Kennedy Space Center

Jest przyjemnie ciepło, a w słońcu nawet gorąco. I co najważniejsze, woda w Atlantyku też już ciepła. Kiedy byłem tutaj w lutym, w wodzie szaleli jedynie surferzy ubrani w specjalne kombinezony, a mi z zimna wykręcało stawy. Dzisiaj długo pływałem z falami i pod fale i moge stwierdzić, że woda była już bardziej nagrzana niż w Bałtyku latem.

Przyleciałem na Florydę poprzedniej nocy. Statek wczoraj miał wejść do Port Canaveral, ale sprawy się pokomplikowały i płynie najpierw do Gloucester. I tak chcąc nie chcąc, tracę chyba definitywnie długi majowy weekend, ale zyskałem dwa prawie wolne dni w Cocoa Beach oraz jeszcze jeden w Gloucester.

Takiej okazji, żeby zobaczyć Centrum Lotów Kosmicznych im. Kennedy’ego nie mogłem zmarnować.

Najpierw policzyłem odległości i wyszło mi, że taniej i swobodniej niż taksówką, wyjdzie mi pojechać wynajętym samochodem. Wczoraj rano stałem się więc tymczasowym posiadaczem chryslera cavaliera. Kiedy go odbierałem, zwróciłem uwagę na defekt w postaci braku tablicy rejestracyjnej z przodu. I dopiero wtedy zwróciłem uwagę, że znaczna większość samochodów ma tylko tylną tablicę. Widocznie nie muszą mieć dwóch.

Po drodze na autostradzie zauważyłem zatrzymany samochód i dziewczynę, która coś podnosi z jezdni. Przyjrzałem się bliżej. To… żółw. Pewnie uratowała mu życie, przenosząc na pobocze. Nie minęły nawet dwie minuty, kiedy mogłem wykazać się i ja. Też przeniosłem jednego w trawę. Być żółwiem i przeprawiać się przez dwie nitki autostrady… To chyba gorsze niż rosyjska ruletka? Z drugiej strony, co ma taki biedny żółw zrobić jeśli ma coś pilnego do załatwienia po drugiej stronie, a do najbliższego tunelu kawał drogi?

Zolw zostal przeniesiony na pobocze, na trawe.

Zolwia przenioslem na trawe na poboczu. W gornym rogu widac zaparkowane moje biale auto.

Potem widziałem jeszcze na poboczu w rowie aligatora. Tego dnia miałem ich zobaczyć jeszcze trzy. W sumie cztery z populacji liczącej ponoć pięć tysięcy sztuk.

I w końcu zajechałem na ogromny parking Kennedy Space Center Visitors Complex. Wstęp nie był tani. Bilet standardowy kosztował 30 USD. Dodatków typu „lunch z astronautą" nie dokupowałem. Biedni astronauci. Visitor Complex chwali się, że jest samowystarczalny – nie bierze ani dolara dotacji od państwa. Nie dziwię się. Przy takich cenach i przy takich tłumach. Z drugiej strony, trzeba im przyznać, że pieniądzy nie przejadaja bezmyślnie. Całość ośrodka jest pięknie zagospodarowana, ekspozycje i pokazy przygotowane w nowoczesny sposób, a wokół mnóstwo osób do ewentualnej pomocy.

Daleko na wyrzutni stal przygotowywany do startu prom kosmiczny

Z platformy obserwacyjnej bylo widac przygotowywany do startu prom kosmiczny (a raczej rakiete nosna, bo sam prom byl zasloniety).

Zacząłem od t.zw. Bus Tour, która według informatora miała trwać około dwie i pół godziny, ale mi zajęła trzy i pół. Pierwszy przystanek był przy galerii obserwacyjnej. Mogliśmy zobaczyć stamtąd ustawiony już na wyrzutni prom kosmiczny, który ma wystartować w ostatniej dekadzie maja. Bedzie to pierwszy start po dwuletniej przerwie spowodowanej katstrofą Columbii. Znacznie ciekawszy był dla mnie jednak drugi postój. Najpierw był krótki pokaz multimedialny. Na ekranach filmy z wystrzelenia pierwszego sztucznego satelity – radzieckiego Sputnika i amerykańskie obawy, że Rosjanie będą mogli ich szpiegować i atakować z kosmosu. Potem lot Gagarina i rozmaite nieudane próby Amerykanów. Filmy z nieudanych startów, eksplodujących raz za razem rakiet robiły niesamowite wrażenie. I w końcu sukces. Ameryanom też udało się wysłać człowieka w kosmos. I niedługo potem przemówienie Kennedy’ego, w którym zapowiada wysłanie ludzi na Księżyc. Od tej pory cały program kosmiczny zaczyna kręcić się wokół tej idei, a prezentacja pokazywała jak kolejne starty, od Apollo 1 były próbami coraz bardziej zaawansowanymi, pokonującymi kolejne przeszkody i przynoszące now doświadczenia. Kamieniem milowym na drodze był lot Apollo 7, którym trójka astronautów okrążyła Księżyc i otworzyła drogę do misji z lądowaniem na powierzchni Srebrnego Globu załogi Apollo 11.

Dysze pierwszego czlonu rakiety nosnej

Rakieta Saturn V poraza swoja wielkoscia. Amerykanie twierdza, ze to najwieksza rakieta zbudowana przez czlowieka. Ona wynosila na orbite statki misji Apollo.

Rakieta Saturn V

Start Apollo 11 ogladaliśmy w odtworzonej dokładnie sali osrodka prowadzenia lotu. Aż się nie chce wierzyć, że taka misja była możliwa przy tak prymitywnych w porównaniu z dzisiejszymi środkach. Jakieś potężne komputery z rolkami taśm, zwykłe, wybierakowe telefony, malutkie kineskopy odbiorników telewizyjnych na każdym biurku i.t.p. O technologii cyfrowej w naszej wersji jeszcze się chyba wtedy nikomu nie śniło.

Wlasciwy statek kosmiczny - Columbia

Sam statek kosmiczny (powyzsze zdjecie) byl malutki w porownaniu z rakieta Saturn V, ktorej niewielki fragment widac ponad nim. Na Ziemie wracala zas tylko owa srebrna kapsula widoczna stanowiaca przednia czesc statku. Po powrocie wygladala tak jak na zdjeciu ponizej.

Kapsula, ktora powrocila na ziemie

Ostatnie trzy minuty były odtworzone z wszystkimi szczegółami, t.zn. zapalały się poszczególne lampki kontrolne, odtwarzano autentyczne nagrania poszczególnych komend, zegar odliczał czas, a na wielkich ekranach widać było wyrzutnię. Wszystko bardzo realistyczne – przynajmniej jak dla laików. Podobnie realistycznie przedstawiono moment lądowania na Księżycu, z wszystkimi rozterkami – chwilową utratą łączności, błędem w nawigacji, który skierował lądownik tuż nad kamienisty obszar grożący rozbiciem i w końcu samodzielna decyzja o lądowaniu na płaskim terenie, gdy na wymianę zdań z Ziemią nie było już czasu. Właśnie ten zapis korespondencji plus oryginalne filmy były niesamowite. Mniej mnie rajcował przedstawiany na ogromnej scenie pokaz samego momentu lądowania – od strony technicznej (opuszczany lądownik w skali 1:1, umiejętna gra swiateł) spektakl przygotowany bez zarzutu, ale trochę zajeżdżający kiczem. Usprawiedliwiam jednak twórców, że musieli także zagrać na wyobraźni dzieciaków, którym czarno białe, marnej jakości filmy wyswietlane na ekranach szybko by sie znudziły.

Wnetrze kapsuly

Wnetrze kapsuly. Widac fotele, w ktorych astronauci lezeli w pozycji odwroconej o 90 stopni, t.zn. plecami w poziomie (widac tez cos w rodzaju zaglowkow na pierwszym planie). Komfortu to oni tam nie mieli.

Największą część potężnego hangaru zajmowała jednak ekspozycja rakiety Saturn V, która wyniosła na orbitę statki typu Apollo. Trzeba przyznać, że jej wielkość robi ogromne wrażenie. Potęguje się ono jeszcze bardziej w zestawieniu z rozmiarami właściwych statków kosmicznych, które zjmowały bardzo skromny ułamek całości. Reszta to rakietowe silniki i paliwo.

c.d.n.

Cocoa Beach, 22.04.2005 

 

Komentarze