KIEDY PRZYJDĄ PODPALIĆ DOM…

Nie zdążyłem obejrzeć ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich. Szkoda, bo słyszałem, że takiego widowiska jeszcze w historii olimpiad nie było. Kiedy dojechałem do Szczecina, w telewizji pokazywali jeszcze stadion, ale juz po uroczystości. Nad Ptasim Gniazdem płonął znicz.

Ogień zawitał tez do Gruzji. Niestety, nie ten święty. Diabelski.

Kiedyś, w czasach gdy sport był tylko szlachetną rywalizacją ludzie ponoć przerywali wojny. Igrzyska były czasem pokoju. Dziś nikt nie zwraca już uwagi na takie anachronizmy. Być może jednak prezydent Saakashwili liczył na to, że wielki sąsiad nie odważy sie zaatakować i dlatego postanowił siłą zarowadzić porządek w zbuntowanych republikach właśnie wtedy? I być może się przeliczył? Prezydent Miedwiediew bez wahania i oglądania się na takie pierdoły jak olimpiada wysłał swoje wojska by skarcić drobnego, acz krnąbrnego sąsiada.

Nie mi rozsądzać kto ma rację. Przypominają mi sie jednak histeryczne nawoływania do nie mieszania się w wewnętrzne sprawy czy to Polski, czy Czechosłowacji, czy też Węgier w czasach kiedy komunistyczny niedźwiedź twardą łapą rządził w tych krajach i łajał Zachód kiedy ten upominał się o poszanowanie prawa. Dziś należałoby przypomnieć niedźwiedziowi, by nie mieszał się w wewnętrzne sprawy Gruzji. Ale przeciez niedźwiedź nigdy sie nie miesza. Niedźwiedź co najwyzej broni swoich obywateli mieszkających na terytorium sąsiedniego państwa. Taką samą obronną wojnę rozpoczął przeciw Polsce 17 września 1939 roku.

Inna sprawa, że jakos niezręcznie teraz nawoływać do poszanowania integralności terytorialnej Gruzji, która stara się nie dopuścić do secesji Osetii Południowej i Abchazji, kiedy kilka miesięcy temu odmawiało się takiego prawa Serbii gdy buntowało się Kosowo. Ziarno zostało zasiane. Nadszedł czas żniw.

Dziś jeszcze nikt nie wie jak to się skończy, ale jedno można przewidzieć z dużą dozą prawdopodobieństwa. Przywódcy Unii Europejskiej potepią rosyjski atak. Pogrożą Rosji palcem (co niektórzy puszczając przy tym oko żeby stracić dostaw gazu) , prześlą słowa otuchy bohaterskiemu narodowi gruzińskiemu, zapewnia o pomocy finansowej kiedy nadejdzie czas odbudowy zniszczeń i… w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku rozjadą się do domów. Ile już razy to przerabialiśmy?

Kilka dni temu podczas postoju w Vancouver tłumaczyłem kanadyjskiemu współpracownikowi zawiłości naszych stosunków z Rosjanami. Pytał, czy nie ma kłótni i konfliktów w pracy na tle narodowościowym?

Tłumaczyłem mu, ze nie ma, bo konflikty zazwyczaj rodzą sie na górze, w zaciszach rządowych gabinetów. Zwykli ludzie, wypruwający codziennie żyły, aby zarobic na swój chleb powszedni zazwyczaj mają głowy zajęte czym innym. Dla nich liczy się tylko człowiek. Dobrzy ludzie pomogą sobie bezinteresownie nawet w ekstremalnych warunkach. Kanalie bedą się bić choćby dla rozrywki.

– Wchodź śmiało! Wchodź śmiało!
Nie wiem jak ci trafić tutaj się udało!
Ot jak raz samowar kipi, pij herbatę
Synu, pij!
Samogonu z nami wypij!
Zdrowy żyj!
Nam znośnie! Nam znośnie!
Tak żyjemy niewidocznie i bezgłośnie!
Pożyjemy i pomrzemy
Nie usłyszy o nas świat
A po śmierci wypijemy
Za przeżytych w dobrym zdrowiu parę lat!

Nucąc tę piosenkę Kaczmarskiego przypominam sobie jeden z moich kontraktów, podczas którego siedem razy zawijałem do Nachodki. Pamiętam tamtych serdecznych ludzi, pamiętam smak ikry, domowych konfitur, wódki, którymi mnie częstowali…

Kiedy jednak da się ludziom do ręki broń i wskaże palcem wroga, hamulce nie puszczą tylko tym najszlachetniejszym. Odszedł w niebyt koszmar II Wojny Swiatowej oraz zbrodni stalinizmu, a świat co jakiś czas budził się z moralnym kacem. Każda wojna, nawet ta prowadzona przez państwa o najwyższym moralnym autorytecie prędzej czy później przynosiła bezesnsowne mordy, gwałty, tortury, przy których zwykłe akty wandalizmu czy rabunki zdawały się tylko drobnymi i koniecznymi uciążliwościami trudnego okresu.

Zawsze zastanawia mnie los tych, którzy na pierwsze strony gazet zazwyczaj nie trafiają. Ja mam to szczęście żyć w kraju, w którym nie muszę w nocy uciekać z domu, nie muszę sypiać po piwnicach i zastanawiac się czy następnego dnia będę miał dokąd wrócić. Pamiętam jeszcze z opowieści rodziców konieczność pakowania na czas tylko podręcznego dobytku i ruszania w nieznane. Pamiętam opowieści o ich powrotach do spalonych chałup. Pamiętam też opisy mieszkań pozostawionych przez uciekających Niemców, które wyglądały tak, jakby ich właściciele wyszli tylko na chwilę. Dziś oglądam uciekających z tym, co zdążyli wrzucić do jakichs plastikowych reklamówek Gruzinów.

  

Zawsze ilekroć trace dwie godziny na pakowanie walizek przed wyjazdem, bo zastanawiam się, czy nie zapomniałem bateryjek, kalkulatora, pisaków, płyt z muzyką, książki do poduszki, kabelków USB i mnóstwa innych niezbędnych drobiazgów, miewam wyrzuty, ze popełniam coś niestosownego w stosunku do tych ludzi, którzy muszą opuścić swoje domy w przeciągu kilku minut. Chodzi mi wtedy po głowie początek pierwszy wers wiersza, którego kiedyś uczyli nas w szkole.

Kiedy przyjdą podpalić dom…

I zastanawiam sie w takich momentach, co ja bym zabrał ze swego domu? Czy mając kilka minut, pakować kubeczek, łyżkę, jedzenie i ubranie, czy może liczyć na to, że tak przyziemne rzeczy zawsze jakoś się znajdą, a próbowac ocalić przed zniszczeniem najcennejsze rodzinne pamiątki, zdjęcia, by kiedyś móc przekazać je następnemu pokoleniu? Oczywiście o ile będzie komu, bo może zdarzyć się tak, że już przed domem pozostanie tylko opłakiwanie Tak jak to, zgotowane ludziom na rozpoczęcie igrzysk olimpijskich.

Szczecin, 10.08.2008, 02:30 LT

Komentarze