KAOHSIUNG BY NIGHT

          

I znów to znajome uczucie fizycznego wyczerpania. Codzienne wędrówki labiryntami przeraźliwie ciasnych zbiorników czuję niemal na całym ciele. Obolałe od zakwasów mięśnie, podrapane od przeciskania się przez cisne otwory ręce i nogi. Temperatura na zewnątrz oscyluje w granicach + 25°C, więc wewnątrz pozbawionych wentylacji stalowych tuneli jest prawdziwa sauna. Pozostawiam po sobie ścieżkę znaczoną kroplami potu, które kapią tak, jakbym pod kaskiem miał zainstalowany mini prysznic.

Człowiek chory na klaustrofobię szybko popadłby w obłęd podczas takiej wedrówki. Tunele o szerokości kilkudziesięciu centymetrów i o wysokości nieco ponad metr, poprzecinane siatką wzmocnień, w które albo mają w sobie owalny otwór o wymiarach około 60×80 cm pozwalający na dalszą wędrówke przez kolejne sekcje, albo są pełną stalową blachą zamykającą daną odnogę labiryntu, przez co należy szukać dalszej drogi gdzieś obok. Znam już dość dobrze konstrukcję tego statku, a mimo to kluczę czasami wśród tych ślepych uliczek próbując odnaleźć droge do wyjścia.

W sytuacjach zagrożenia spanikowany człowiek nie miałby chyba w takim srodowisku większych szans.

Po spędzonych w takich „podziemiach” godzinach nagle zaczyna się doceniać możliwość odetchnięcia świeżym powietrzem i cieszy słoneczne swiatło oraz krajobraz inny niż metalowe konstrukcje.

Czasem zaś następuje chwila oddechu jak we wczorajszy, sobotni wieczór. Wtedy można wybrac się do zupełnie innego, normalnego świata. Ponieważ na dziś planowane jest wyjscie w morze i czeka nas czterodniowa podróż do Jokohamy, wczoraj była ostatnia mozliwość przynajmniej krótkiego spaceru po Kaohsiung.

Postanowiłem wybrać się na taras widokowy najwyższego budynku na Tajwanie i jednego z najwyższych na świecie.

 

Tak prezentuje się duma Kaohsiung podczas dnia.

Na dole znajdują się głównie luksusowe sklepy. Część parteru jednej z podstaw budynku zajął też hotel. Nieco z boku zaś znajdowała się kasa oraz szyby wind prowadzących na 75 pietro. Tam, na gorze ulokowała sie restauracja, a pietro niżej, na 74, taras widokowy.

 

Bilet wstępu na taras widokowy.

Szybkobieżna winda ma zamontowany wewnątrz wskaźnik wysokości oraz prędkościomierz. Dowiedziałem się z nich, że mknęła z szybkością 600 metrów na minutę i to rzeczywiscie czuło się zarówno w uszach jak i w żołądku. Podczas jazdy światło przygasało i na suficie windy odbywała się projekcja gwieździstego nieba. Wszystko to trwało jednak bardzo krótko, bo już po kilkudziesięciu sekundach znaleźlismy się u celu, czyli 296 metrów ponad poziomem ulicy. Schodami zszedłem piętro niżej by podziwiać panoramę miasta. Taras widokowy jest tarasem tylko z nazwy. Jest to normalne pomieszczenie, tyle tylko, że przeszklone. Ogromne okna kończą się na dole szerokimi parapetami około czterdziestu centymetrów nad podłogą. Piękne widoki mają swoją romantyczną moc bo na tych parapetach rozlokowało sie mnóstwo zakochanych par. Objęci, przytuleni, siedzieli w milczeniu zapatrzeni na migajace gdzieś w dole kolorowe neony i przesuwajace się wolno strumienie samochodów. Patrząc na nich poczułem sie przeraźliwie samotny i jeszcze bardziej zatęskniłem mojego blond Anioła. Ech, posiedzielibyśmy też na takim oknie J

Kaohsiung by night oglądany  z wysokości 296 metrów.

 

Oprócz panoramy miasta, mogłem tez obejrzeć port i nasz statek stojacy niemal naprzeciwko budynku.

 

Nasz statek.

Dalszą część wieczoru wykorzystałem na krótki spacer pobliską, handlową ulicą.

 

Zaoptarzyłem się w donuty na podróż do Jokohamy. Czego jak czego, ale ciasteczka do porannej albo wieczornej kawy zabraknąć nie może. Wskoczyłem też na chwilę do kafejki internetowej sprawdzic pocztę oraz polska prasę. W morzu dostępu do internetu nie będzie, a w Jokohamie moja komórka nie będzie działać, więc najbliższe surfowanie po sieci przewiduję chyba dopiero na lotnisku. Bo z Jokohamy mam nadzieję, że wrócę do Polski. Jeśli się uda to, może zdążę wyladować w Berlinie w niedzielę rano i dojechać do Szczecina, aby zdążyc na popołudniową mszę w rocznicę śmierci mojej mamy.

Kaohsiung; 15.04.2007; 17:00 LT

Komentarze