KARA MUSI BYĆ NIEUCHRONNA

Miałem napisać o filmie „Wilk z Wall Street”, ale będzie o pijanych kierowcach. Sprowokował mnie dzisiejszy wypadek, w którym nietrzeźwy wjechał w grupę pieszych zabijając sześcioro z nich. Piszą o tym i dyskutują niemal wszytkie media.

Dyskusja powraca po kolejnym bulwersującym wypadku. I co? Niewiele. Ciekawe jaką karę poniesie kobieta, która pomimo zakazu prowadzenia auta, niedawno wjechała pod wpływem alkoholu do przejścia podziemnego? Najlepsze prawo nie pomoże, jeżeli będzie panować atmosfera cichego przyzwolenia i traktowania sytuacji kiedy pijany wypadku jeszcze nie zdążył spowodować jako stosunkowo niegroźnej i oszczędzić mu surowej kary. Oczywiście nie oznacza to, że należy od razu zabierać dożywotnio prawo jazdy komuś, kto raz po dwudziestu latach jego posiadania miał jeden raz na przykład 0,3 promila alkoholu. To nie to samo co recydywa albo jednostkowy wypadek prowadzenia ze stężeniem n.p. 1,5 promila. Kara powinna być zróżnicowana, ale przede wsyzstkim surowa, wymierzona szybko i NIEUCHRONNA. Na przykład za zwykłe przekroczenie 0,2 promila do n.p. 0,5 promila dotkliwy mandat w wysokości nie mniejszej niż n.p. 1000 pln, albo n.p. połowa pensji na podstawie średniej wypłaty z zakładu pracy. Powyżej 0,5 promila grzywna znacznie surowsza, zamieniana automatycznie na areszt w przypadku nie spłacenia w ciągu n.p. 3 miesięcy i odebranie prawa jazdy z koniecznością ponownego zdawania egazaminu. Powyżej 1,5 promila oraz we wszelkich przypadkach recydywy ekstremalnie wysoka grzywna rzędu n.p. 15 tysięcy złotych ściągana natychmiast przez komornika (zajęcie majątku i pensji na poczet mających nastąpić spłat) aby nie przepisano go na krewnych oraz dożywotnia utrata prawa jazdy. Tak samo dotkliwie powinno być karane prowadzenie pojazdu bez zezwolenia (prawo jazdy zatrzymane przez policję, a nie przez sąd, bo wiadomo ile u nas trwają rozprawy sądowe). Dotyczyć to powinno także nastolatków, którzy nigdy prawa jazdy nawet nie mieli.

To, czy ktoś za spowodowanie śmiertelnego wypadku dostanie 12, 15 czy 25 lat więzienia uważam za sprawę drugorzędną. To już jest tylko odwet, który życia nikomu nie wróci. Ważne jest by sito było na tyle gęste i dotkliwe, by do takich sytuacji nie dopuszczać. To te setki albo tysiące kierowców na niewielkim rauszu każdego weekendu i w każde święta powinno się bać dotkliwej kary. Dopiero wtedy, gdy stanie się jasne, że nikt nie przymknie oka na „jedno winko panie władzo”, taki kierowca zastanowi się,  czy warto ryzykować pół pensji żeby wrócić samochodem z imienin kolegi. A wyrabiając odpowiedni odruch u tysięcy maluczkich, wyłapie się też i odsieje tych wszystkich szaleńców, którzy żadnych oporów nie mają.

Nieuchronność kary i brak pobłażania. Tylko to się liczy. Należy zająć się przede wszystkim prewencją, a nie przypadkami, kiedy wyrządzonej przez nietrzeźwego krzywdy już nie da się odwrócić. Statystyka wypadków przy pracy mówi, że na około dwieście drobnych wypadków przytrafia się jeden ciężki. Załóżmy, że podobnie jest z nietrzeźwymi kierowcami, że z każdych stu jadących po kielichu 99 dojedzie cało, ale jeden spowoduje wypadek. Jeżeli słuchamy, że w święta policja zatrzymała 800 nietrzeźwych kierowców, moglibyśmy przyjąć, że groziło nam 8 mniej lub bardziej poważnych wypadków. Tyle tylko, że nie zawsze policja zdąży tych nietrzeźwych zatrzymać zanim spowodują nieszczęście. Dlatego surowymi sankcjami należy spowodować by nie 800, ale n.p. 50, albo 15 siadało po alkoholu za kierownicą. Nie stanie się tak od razu z dnia na dzień. I nie tyle komunikaty w mediach to zmienią, lecz życie. Tak jak wydaje się nam, że wypadki nas nie dotyczą, tak wydawać się będzie, że uda się uniknąć policyjnego sita. Ale gdy zobaczymy, że koledze z pracy, skądinąd bardzo porządnemu człowiekowi, przysżło zapłacić 15 tysięcy, a szwagier musi drugi raz podchodzić do egzaminu na prawo jazdy, zadziała efekt propagandy szeptanej, stokroć skuteczniejszej.

I tylko nie można mówić o dramacie rodziny, której poziom życia drastycznie się obniży z powodu kary nałożonej na ojca, albo matkę, którzy przecież „nic nikomu nie zrobili”. Ten, kto tak mówi niech najpierw spojrzy w oczy krewnym ofiarom wypadków, albo zastanowi się, jak żyłaby ta rzekomo pokrzywdzona rodzina, gdyby ich jedyny żywiciel rozbił się na drzewie.

Gdańsk; 01.01.2014

Komentarze