LOTNICZE IMPRESJE Z WYPADU DO GOETEBORGA

Kolejny szybki wypad do Skandynawii.  Rozwój sitaki połączeń lotniczych umożliwia dziś załatwienie wielu spraw w odległych nawet miejscach przy zachowaniu komfortu nocowania we własnym łóżku. Oczywiście wymaga to trochę poświęcenia. Musiałem wstać przed czawartą nad ranem. Dopiero zaczynało się rozwidniać kiedy siedziałem już w samolocie SAS przygotowującym się do wylotu z Gdańska do Kopenhagi. Po sąsiedzku do drogi szykował się jeden z kilku Wizz Air-ów odlatujących każdego ranka ze stolicy Pomorza.

Kiedy znaleźlismy się w powietrzu zdziwiłem sie, że ziemia wciąż jeszcze biała, pokryta śniegiem jak sięgąć wzrokiem. Było to zaraz potem jak pisąłem o wiośnie w Sopocie, kiedy wydawało się, że już na dobre można odwiesić do szaf zimowe kurtki. Poniżej pomarańczowej linii porannego nieba, niemal równolegle do niej biegła wąska, ciemna kreska Półwyspu Helskiego. Dopiero teraz, z góry widać jak bezpieczna, osłonięta tym bardzo długim naturalnym falochronem jest Zatoka Pucka. Na jej skraju  korzysta z przywileju osłoniętej lokalizacji port w Gdyni. Widać jak jego baseny delikatnie wcinają się w ląd u podnóża Kępy Oksywskiej.

Po trzech kwadransach wylądowaliśmy w Kopenhadze.

Stamtąd następny, podobnej długości lot na szwedzką stronę Kattegatu.

Wynająć auto, pojechać kawałek na północ od Goeteborga, wziąć udział w meetingu i wrócić na lotnisko. Kiedy siadłem w poczekalni w oczekiwaniu na porótny lot do Kopenhagi, słońce kryło się już za pobliskim lasem.

Było już zupełnie ciemno kiedy wystartowaliśmy. Lot z Kopenhagi do Gdańska był jednym z ostatnich tego wieczora na lotnisku Kastrup. Kopenhaga szybko została daleko w tyle, za to juz po kilku minutach w całej wieczornej krasie tysięcy albo i milionów światełek pokazało się Malmö.

Stamtąd już tylko krótki skok przez ciemny Bałtyk i jeszcze przed północą wylądaowaliśmy w Rębiechowie.

Sopot; 23.03.2013; 17:20 LT

Komentarze