Zanim zjadłem śniadanie, minęliśmy przesmyk Gamboa, gdzie wspomniana rzeka Chagres zasila wody tego sztucznego akwenu. Robiło się coraz szerzej. Wpływaliśmy na Jezioro Gatun. Zazwyczaj na tym jeziorze rzuca się kotwice w oczekiwniu na przejście w dół przez śluzy. Teraz, jako pierwszy statek i mając przed sobą juz tylko kilka ostatnich płynących w przeciwną stronę, zostaliśmy skierowani do śluz bez koniecznosci czekania.
Trzy śluzy. Trzy schodki jeden po drugim dzieliły nas od ostatniego odcinka prowadzącego na otwarte morze. Przed nami jeden po drugim śluzowały się w górę trzy ostatnie staki konwoju zdążającego w przeciwnym kierunku. Za nami wpływały kolejne z naszego konwoju.
Niespotykaną chyba nigdzie indziej na świecie są lokomotywy pełniące rolę holowników. One przeciągają statek, pomagają hamować oraz regulując długość lin utrzymują go stale w osi kanału.
W naszej drodze w dół minęlismy między innymi specjalną platformę, trybunę dla turystów. Wycieczki, które przyjeżdżają ogladac kanał mogą tam niczym na stadionie albo kortach tenisowych, nie przeszkadzając cumownikom w ich pracy, obserwować z ławeczek przepływajace przez sluzy statki.
Na następnej fotografii widać róznice poziomów na jaką wznoszą się lub opadają statki w kolejnych śluzach.
Kiedy woda ze śluzy została wypompowana, by osiągnąć niższy poziom, lokomotywy pozostały w górze, na kei.
Teraz to one musiały zjechać piętro niżej, by wspomagac manewry statku w kolejnej śluzie.
Krótko po jedenastej było już po wszystkim. Cumownicy zeszli na swoje motorówki. Inną motorówką podano nam w locie ostatnie zaopatrzenie, a na koniec do innej motorówki zszedł pilot. Odpłynął do Cristobal, portu znajdującego się po atlantyckiej stronie kanału. My zaś po minięciu główek falochronu wzięlismy kurs na przesmyk pomiędzy Kubą, a Hispaniolą.
Morze Karaibskie, 23.09.2009, 09:35 LT