajny meeting. Pięć dni minęło jak z bicza strzelił. Wracamy do codzienności. A jeszcze w czwartek…

Był chłodny i mglisty świt, kiedy wrzuciwszy do niewielkiej walizki parę ciuchów, a papiery i komputer do przeraźliwie ciężkiej walizki z ekwipunkiem biurowym, wsiadałem do samochodu. Szlak wiódł na Kujawy.

Obwodnica trójmiejska oraz krótki odcinek autostrady A1 były jeszce prawie puste. Szybko przemknąłem tamtędy. Kiedy zaczęła się „zwykła”, krajowa „jedynka”, jazda nie była już taką przyjemnością. Ta droga w większości jest niemal całkowicie rozjechana. Głębokie koleiny podczas deszczu zmieniły się w rwące potoki grożace w każdej chwili poślizgiem, co wymagało zmniejszenia prędkości. Zresztą i tak wkrótce ruch wzmógł sie na tyle, że trudno było o płynną jazdę.

Pierwszym po Bydgoszczy (gdzie był nasz punkt kontaktowy) punktem programu miał być właśnie pierwszego maja oddawany do użytku park jurajski w Solcu Kujawskim. Patrzyłem walące o szyby grube krople  i zastanawiałem się jak będzie wygladać nasza wycieczka i w parku, i później w Ciechocinku.. Nastąpił jednak cud, bo kiedy znalazłem się w Bydgodszczy, zza chmur nieśmiało zaczęło wyglądać słońce.

Do dziewiątej, kiedy park w Solcu miał przyjąć swoich pierwszych gości, zostało jeszcze trochę czasu, więc można było go poświęcić na krótki spacer po bydgoskiej starówce. Wśród rozlokowanych nad kanałem zabytkowych budynków, uwagę zwracają… niedawno wybudowane dwa nowoczesne biurowce, kształtem i kolorystyką nawiązujące do spichlerzy rozrzuconych po okolicy. Nad kanałem zaś, skupiony, próbuje swoich sił linoskoczek.

Kanał, biegnący do starego portu, zdziczały po latach komunizmu, odradza się i zaskakuje ciekawymi zakątkami. Dziś jeszcze rozrzuconymi i przedzielonymi fragmentami raczej mało reprezentacyjnych terenów, lecz widać, że będzie to bardzo urokliwa część miasta, kusząca swym wdziękiem spacerowiczów i wielbicieli klubów oraz przytulnych kafejek.

Niedaleko wznosi się też ceglana, czerowna bryła bydgoskiej katedry. Z zewnątrz nie zrobiła na mnie większego wrażenia, ale w środku…

O gustach się nie dyskutuje. Zapewne grono zwolenników białych, surowych ścian jest liczne. Trudno jednak odmówić tej  świątyni oryginalności.

Po obejrzeniu kościoła ruszyliśmy autem w stronę Solca Kujawskiego. W Solcu straszył niegdyś równie duży co zaniedbany park położony niemal w centrum miasta. Nie było pieniędzy ani pomysłu, żeby zagospodarowac go sensownie. Pomysł mieli natomiast miejscowi opryszkowie przesiadujący tam zbytnio nie niepokojeni oraz zwykli obywatele, którzy nierzadko pozbywali się tam prywatnych lub służbowych śmieci. I wtedy, trochę przypadkiem nawiązano kontakt ze stowarzyszeniem Delta, którego staraniem wybudowano park dinozaurów w Bałtowie, w województwie Świętokrzyskim. Park szybko stał się miejscowa atrakcją, lecz nie mógł obsłużyć bardziej odległych zakątków kraju. Zaczęto rozglądać się za terenem do kolejnej ekspozycji podczas gdy burmistrz Solca poszukiwał chętnych na zagospodarowanie kłopotliwego terenu. I tak narodziła się idea Jura Parku, który rozmachem prześcignął ten w Bałtowie.

Oprócz placu zabaw, barów, sklepików (wszystko utrzymane w podobnym stylu, co sprawia wrażenie spójności), centralnym punktem jest muzeum, pełne informacji podanych w bardzo przystepny sposób, dostosowany nie dla naukowców, lecz dla przeciętnego obywatela, który z racji wieku do straszych klas podstawówki jeszcze nie dobrnął, a często jeśli dobrnął to, również z racji wieku, o biologii i geografii zdążył  juz zapomnieć. Całość okraszona albo rozmaitymi interesującymi modelami, albo okazami z wielu kolekcji, z których jak odniosłem wrażenie na plan pierwszy wysunęła się PAN. Wielu z nich spokojnie można było dotknąć.

Jednak wszyscy przyjechali tu przede wszystkim zobaczyć dinozaury, ku którym wiodła ścieżka z muzeum.

Nie sposób zapamiętać tych wszystkich nazw wystepujących w sercu Solca gatunków. Tym bardziej, że starannnie dopracowane modele robią duże wrażenie.

     

Ścieżka prowadzi zwiedzających przez cały okres rozwoju dinozaurów. Dlatego można m.in. zaobserwować stopniowy wzrost ich wielkości.

Apogeum tego trendu wypada przy modelu sejsmozaura, który ponoc osiągał do 50 metrów długości i ważył kilkadziesiąt ton.

Wiele z tamtych dinozaurów pomimo gigantycznych rozmiarów zachowała słynne już podobieństwo do ptaków, które ponoć były nastepnym ogniwem ewolucji

Ściezka kończy się przy scenie walki tyranosaurusa rexa z rodziną triceratopsów.

Z niej wchodzi się znów do muzeum, które przenosi nas w kolejnej ekspozycji do czasów niemlaże nam współczesnych. Cóż to bowiem znaczy te kilkanascie tysięcy lat wobec dziesiątek milionów dzielących nas od świata zamieszkiwanego przez „straszne jaszczury”. Głównym elementem tamtego fragmentu wystawy jest zrekonstruowany mamut.

Nie jest to park dla naukowców, lecz  dla przeciętnych ludzi. W tym zakresie spełnia swoje zadanie w pełni. Może wydawać sie momentami zbyt infantylny, lecz nie powinno się zapominać, ze to właśnie najmłodsze pokolenie, zarażone ogromną popularnoscią filmu „Park Jurajski” Spielberga, jest wśród przeciętnych zjadaczy chleba największym autorytetem w dziedzinie prehistorycznych gadów.

Dlatego polecam wizyte w Solcu wszystkim, którzy znajdują się w rozsądnej odległości od tej miejscowości, a mają jeszcze trochę czasu do zagosposarowania.

My po obejrzeniu eksponatów ruszyliśmy dalej wzdłuż Wisły, lecz o tym już w następnym wpisie.

Gdynia, 06.05.2008; 00:15 LT

 

Komentarze