Nie zdążyłem przed wyjazdem wgrać zdjęć z wypadu do Chorwacji pomimo, że wpis był już gotowy. Komputer sie zawiesił, a potem już nie było czasu. Wgram jak wrócę do Polski.
Tymczasem spędzam kolejny wieczór w Molfancone. Kiedy blisko trzy tygodnie temu przejeżdżałem nieopodal autostradą z Wenecji do Triestu, nie przyszło mi do głowy, ze już wkrótce los znów rzuci mnie w te strony. Rzucił z nowym wyzwaniem, na nowe statki. Krótki wyjazd, ale wreszcie jakaś odmiana od zycia biurowego.
Szkoda, ze nie starczyło czasu na wypad do Triestu. Monfalcone bowiem to niewielkie miasteczko z niewielką iloscią ciekawych miejsc do zaoferowania.
W podróży jak zwykle przeglądam słuzbowe maile. Każdy dzień przynosi cos nowego. Przedwczoraj na przykład musiałem ustosunkować sie do takiej wiadomości:
> > Ch/off juz trzeci raz wybiera sie do lekarza. Byl w Vancouver,
> > Kashima i teraz chce isc w Korei. Twierdzi ze ma problem ze
> > stolcem (nie ta konsystencja i nie ten zapach). Kiedy tak
> > stwierdzil w obecnosci Chenga – ten zapytal go – a jak smak ?
Cóż, przychyliłem sie do sugestii, ze tak przewlekłą chorobe należy leczyć w domu i dokonujemy podmiany chorego.
Wyjazd był owocny bo chyba znaleźlismy fajny statek do kupienia. Moe tez być owocny dla polskiej reprezentacji. Z przyczyn obiektywnych nie ogladam meczu Polska-Serbia i od razu lepiej: 1:0 dla Polski po 62 minutach. Sprawdzę końcowy wynik troche później. Na hotelowym telewizorze ogladam mecz Francja – Włochy. Na razie jest 3:1 dla Francuzów a mecz ten tym sie różni od sobotniego meczu Polaków, ze pomimo bezstronności i braku zaangażowania emocjonalnego po którejs ze stron, ogląda sie go z przyjemnością. Tymczasem pojedynek Polaków z Finami dało sie przetrawić tylko z powodu kibicowania naszej reprezentacji. Piękna ani dramaturgii nie było w nim wcale.
Monfalcone, 06.09.2006, 22:25 LT