Stosunki między Chinami i Tajwanem zawsze były napięte. Chiny nigdy nie uznały niepodległości tej prowincji i wywierają dużą presję na inne kraje, by postepowały podobnie. Z każdym rokiem, w miarę wzrostu chińskiej potęgi i po przyłączeniu kolejnych, odrębnych kiedyś terytoriów jak Hong Kong czy Macao, pozycja Tajwanu staje się coraz trudniejsza.
Wrogość dwóch chińskich krajów stwarza liczne problemy. Kraje te bowiem bojkotują się nawzajem. Na shippingowym podwórku na przykład, żaden statek, który płynie z Tajwanu, nie ma prawa zawinąć do portu chińskiego i vice versa. Nie byłoby w tym nic szczególnego. Niejedno wszak embargo i niejeden bojkot miały miejsce na przestrzeni wieków.
Idee co prawda są piękne, ale jednak pieniądze też nęcą i na dodatek nie śmierdzą. Jak pogodzić jedno z drugim? Ano tak, jak w owym dowcipie o chłopie który widział na płocie napisane słowo „dupa”, więc pogłaskał. Siła bowiem słowa pisanego jest ogromna. A słowa poparte pieczątkami mają moc niemalże tajfunu. Nic im się nie oprze. Wystarczyło dobrze się rozejrzec i tę madrość wprowadzić w czyn.
Jak ktoś dobrze sie rozejrzał, to zauważył, że całkiem niedaleko od Tajwanu leżą wysepki Sakishima, należące do Okinawy. Najodleglejszy na południowy zachód zakątek Japonii.
Wystarczyło po drodze z Tajwanu do Chin (albo odwrotnie), zawinąć tam na chwilę, by móc potem oświadczyć w porcie docelowym, że płynie się z Japonii, na dowód czego przedstawiając opatrzone stosownymi pieczęciami kwity odpraw granicznych. W tym momencie wszystko juz było w porządku i żadnnemu z urzedników ani polityków nie przyszło do głowy, by kwestionować taką rutę.
Własciwie jedyną niedogodnością jest położenie wysepek. Nie leżą idealnie „po drodze” i trzeba ładnych parę godzin nadłożyć, ale nic lepszego w okolicy sie nie znajduje. Płynie więc na redę położonego na wypie miasteczka Ishigaki cały sznureczek statków. Wśród nich i my. Wizyta trwa średnio dwie godziny. Tyle czasu potrzeba aby agent przypłynął motorówką, zabrał statkowe dokumenty, pojechał na ląd, dokonał odprawy granicznej na przyjazd i wyjazd zrazem, po czym wrócił i oddał dokumenty wraz ze stosownym kwitkiem. Otrzymawszy je, można podnosić kotwicę i płynąć dalej. Z Japonii!
Tak było i dziś. Rzuciliśmy kotwicę na redzie zaraz po śniadaniu, a jeszcze przed południem znaleźliśmy się z powrotem na otwartym oceanie, w drodze na Tajwan.
Jak komus fortuna sprzyja, to pieniądze mu same z nieba spadają. Mieszkańcy Ishigaki mieli szczęście mieszkać w odpowiednim miejscu i czasie. Od wielu lat czerpią niezłe profity z tytułu zawinięć statków do ich portu. No i co, że tylko na redę? Opłaty za odprawę sa takie same. Stałe opłaty agencyjne również. Rozmaite koszty manipulacyjne zapewne też nie są symboliczne. A ruch statków spory. Gdyby nie stosunki chińsko-tajwańskie, prawie nikt by tutaj nie zaglądał. Z czego ci ludzie będą sie utrzymywać, gdy politycy obydwu krajów się dogadają? Na razie wykorzystuja swoje historyczne pięć minut.
Morze Wschodniochińskie, 28.11.2008; 23:20 LT