MAGDA UMER – RECITAL “PRZED CISZĄ”

Większą część soboty przesiedziałem w biurze. Ono powoli staje się moim drugim domem. Inna sprawa, że właśnie w sobotę jest tam na tyle spokojnie, że można wreszcie trochę nadgonić zaległości. Nie przychodzą interesanci, nie dzwonią telefony (o ile nie rodzi się jakaś akcja specjalna).

Na szczęście wieczorem mogłem już spotkac się z Moim Aniołem, a w niedzielne popołudnie wybralismy się na recital Magdy Umer.

bilet - Magda Umer

To jedna z naszych ulubionych piosenkarek, ciepła i bezpośrednia.

Z informacji o koncercie dowiedzieliśmy się, że Pani Magda zaprezentuje piosenki, których dotąd nie nagrywała. Przyznam, że wzbudziło to mój lekki niepokój, bo nowości to jednak zawsze wielka niewiadoma. Jakże się myliłem! Piosenki wybrane na płytę, to dzieła starych, uznanych mistrzów, że wymieńmy tu choćby takie nazwiska jak Agnieszka Osiecka, Jeremi Przybora, Wojciech Młynarski, Jonasz Kofta czy Marek Grechuta…  Łączy je temat: miłość (najczęściej nieszczęśliwa) lub jej brak oraz przemijanie. No i oczywiście interpretacja artystki.

Podoba mi się, że niemal przed każdą piosenką wokalistka ma do opowiedzenia jakąś krótką historię z nią związaną. Najczęściej świadczą one o dużym dystansie do swojej osoby – Magda Umer nie pozuje, jest badzo bezpośrednia, żartuje ze swojego wieku, lecz jej słowa nigdy nie są puste, a każde zdanie trafia dokładnie w samo sedno.

Mi szczególnie zapadły w pamięci słowa o nieszczęśliwych miłościach, o ludziach, którzy długo rozpamiętują ból po stracie ukochanej osoby. I pewnie nie ma znaczenia, czy strata spowodowana jest n.p. śmiercią kochanka, czy na przykład perfidną zdradą i porzuceniem. Ból pozostaje bólem. Jednak te osoby mają przynajmniej wspomnienia, mają co rozpamiętywać. Co mają powiedzieć ci, którzy nie mają co wspominać? Ci, których nikt nigdy nie pokochał tak do cna? Ileż bólu w obserwowaniu szczęśliwych, przytulonych, zakochanych do szaleństwa par, gdy wokół siebie ma się pustkę i pełną goryczy świadomość, że czas ucieka i chyba już nie w tym życiu…

Po wyjściu z teatru rozmawialiśmy o tym z Aniołem i przyznaliśmy się, że każde z nas miało podobne doświadczenia. Ponieważ kjednak każdy dzień niesie z sobą nadzieję odmiany, doczekaliśmy swoich pięciu minut, od których rozpoczęło się nasze szczęście.

Słuchaliśmy, słuchaliśmy i dawaliśmy się ponieść interpretacjom Pani Magdy. Aniołowi pociekły łzy gdy popłynęły słowa „Od nocy do nocy” do melodii walca z „Nocy i dni”. No cóż, znów Osiecka, i znów kilka słów zaledwie, ale jakże trafnych….

http://www.youtube.com/watch?v=Te3gNLyoIJc&feature=related

Mi ścisnęło się garadlo gdy słuchałem, już w ramach bisów „Jeszcze w zielone gramy”, chyba najpiękniejszej piosenki napisanej dla tych, którzy mają coraz bardziej z górki…

Jeszcze w zielone gramy, 
Jeszcze nie umieramy, 
Jeszcze się spełnią nasze piękne sny, marzenia, plany, 
Tylko nie ulegajmy przedwczesnym niepokojom 
Bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją 
Jeszcze w zielone gramy, choć skroń niejedna siwa 
Jeszcze sól będzie mądra, a oliwa sprawiedliwa 

(…)

Jeszcze na strychu każdy klei połamane skrzydła 
I myśli sobie Ikar, co nieraz już w dół runął 
"Jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął!" 

Zastanawiałem się, czy podczas bisów, artystka zapyta co chcemy usłyszeć i chodziła mi po głowie piosenka „Oczy tej małej” ze spektaklu „Sztukmistrz z Lublina”. Nie byłem jednak pewien tytułu, a zresztą i tak nie listy życzeń nie tworzono.

– Brakowało mi w tym programie jednej piosenki – powiedział Anioł kiedy szliśmy na parking do samochodu

– Jakiej?

– Nie pamiętam tytułu. „Oczy tej małej” czy jakos tak…

Zatrzymałem się zaskoczony. Ileż musieliśmy szukać się we wszechświecie, by po latach odnaleźć się, nadający na dokładnie tych samych falach!

Wspomniałem o bisach… Gdyńska publiczność gromkimi, niekończącymi się oklaskami wymogła wykonanie kilku. Potem zaś była owacja na stojąco, jaką  niewielu artystów otrzymuje.

Magda Umer na początku koncertu wspomniała o tremie. Nie wiem, czy to właśnie trema, czy może już „nie te” struny głosowe sprawiły, że momentami odnosiłem wrażenie iż piosenkarka nie jest w stanie wyciągnąć odpowiednio pewnych fragmentów. Podczas bisów jednak, gdy zaśpiewała swobodnie, dowiodła swojego kunsztu. Ciekawe, jak zabrzmi to na płycie, której premiera jeszcze w listopadzie.

Gdynia, 07 listopada 2010; 23:50 LT

Komentarze